[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drodze do samochodu.
Na szczęście jedyną osobą, którą zobaczył na korytarzu, była Emily
Winters, ale córka prezesa pomachała mu tylko na pożegnanie.
Emily zwróciła uwagę na wcześniejsze wyjście Granta Lawsona, ale
uznała, że to nie jej sprawa. Adwokat był jednym z najbardziej oddanych
pracowników Wintersoftu. Osiągał wspaniałe wyniki. Jeżeli uważał, że
musi wcześniej wyjść, z pewnością miał ku temu powody. Ostatecznie
wielokrotnie zostawał po godzinach.
Zapukawszy cichutko, otworzyła drzwi gabinetu. Zastała ojca
pogrążonego w rozmowie z Jackiem Devonem. Przystojny wiceprezes do
spraw strategii i rozwoju wstał na jej widok.
- Emily.
- Cześć, Jack - przywitała się, a następnie zwróciła w stronę ojca. W
wieku sześćdziesięciu dwóch lat był wciąż bardzo atrakcyjnym
mężczyzną. Dzięki niebieskim oczom i przyprószonym siwizną gęstym
włosom wyróżniał się w każdym towarzystwie. - Przeszkadzam?
- Ależ skąd. Właśnie zaprosiłem Jacka na nasze przyjęcie. - Spojrzał
z sympatią na młodego mężczyznę, wywołując tym samym zazdrość
Emily. Za każdym razem, gdy przebywała w jednym pomieszczeniu z tatą
117
RS
i Jackiem Devonem, czuła się jak mniej wielbione dziecko. Choć
wiedziała, że tata bardzo ją kocha, czasem odnosiła wrażenie, że wolałby
mieć syna niż córkę.
- Ty oczywiście też będziesz, prawda, Emily?
- Oczywiście, że będę. Za nic w świecie bym tego nie przegapiła.
- Wspaniale! Bardzo chciałbym poznać tego twojego mężczyznę.
Stephena, tak?
Emily nie wiedziała, co powiedzieć. Stephen był jednym z jej
najlepszych przyjaciół i cudownym człowiekiem, ale tata w mig odgadnie
jego prawdziwe upodobania. Homoseksualista nie jest dobrym
kandydatem na męża dla jedynej córki.
Spojrzała na Jacka. W jego oczach tlił się cień uśmiechu. Znał
prawdę. Spotkał Stephena na balu dobroczynnym.
- Niestety nie poznasz go, tatusiu. Razem ze Stephenem uznaliśmy,
że czas zacząć się spotykać z innymi osobami. Nie przyjdzie na przyjęcie.
Przyjdę z Markiem Valentim. - Marco od kilku miesięcy zapraszał ją na
randkę. W końcu będzie musiała się zgodzić.
Rozczarowanie taty ustąpiło miejsca zainteresowaniu, natomiast Jack
spojrzał na nią z niesmakiem.
- Marco Valenti?
- Słucham? - Emily zamrugała ze zdziwienia. - Czy coś się stało?
Jack wzruszył ramionami i usiadł z powrotem w fotelu.
- Absolutnie nic. Po prostu wydaje mi się, że Valenti nie jest w
twoim typie.
118
RS
- Emily świetnie zna się na ludziach - wtrącił się do rozmowy jej
ojciec. - Z chęcią poznam tego Valentiego. Na pewno jest kimś
wyjątkowym.
Ogarnęło ją poczucie winy. Nienawidziła kłamać. Szczególnie nie
cierpiała oszukiwać ojca, ale naprawdę nie miała wyboru. Dopóki w
Wintersofcie pozostanie choć jeden kawaler, z którym ojciec mógłby ją
wyswatać, będzie zmuszona opowiadać mu o fikcyjnych narzeczonych.
Inaczej tata ponownie przystąpi do ataku.
119
RS
ROZDZIAA DZIESITY
Otoczony przez same kobiety w ciąży, Grant przeglądał czasopismo
dla młodych matek. Był jedynym mężczyzną w poczekalni. Obok niego
siedziała Ariana, która czekała na USG. Wyglądała na zrelaksowaną, i całe
szczęście, bo wczorajszy pocałunek w ogóle nie powinien się zdarzyć.
Przeżywała ostatnio huśtawkę nastrojów: ciąża, ukrywanie prawdy
przed rodziną i spór o alimenty. Grant postanowił nie mówić jej o
ohydnych pomówieniach Benjy'ego. Stres mógłby zaszkodzić dzieciom.
Ariana pochyliła się nad gazetą. Proste, mahoniowe włosy lśniły w
promieniach popołudniowego słońca. Grant pogładził ją po policzku.
Spojrzała na niego pytająco.
- Co czytasz?
Pokazała mu treść artykułu, a on poczuł delikatną woń gardenii.
- Czy wiesz, że kobiety w stanie Massachusetts dwukrotnie częściej
rodzą bliznięta niż kobiety w innych stanach? Niezwykłe...
- Nie wiedziałem. - Rozbawiła go jej powaga. Zmarszczyła brwi.
- W osiemdziesięciu procentach przypadków jedno z blizniąt,
zazwyczaj to drugie, jest obrócone w złą stronę i pojawiają się
komplikacje.
Nie spodobała mu się ta informacja.
- W takim wypadku chcemy należeć do dwudziestoprocentowej
mniejszości, prawda?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]