do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf; download; ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dawnym mieszkaniu. Chcę, Ŝeby Jack obudził się w BoŜe Narodzenie w swoim własnym łóŜku i
pobiegł do choinki, zobaczyć, co przyniósł mu Święty Mikołaj. Chcę, Ŝeby, tak jak ja i ty, na
zawsze zachował te wyjątkowe wspomnienia z dzieciństwa. - Jednak, w głębi duszy, miała
nadzieję, Ŝe moŜe i Jacques stanie się częścią tych wspomnień. - Przyjedziemy za to po świętach
- dodała z uśmiechem.
- Wiem. Ale nas juŜ tam nie będzie. Dlatego przyjechaliśmy. Postanowiliśmy wyruszyć
wcześniej i najpierw zatrzymać się u ciebie. Nie masz nic przeciwko temu?
- Przeciwko? Jestem zachwycona - zapewniła go Liza.
I rzeczywiście była. Kochała swą rodzinę i była z nią bardzo zŜyta. Choć nie pochwalali jej
decyzji, by nie mówić Jacquesowi o ciąŜy ani jej nie rozumieli, byli po jej stronie.
- Czy nasza obecność przez dzień czy dwa nie narobi za duŜo zamieszania w twoim Ŝyciu?
- Zamieszania? - powtórzyła Liza.
Edward wzruszył ramionami i zajął się rozwiązanym sznurowadłem swego synka.
- No, wiesz, w twoim Ŝyciu towarzyskim.
Liza zmarszczyła brwi. Podejrzewała, Ŝe za tą wizytą coś się kryje. JuŜ chciała go o to zapytać,
kiedy mały Eddie rzucił się ku drzwiom.
- Mama! Tu jesteśmy!
Liza spojrzała na idącą ku nim bratową. Obok niej dreptała jej mniejsza, ciemnowłosa kopia.
- Lizo, wyglądasz cudownie. Choć to właściwie nic nowego.
- Tak się cieszę, Ŝe was widzę - powiedziała Liza, przytulając bratową.
- Ja teŜ. - W oczach Elise pojawiły się figlarne ogniki. Odsunęła się odrobinę i spojrzała na Lizę.
- No, mów. Czy to prawda, co mówi mama? Znowu spotykasz się z tą kanalią, Gastonem?
Edward jęknął i ukrył twarz w dłoniach.
- Co to jest kanalia, ciociu Lizo? - zainteresował się czteroletni Eddie.
- To wścibski starszy brat, który, jeśli mu Ŝycie miłe, powinien zająć się swoimi sprawami.
Ale jej brat ani myślał zajmować się tylko swoimi sprawami. Wieczorem w jej domu i
następnego dnia po kolacji, kiedy dzieci poszły juŜ spać, namawiał, przekonywał, błagał. Kiedy i
groźby nie pomogły, poddał się.
- Nie rozumiem cię, Lizo. Jak moŜesz znów spotykać się z tym człowiekiem i nie powiedzieć
mu, Ŝe jest ojcem twojego syna!
- Nie gniewaj się, Edwardzie, ale to naprawdę nie twoja sprawa.
- Gów...
- Edwardzie. Umówiliśmy się, Ŝe nie będzie brzydkich słów - przypomniała mu Ŝona. -
Zapomniałeś, Ŝe w zeszłym tygodniu wezwano cię do szkoły, bo mały Eddie zaczął powtarzać to
twoje ulubione słówko?
Edward zarumienił się i zacisnął usta.
- Popełniłaś błąd, nie mówiąc Gastonowi nic trzy lata temu, kiedy zaszłaś w ciąŜę. Teraz
popełniasz kolejny, nie informując go, Ŝe ma syna - zwrócił się znów do siostry.
- MoŜliwe. Ale to mój błąd, Edwardzie, nie twój. Edward, wściekły, spacerował po pokoju.
Starszy od Lizy o pięć lat zanim zakochał się w swojej Ŝonie, był takim samym kobieciarzem jak
Jacques. I w dodatku twierdził, Ŝe do końca Ŝycia pozostanie kawalerem. Teraz, po ślubie, całą
swoją energię poświęcił odgrywaniu roli dobrego męŜa. Najwidoczniej małŜeństwo tak mu się
spodobało, Ŝe zapragnął tego samego dla swojej siostry.
- Uwierz mi, gdyby Elise urodziła moje dziecko, na pewno chciałbym o tym wiedzieć.
- Urodziłam twoje dziecko, kochanie. Nawet dwoje - przypomniała mu Elise.
- Tak. Ale dopiero po ślubie. - Edward złoŜył ręce na piersi i stanął przed fotelem, na którym
siedziała Liza. - MęŜczyzna ma prawo wiedzieć, Ŝe jest ojcem i ma syna.
- Pomoc w poczęciu dziecka nie czyni z męŜczyzny ojca - odparła Liza. I nie sprawia, Ŝe będzie
je kochał, dodała w duchu.
- Nie. Ale trzeba przynajmniej dać mu moŜliwość wyboru. Brat miał rację. Jacques ma prawo
zdecydować, czy chce być ojcem, przyznała Liza. Bardzo się jednak bała, Ŝe wiedząc o swoim
ojcostwie, mimo wszystko odrzuci swego syna.
Następnego dnia po południu Liza poŜegnała brata i jego rodzinę. Kiedy zamknęła za nimi
drzwi, słowa Edwarda wciąŜ dźwięczały jej w głowie.
Jacques zasługuje na to, by znać całą prawdę, powtarzała sobie w duchu. Zresztą tamtego
wieczoru po przyjęciu omal mu o wszystkim nie powiedziała. W jej oczach pojawiły się łzy.
kiedy przypomniała sobie tamtą straszną noc i jaką idiotką była, myśląc, Ŝe Jacques mógłby ją
kochać. Uzbrojona w jego miłość, pokonałaby dręczące go widma, pomogła mu je zwalczyć. Ale
on jej nie kochał. Tamtego wieczora znów się o tym przekonała.
Czując ten dobrze jej juŜ znany ból, odsunęła się od drzwi i weszła do pokoju syna. Podniosła z
podłogi misia i połoŜyła go obok śpiącego dziecka. Z dumą i miłością odgarnęła ostroŜnie blond
loczki z jego czoła i delikatnie pocałowała Jacka. To była rozsądna decyzja. Swoje uczucia
mogła zaryzykować, ale syna nigdy.
Słysząc dzwonek telefonu, otarła oczy i na palcach poszła do kuchni.
- Halo.
- Liza? Tu Aimee.
- Aimee! Jak się masz? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl
  • Cytat

    Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster

    Meta