do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf; download; ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kie uczucia, które przepełniały ją przez ostatnie godziny. - Naprawdę myślisz, że mogła-
bym wyjechać, wiedząc, że ty jesteś gdzieś wśród tego piekła?
Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w nią bez słowa. Potem przycisnął ją do siebie
gwałtownym, niemal desperackim gestem.
- Abby - szeptał, z ustami tuż przy jej ustach. - Och, Abby...
W tym momencie czyste szczęście wypełniło jej serce, uciszając wszelki lęk. Za-
pomniała, jak bardzo przeraża ją myśl, że mogłaby znowu kogoś naprawdę pokochać. I
narazić się na ryzyko odrzucenia.
Następnego ranka niebo nad Wielkim Domem lśniło czystym błękitem. Abby i Le-
o, w towarzystwie Lizzy, wyszli na dziedziniec. Drzewo Tysiąca Ostróg było jedynym
zielonym punktem wśród pożółkłej, częściowo spalonej trawy.
- Będzie mi ciebie brakowało. - Lizzy ścisnęła rękę Abby. - To niesamowite. Zna-
my się tak krótko, a ja czuję, że jesteś mi bliska jak siostra. Dzięki za wszystko, kocha-
na. Bez ciebie nie przetrwałabym wczorajszego dnia.
Leo objął obydwie kobiety spojrzeniem, w którym czaił się niepokój.
- Mieliśmy wszyscy mnóstwo szczęścia - stwierdziła Abby, delikatnie gładząc jego
ramię. Podejrzewała, że wciąż niepokoił się sytuacją rancza.
Być może poparzone ramię bolało go bardziej, niż był gotów przyznać. Poprzed-
niego wieczoru wziął chłodny prysznic, padł na łóżko i natychmiast zasnął. Nawet nie
otworzył oczu, kiedy kładła zimny, kojący kompres na zaczerwienionej, pokrytej pę-
cherzami skórze.
R
L
T
- Nie. - Lizzy pokręciła głową. - To był prawdziwy cud. Każde z nas ma za co
dziękować Bogu dzisiejszego ranka.
- Racja - szepnęła Abby, spoglądając na Leo.
- Jest jedna rzecz, którą musisz zrobić, zanim Leo cię nam zabierze. - Lizzy
uśmiechnęła się tajemniczo i wsunęła rękę do kieszeni szerokiej spódnicy.
- Tak? - zdziwiła się Abby.
- Zamknij oczy i wyciągnij prawą rękę.
Abby poczuła dreszcz ekscytacji. Kiedy wykonała polecenie, Lizzy położyła na jej
dłoni coś chłodnego i kanciastego. Brzęknął metal.
- Możesz już otworzyć oczy - powiedziała Lizzy uroczyście.
Abby zamrugała, widząc, że na jej dłoni leży para lśniących ostróg.
- Dziękuję - bąknęła niepewnie. - Zachowam je na pamiątkę.
- Nie, nie chodzi o to, żebyś je zabrała. Musisz je powiesić na Drzewie. To taka na-
sza stara tradycja, od ponad stu lat. Każda osoba, która zapisała się w historii rancza,
wiesza na Drzewie swoją parę ostróg.
- Ale ja przecież przyjechałam tu dopiero wczoraj - zdumiała się Abby.
- I co z tego? Gdyby nie twoja pomoc, Wielki Dom mógłby spłonąć. Walczyłaś o
to ranczo tak jak my wszyscy. Teraz jesteś częścią rodziny.
Abby poczuła, że robi jej się bardzo ciepło na sercu. Podeszła do Drzewa i uniosła
dłoń. Ostrogi zalśniły w słońcu.
- Dziękuję, Lizzy. Nigdy nie zapomnę tej chwili - powiedziała, wzruszona.
Długo przyglądała się setkom par ostróg zwieszających się z każdej gałęzi. Niektó-
re wyglądały na bardzo stare. Dopiero po chwili zauważyła, że na metalu wygrawerowa-
ne są nazwiska. Ze zdziwieniem spojrzała jeszcze raz na swoje ostrogi. Wzdłuż jednej z
nich biegł napis wyryty równymi drobnymi literami:  Abigail Collins-Storm". Poczuła,
że w oczach wzbierają jej łzy. Kinky musiał być równie zmęczony, jak oni wszyscy, a
jednak poświęcił kilka godzin, żeby wykonać dla niej tę pamiątkę. Wreszcie wybrała na
chybił trafił jedną gałąz i wspięła się na palce, żeby powiesić ostrogi. Dopiero gdy to
zrobiła, zauważyła nazwisko wygrawerowane na wiszącej tuż obok parze: Caesar Kem-
ble.
R
L
T
Leo stał tuż za Abby, kiedy wieszała swoje ostrogi na Drzewie. Zbieg okoliczno-
ści, który sprawił, że umieściła je tuż obok pary należącej do jej biologicznego ojca, nie
uszedł jego uwagi. Poczuł, jak jego serce przygniata ogromny ciężar. Wciąż ukrywał
przed Abby prawdÄ™ o jej pochodzeniu.
Dobrze wiedział, że postępuje zle, ale był podłym tchórzem. Nie miał odwagi po-
wiedzieć Abby, kim była, i przyznać się do tego, jaką rolę odegrał w odkryciu prawdy.
Jeszcze nie teraz. Zanim to zrobi, musi ją sobie zjednać. Sprawić, że go nie odrzuci, na-
wet gdy się dowie, jak postąpił.
Gdyby ją stracił, nie miałby po co żyć.
R
L
T
ROZDZIAA ÓSMY
Abby wpatrywała się w okno, kiedy mały prywatny odrzutowiec zaczął kołować
nad Wielkim Domem, nabierając wysokości. Jak okiem sięgnąć, od południa na wschód,
ciągnął się szeroki na kilka kilometrów, nieregularny pas spalonej trawy. Tamtędy wczo-
raj przeszedł ogień. Gdy nabrali wysokości, odwróciła się od okna i spojrzała na męża.
Od momentu, gdy rano powiesiła swoje ostrogi na Drzewie, Leo milczał jak zaklęty i
unikał jej wzroku. Nie tego się spodziewała. Po ich wczorajszym czułym powitaniu za-
częła wierzyć, że wydarzy się jeszcze jeden cud i sprawy między nimi ułożą się tak, jak
powinny w prawdziwym małżeństwie. Tymczasem... on zdawał się w ogóle jej nie za-
uważać. Twarz miał poważną, brwi zmarszczone, usta zaciśnięte w cienką linię. Co go
dręczyło? Powiedziała sobie, że to z pewnością zmęczenie. Ona sama też była wyczerpa-
na, a przecież nie na niej spoczywała odpowiedzialność za zarządzanie ranczem.
%7łeby zająć czymś myśli, zaczęła wspominać Drzewo Tysiąca Ostróg. Wielkie ran-
czo Kemble'ów było jedyne w swoim rodzaju, a oryginalna tradycja sprawiała, że nabie-
rało jeszcze bardziej urokliwego charakteru. Historia jego właścicieli była tak drama-
tycznie zawikłana. Na Drzewie wisiały ostrogi Caesara, długie lata mieszkającego na
swoim ukochanym ranczu, ale jego córki, o których istnieniu nigdy się nie dowiedział,
nie miały okazji, by powiesić tam swoje. Ciekawe, czy Leo i Connor zdołają odnalezć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl
  • Cytat

    Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster

    Meta