do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf; download; ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nieważ madame zapomniała o kieliszkach.
- Jestem taka szczęśliwa - odezwała się Valda.
Roydon spoglądał na rzekę i promienie słońca ślizgające się po falach.
- Wprost trudno uwierzyć, że wszystko stało się tak szybko - powie-
dział zamyślony.
- Ja czuję się tak, jakbym znała cię przez całe życie, bo byłeś zawsze w
moim... sercu.
- Podobnie jak ty w moim.
- Czy możesz mi coś przyrzec? - Wsunęła swą rękę w jego dłoń.
W jej głosie dał się dostrzec jakiś poważny ton, którego Roydon nie
mógł nie zauważyć.
- Ale co?
- Najpierw obiecaj!
- Obiecuję, ale pod warunkiem, że nie będzie to nic, co mogłoby cię
zranić.
- To dotyczy mojego szczęścia.
- W takim razie obiecuję bez żadnych zastrzeżeń.
Ujęła go za rękę.
TLR
- Pragnę, abyś przysiągł na wszystko, w co wierzysz, co jest dla ciebie
święte, że mimo trudności i problemów, które mogą przed nami wyrosnąć,
na pewno się ze mną... ożenisz.
Spojrzał na nią uważnie.
- Czy ty się czegoś boisz, kochanie?
- Boję się, bo szczęście jest ulotne.
- Przysięgam, że się z tobą ożenię - oświadczył uroczyście.
- Mimo wszelkich przeszkód? - nalegała.
Zanim odpowiedział, ona ciągnęła dalej.
- Chcę, abyś wiedział, że jeśli nam się teraz nie uda, jestem zdecydo-
wana jeszcze raz uciec z domu razem z tobą. Czy jesteś na to przygotowa-
ny?
- Wolałbym, żeby coś takiego, dla twojego własnego dobra, nigdy wię-
cej się nie zdarzyło. Ale powiedz mi, dlaczego uważasz, że twoja matka i
ojczym odniosą się tak bardzo nieprzychylnie do mojej osoby?
- To nie chodzi o osobę - odpowiedziała. - Zresztą oni nie są tacy zli,
tylko chcą, abym zawarła odpowiednie w ich mniemaniu małżeństwo.
- A mężczyzna bez pieniędzy nie jest stosownym kandydatem na męża
dla ciebie?
- Właśnie - ciągnęła zdesperowana Valda. - My oboje wiemy, że pie-
niądze nie są ważne, ale inni ludzie myślą inaczej.
- Ja ich rozumiem - powiedział. - Jesteś bardzo piękna i młoda. Na
pewno znalazłoby się wielu bardziej odpowiednich kandydatów do twojej
ręki.
TLR
- Wiesz chyba, że we Francji o małżeństwie nie decyduje uroda, mło-
dość czy miłość, lecz pieniądze i korzyści, jakie ślub daje obu stronom? -
zapytała rozgoryczona.
- A co ty masz do zaoferowania poza śliczną buzią? - zapytał.
Valda zawahała się chwilę.
- Mój ojczym należy do bardzo starej, szanowanej rodziny - powiedzia-
ła, starannie dobierając słowa.
- Jak się nazywa?
- Merlimont.
Zauważyła z ulgą, że nazwisko nie zrobiło na nim żadnego wrażenia. W
odpowiedzi podniósł jej dłoń i całował drobne palce. Miał gorące usta,
władcze i zniewalające. Czuła, jak nagłe dreszcze przechodzą po całym jej
ciele. Popatrzyła na niego poważnie.
- Obiecaj, że... cokolwiek on ci powie, ty się nie poddasz. Jestem tylko
twoja. Ach, Roydonie, kochany, pobierzmy się w Arles przed moim powro-
tem do domu!
- Nie powinnaś mnie kusić - odpowiedział  ale obiecuję, mój skarbie,
że jeśli uczciwe sposoby zawiodą, wtedy będziemy musieli zastanowić się
nad innym rozwiązaniem, i w końcu dopniemy swego.
- To właśnie chciałam usłyszeć.
Roydon nie przestawał całować jej rąk.
- Kocham cię! Będę to powtarzał przez całe życie.
- Całe życie - powtórzyła wsłuchując się z radością w dzwięk tych
słów.
TLR
Rozejrzała się dookoła. Promienie słońca ślizgały się na wodzie, drzewa
szumiały nad głową.
- A czy nie moglibyśmy tu zostać? Czy w ogóle musimy wracać? Nikt
nie wie, gdzie jestem. Po jakimś czasie przestaną mnie szukać, a my
oszczędzilibyśmy sobie zmartwień i przykrości.
- Czy ty naprawdę myślisz, że byłabyś szczęśliwa na tym pustkowiu?
Tylko ze mną?
- Nie wyobrażam sobie nic wspanialszego! Ty dozorowałbyś stada, a ja
bym ci gotowała. Mieszkalibyśmy we własnym małym gospodarstwie, któ-
re byłoby całym naszym światem.
- To brzmi zachęcająco, moja kochana - uśmiechnął się tkliwie - lecz
zimą, kiedy wieją wichry od morza, bywa tu bardzo zimno i ponuro.
- Ale z dala od cywilizacji i dlatego wspaniale!
- To ty taka właśnie jesteś: trochę dzika i cudowna - odrzekł - nie mogę
jednak pozwolić, abyś taką pozostała, poza chwilami, kiedy będziemy tylko
we dwoje! - Przyciągnął ją ku sobie i pocałował czule.
- Chciałbym mieć cię tylko dla siebie już na zawsze - powiedział - ale
mam przeczucie, że oboje przydamy się na coś jeszcze światu, kto wie, mo-
że będziemy mogli pomagać innym ludziom? Poza tym jesteś zbyt piękna,
aby zamknąć cię w klatce, choćby nawet była nią sama przyroda.
- Nie mogłabym się czuć więzniem w Camargue - odpowiedziała Val-
da. - To ludzie budują sobie domy, stwarzają zasady, które ograniczją ich
wolność i często unieszczęśliwia. Ja pragnę być wolna, podobnie jak te dzi-
kie konie, i wędrować przez życie tam, dokąd zechcę - ale oczywiście z to-
bą razem!
TLR
- Nikt nas nie rozłączy! - zapewnił ją Roy-don. - Jestem tego pewien - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl
  • Cytat

    Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster

    Meta