[ Pobierz całość w formacie PDF ]
księżną Lincolnwood, błyszczącą od drogich kamieni. Towarzyszyła swej siostrzenicy.
Hubert! rzekła księżna już z powrotem?
Jak widzisz, najpiękniejsza!
Twoja żona sądzę, dziś także zostanie przedstawiona?
Tak, jest z ciotką Konstancją.
Poznamy ją więc potem przyjadę do was z Kitty. Kitty chce pokazać swoją suknię Basi i Liii!
Hubert patrzył na nią swymi niebieskimi oczabni, które zawsze były na pół drwiące, na pół smutne. Pragnął nasycić
się jej urodą. Pragnął cieszyć się jej jasnością. Czarne włosy zdawały się prześladować go. Uśmiechnął się.
Wytworne auto, własność markizy Hurlshire, stało trzecie z rzędu za limuzyną księżnej i Vanessa, siedząca po lewej
stronie, widziała profil Huberta, stojącego przy pięknym samochodzie. Jak inny teraz miał wyraz, pogodny i
wesoły niepodobny był do tego sztywnego, chłodno uprzejmego jej męża. Zaczerwieniła się nagle silnie, po czym
zbladła.
45
Była ogromnie podniecona i dotknięta obojętnością Huberta, który nie przyszedł na nią popatrzeć przed wyjazdem z
domu.
Serce zaczęło jej bić. Czy on pójdzie w tę stronę i zobaczy ją?
Któż jest w tym aucie, kto budzi w nim takie zainteresowanie?
Wtem Karol Langley, który stał z tyłu, zauważył cudowną, bladą twarzyczkę i wielkie łagodne oczy i pociągnął
Huberta.
Patrz na tę śliczną dziewczynę rzekł. Co za ciało! Jeżeli to, co widzimy jest tak białe, to jakaż musi być reszta!
Lord St. Austel spojrzał w szybę auta, do którego już niemal doszli, po czym, z nagle obudzoną wściekłością,
odpowiedział krótko.
To moja żona.
Karol Langley zmieszał się i tłumacząc się pokornie prosił, aby go przedstawić. Hubert uczynił więc zadość jego
życzeniu i sam przywitał się z ciotką. Zauważył teraz, że Vanessa miała brylantowy diadem, którego dotąd nie
widział i wspaniały naszyjnik, jakiego nie było wśród klejnotów rodzinnych. %7ładna biżuteria St. Austel'ow nie
ozdabiała jej, a mimo to błyszczała od drogocennych kamieni. Ironiczny uśmiech pojawił się w kącikach jego ust.
Pan Levy godnie ozdobił hrabinę pomyślał Hubert z goryczą, a potem zdał sobie sprawę z zachwytu Karola.
Zachowanie kolegi i pochylenie jego postaci wyrażało cześć dla kobiecego wdzięku.
Lord zadrżał gniewem miał ochotę uderzyć przyjaciela.
I nagle popatrzył na Vanessę innymi oczami. Tak była prześliczna i niezaprzeczenie wyglądała bardzo
dystyngowanie. Znacznie lepiej, aniżeli te wszystkie damy, które widział w autach. Gniewało go to. Pamięć jego
powracała do tych chwil, które udało mu się niemal zapomnieć.
Vanessie zaś, może świadomość posiadania pięknej toalety dodała odwagi, a może wyraz oczu Karola Langleya; w
każdym razie, gdy Hubert zajął miejsce przyjaciela, pierwszy raz w życiu bez żadnej obawy spotkała się z jego
wzrokiem.
Wyglądasz wspaniale rzekł.
Słowo, którego użył mimo woli, dotknęło ją. Włożyła wszystkie brylanty, aby zadowolić ojca. Czy mąż uznał, że jest
zbyt wystrojona? Zaczerwieniła się.
45
Karol Langley przeszedł tymczasem na drugą stronę auta i rozmawiał z markizą Hurlshire. Małżonkowie więc
zostali sami.
- Czy mam na sobie za dużo biżuterii? Głos jej lekko załamał się. Sądziłam, że na dworze
Nigdy w świecie jest przepiękna uśmiechnął się kapryśnie ale hrabiny St. Austel wkładały zwykle
rodzinne klejnoty.
Nie chciałam ich ruszyć skoro mi nic nie powiedziałeś.
Bardzo to opieszale z mej strony ale sądziłem, że skoro masz klucz od sejfu... Ojciec w każdym razie
dzielnie przyszedł z pomocą.
Czy to sarkazm? Nagle Vanessa poczuła, że cała jej odwaga opuszcza ją i tylko gniew, który ją ogarnął, pozwolił
jej odpowiedzieć.
Tak, to bardzo szczęśliwie, prawda?
Hubert był zdziwiony. Nie zdradziła dotąd żadnego sprytu.
Popatrzył jedynie na nią, ale oczy jego mówiły dostatecznie dużo. Zdawały się wyrażać pogardę i zrozumienie. Co to
mogło znaczyć?
Vanessa nie miała najmniejszego pojęcia, że jej mąż i jego krewni uważali małżeństwo lorda z córką żydowskiego
bankiera za mezalians. Wychowana była tak, że uważała siebie za szlachciankę córkę dumnej matki z rodziny
Montanianich. O genealogii ojca nie było nigdy mowy. Wywodził swój ród od setek lat z Portugalii, skąd pochodzili
najlepsi z jego rasy. O lichwie Vanessa nic nie wiedziała, a wiedziała natomiast, że wszyscy szanowali ojca, który
jest najlepszym i najmądrzejszym człowiekiem pod słońcem. Dlaczego więc w oczach Huberta jest ten obrażająco
wzgardliwy wyraz?
W tej chwili szereg aut zaczął się posuwać naprzód ku pałacowi i lord St. Austel, uchylając kapelusz, pożegnał żonę,
a zwracając się z jakąś wesołą uwagą do ciotki, odszedł razem z Karolem Langleyem na bok.
Przez cały czas, gdy ubierał się do obiadu, prześladowała go myśl o żonie, a pózniej, kiedy udał się do mieszkania
wujostwa na Belgrave Square, aby oczekiwać powrotu z królewskiego pałacu, nie chciał uświadomić sobie faktu, że
chciał zobaczyć Vanessę bez gronostajowego płaszcza w pełnym oświetleniu lamp.
Nikt nie zauważył w tłumie postaci Oskara Isaacsona, którego wzrok pełen tęsknoty i nienawiści spoczywał na córce
szefa.
47
Hubert, stary markiz, jego wuj, Ralf Dangerfield i Karol Langley rozmawiali w sali balowej w pałacu Hurlishire'ow,
kiedy lokaj oznajmił przybycie pana Levy.
Po raz pierwszy bankier był tutaj. Dobrą rzeczą jest być tak mądrym jak Beniamin Levy, ale jeszcze lepiej posiadać
jego zmysł humoru. Patrzał tak pogodnie na świat! Ocalił wiele zubożałych, świetnych rodzin, wielu młodych ludzi
postawił na nogi i przez wszystkich, którzy znali go bliżej, bardzo był poważany. Przyjmował postawę dobroczyn-
nego, cynicznego filozofa. Jeżeli głupcy zgrywają się i zadłużają majątki, lepiej by przyszli do porządnego
człowieka, a nie do łajdaka mówił sobie. %7łycie spędzał wśród książek, a jego mieszkanie w Paryżu było miejscem
spotkań uczonych i finansistów, ludzi wielkich umysłów i wybitnych polityków.
Tak więc lord St. Austel nie mógł nie lubić człowieka, który go przycisnął do muru. Inteligencja i kultura łączyły
tych dwóch mężczyzn z przeciwnych światów. Rozumieli się doskonale. Przy tym Beniamin Levy nigdy nie
powiedział nic niezręcznego, jak to czynili często jego arystokratyczni znajomi.
Rzecz była załatwiona musiał poślubić jego córkę i żyć z nią w zgodzie i miłości.
Hubert powitał więc swego teścia z zadowoleniem, choć bez entuzjazmu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]