do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf; download; ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Właściwie to nie jest całkiem normalne. – Skonsternowana, odwracam się do Joego.
– Czy Lucinda spała u nas kiedyś w ciągu tygodnia?
– Nie mam pojęcia. – Wzrusza ramionami. – Bywa tu często, więc nigdy nie
zwracałem uwagi na dzień tygodnia.
Spoglądam ponownie na detektyw Aspinall.
– Nie wiem – przyznaję, nieco zażenowana.
– Od kogo wyszła propozycja? – pyta. – Pamięta pani?
– Tak. Od Sally. Mówiła, że muszą popracować z Lucindą nad jakimś projektem.
Kate na pewno wie, o co konkretnie chodziło. Tak czy inaczej, Sally spytała, czy
Lucinda może zostać u nas na noc, żeby mogły pracować razem po południu
i wieczorem. Przyznam, że nie zwróciłam na to uwagi, bo jak wspomniał Joe,
Lucinda często u nas bywa.
– A co z dojazdem do szkoły następnego dnia? – pyta. – Czy pani Riverty mogła
uznać po prostu, że pani zawiezie obie dziewczynki?
– Nie, bo obie dojeżdżają do szkoły minibusem, który zabiera wszystkich uczniów
z Troutbeck.
– Do jakiej firmy należy minibus?
– South Lake Taxis – odpowiadam, a policjantka notuje szybko nazwę.
– Mogę o coś spytać?
– Proszę bardzo.
– Kiedy zniknęła Lucinda? Dojechała wczoraj do szkoły czy nie ma jej już całą
dobę?
– Jesteśmy niemal pewni, że zaginęła po zajęciach. Wiemy, że uczestniczyła
w ostatniej lekcji, bo sprawdzano wtedy obecność. Ale upewnimy się. Czy pani
zdaniem należało się spodziewać, że matka Lucindy zadzwoni, kiedy córka będzie
u państwa?
– Raczej tak, szczególnie znając Kate.
Czy Kate próbowała skontaktować się z Lucindą i nie dostała od niej żadnej
odpowiedzi? W przypadku Sally zdarzało się to nader często. Początkowo robiliśmy
jej awantury, ale po jakimś czasie, jak zapewne większość rodziców nastolatków,
daliśmy sobie spokój.
Staram się nie kłócić z Sally o głupstwa i wybierać starannie kwestie, które warte są
uwagi. Zrezygnowałam z walki o esemesy mniej więcej w tym samym czasie, gdy
przestałam jej wypominać wieczny bałagan w pokoju.
– Kate wysłała Lucindzie wiadomość, ale nie dostała odpowiedzi – mówi detektyw
Aspinall. – Zastanawiałam się, czy zaniepokoiłoby to panią na tyle, żeby zadzwoniła
pani do rodziców koleżanki, u której nocuje córka?
Myślałam przez chwilę. Czy naprawdę można mieć pretensje do Kate, że po
przedłużającej się ciszy nie sprawdziła, co się dzieje z Lucindą?
– Zdarzało się, że Sally spała u Lucindy i nie odpowiadała na moje esemesy.
Dziewczynki robią się roztrzepane, zapominają o całym świecie, kiedy czymś się
zajmą. Wie pani, jak to jest.
Najwyraźniej detektyw Aspinall nie wie, bo nie zareagowała na moją uwagę.
– Ale prawdę mówiąc – kontynuuję – kiedy Sally była u Lucindy, nigdy się o nią
nie martwiłam, bo wiedziałam, że jest pod opieką Kate. Gdyby nocowała u kogoś
innego, u koleżanki, której nie znam tak dobrze, być może zadzwoniłabym do jej
rodziców.
Wydaje się, że ta odpowiedź zadowala policjantkę, bo zamyka ten temat i wypytuje
mnie o samą Lucindę. Czy mogła coś ukrywać przed rodzicami? Gdy wydaje mi się,
że przesłuchanie dobiegło już końca, zadaję pytanie, z którym czekałam od samego
początku tej wizyty.
– Jak pani myśli, co się z nią stało?
– Nie jestem w stanie odpowiedzieć.
– Ale gdyby pani musiała. Gdyby trzeba było wybrać jakąś konkretną hipotezę, czy
powiedziałaby pani, że Lucinda…
– Na tym etapie sprawdzamy różne możliwości.
Kiwam głową. Miałam chyba nadzieję, że detektyw Aspinall uzna Lucindę
za uciekinierkę. Wtedy poczucie winy nie byłoby tak przytłaczające. Ale przecież
Lucinda nie odeszła z własnej woli. Dlaczego miałaby to robić?
– Jeszcze jedno – mówi policjantka rzeczowym tonem, podnosząc się z krzesła. –
Poprosimy, żeby opisali państwo szczegółowo wasz wczorajszy dzień od trzeciej po
południu.
– No dobrze, Charles… – Agentka nieruchomości przygląda mu się z uwagą, mruga
oczami. – Chcesz oglądać takie posiadłości jak ta, położone nad jeziorem, czy jesteś
otwarty na inne opcje?
– Prawdę mówiąc, wolałbym tylko te z dostępem do jeziora. Najchętniej kupiłbym
dom z hangarem dla łodzi, ale jeśli coś wpadnie mi w oko, nie będę wybrzydzał.
– Rozumiem. – Kiwa głową. – Jestem pewna, że ta posiadłość przypadnie ci
do gustu, jest naprawdę wyjątkowa.
Czeka z tyłu, gdy ona otwiera frontowe drzwi i wyłącza alarm, co oznacza, że
prawdopodobnie nikt tutaj nie mieszka. Wchodzi do środka i uśmiecha się do niego
promiennie, czekając na ochy i achy. Spodziewa się wyrazów zachwytu nad dębową
boazerią i oryginalnymi zdobieniami, jakby to ona budowała ten dom.
– Imponujące – oznajmia, żeby sprawić jej przyjemność, ale wcale tak nie myśli.
Właściciel tego domu nie ma za grosz poczucia smaku. Dywan na schodach jest tani
i brzydki, a witraż w przedsionku kiczowaty.
– Pokażę ci kuchnię – mówi kobieta. – Jest niesamowita.
Stuka obcasami o parkiet. Zauważa, że rozpruł się brzeg jej sukienki. Luźna
bawełniana nić przykleiła się do jej łydki.
– To wspaniałe pomieszczenie, pełne światła – mówi po drodze. – Idealne dla
rodziny, nie uważasz?
Nawet nie chce mu się komentować. Czuje się tak, jakby trafił do jednego z tych
okropnych programów o przeprowadzkach, w których kobiety zapewniają wszystkich,
że kuchnia jest „sercem domu”. Kobiety, które chcą „użytecznej przestrzeni, gdzie
cała rodzina może być razem”, a ich nastoletnie dzieciaki mają takie miny, jakby nie
mogły wyobrazić sobie nic gorszego.
Agentka podchodzi do przeszklonej ściany jadalni i pyta:
– A gdzie teraz mieszkasz?
– W Grasmere – odpowiada.
– Naprawdę? Nie słyszałam wcześniej twojego nazwiska, więc pomyślałam, że nie
jesteś stąd.
Nieudolnie próbuje wybadać, czy stać go na ten dom. Uśmiecha się i czeka
na więcej informacji. On milczy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl
  • Cytat

    Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster

    Meta