do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf; download; ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

o kamień. Myrddin poślizgnął się, ale nie upadł, przytrzymał się dębu i szybko wyprostował.
Teraz ściskał w dłoni nóż.
Powinienem był uciec z Darią, pomyślał Roland, zaraz po tym jak poderżnąłem gardło
temu drugiemu. Zrozumiał, że za bardzo wierzył we własne siły, a teraz, jeśli zginie, ona
umrze zaraz potem. Przeklęty ze mnie głupiec, wyrzucał sobie w myśli.
Wielki przeciwnik przyparł go do mokrego, omszałego głazu. Przerzucał nóż z ręki do
ręki, uśmiechając się. Roland patrzył mu prosto w oczy i kiedy tylko zauważył, że wielkolud
jest gotów rzucić w niego nożem, odskoczył na bok. Usłyszał pośród deszczu świst ostrza, a
potem uderzenie metalu w skałę. Nóż odbił się od kamienia. Myrddin wrzasnął ze złości i
skoczył w stronę Rolanda, chcąc rzucić mu się na plecy.
Zaciskał dłonie na gardle Rolanda, który powoli, prawie tracąc przytomność, uniósł
nóż, ale wiedział, że już za pózno, wiedział... wiedział... Och, Boże, nie chcę umierać, nie
teraz... - pomyślał w przypływie strachu.
Nagle wśród deszczu zobaczył Darię stojącą nad Myrddinem. Nie dowierzając
własnym oczom, przyglądał się, jak uderza wielkoluda w głowę ciężkim kamieniem. Myrddin
odwrócił się, spojrzał na nią i westchnął, opadając na bok prosto w kałużę. Daria przyklęknęła
przy Rolandzie.
- Co z tobą? Och, gardło! Możesz mówić? - pytała zaniepokojona.
- Nic mi nie jest - wycharczał.
Potarł skostniałymi palcami szyję i poruszył głową. Mało brakowało, bardzo mało.
Zawdzięczał życie kobiecie, której miał zamiar się pozbyć jak starych sprzętów domowych.
Spojrzał na jej białą, umytą deszczem twarz.
- Dziękuję - powiedział. - Uciekajmy. Jechali pośród gór do doliny Afon Honddu.
- Toż to zupełne pustkowie - powiedziała Daria cicho, patrząc na nagie skały.
Roland skinął. Był tak zmęczony, że ledwie mógł myśleć.
- Poczekaj, niedługo dotrzemy do opactwa Llanthony. Zbudował je sto pięćdziesiąt lat
temu hrabia Hereford, ale mnisi nie mieli zamiaru mieszkać na takim odludziu, czy jak to oni
sami się wyrazili: gdzie ptaki zawracają. Wyjechali więc do Gloucester. W każdym razie jest
jeszcze kilku upartych mnichów, którzy mieszkają na tym pustkowiu. Przyjmą nas, pozwolą
się ogrzać i przespać noc.
Darii zdało się to cudownym pomysłem.
Przeor powitał ich przed niewielkim kościółkiem i słysząc, że szlachcic i jego młodszy
brat potrzebują schronienia, zaproponował im niewielką celę. Architektura opactwa była
równie surowa, jak otaczająca je natura. Budynek był zimny i nieprzytulny. Daria drżała z
chłodu, kiedy przeor prowadził ich do niewielkiej komnaty jadalnej, gdzie zwykle posilało się
pozostałych w opactwie dwudziestu dwóch mnichów. Teraz nie było tu nikogo. Było zbyt
pózno. Zakonnicy odmawiali modlitwy w kaplicy. Roland odczuł ulgę. Nawet mnisi, którzy
nie byli od dawna wśród ludzi, mogli rozpoznać w Darii niewiastę i zadawać pytania, na które
on nie chciał odpowiadać.
Niski mnich w kapturze przyniósł chudą polewkę, trochę ciemnego chleba i zostawił
ich samych. Przeor przedstawił im brata Markusa, a potem sam odszedł, nie mając już nic do
roboty. Posiłek smakował Darii jak najlepsze dania. Nic nie mówiła, pochłaniała tylko
wszystko, co jej podsunięto. Kiedy skończyła, podniosła wzrok. Roland przyglądał się jej.
Rękę miał uniesioną, wkładał coś do ust.
- Co się stało? Czy ci w czymś uchybiłem? Dziewczyna mówiła cicho, by nikt ich nie
słyszał: - Aóżko, prawdziwe łóżko.
Roland potrząsnął głową i zaczął znów jeść. -Prawdę mówiąc, to będzie tylko barłóg
ze słomy, ale na pewno suchy.
Tak też było. Zwiece dał im brat Markus. Roland z westchnieniem ulgi zamknął drzwi
do mnisiej celi. Był tam tylko wąski barłóg i dwa koce. Roland podszedł do posłania i lekko
przycisnął je pięścią.
- Słoma. Wygląda na dość niewygodne, ale są koce, więc nie zamarzniemy.
- My?
- Tak - powiedział, nie zwracając na nią uwagi i zdjął buty. - Ach - przypomniał sobie
nagle, spojrzawszy na dziewczynę - oburza cię, że musisz spać ze mną? Nie rozumiem.
Spałaś oparta o mnie przez ostatnie dwie noce.
Nic nie powiedziała. Tak naprawdę cieszyła się, że może spać u jego boku. Teraz było
inaczej, niż kiedy spali w jaskini.
- Nie przeszkadza mi to, Rolandzie, naprawdę.
- Nie bądz niemądra, Dario. Jestem tak zmęczony, że nie ma dla mnie znaczenia, czy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl
  • Cytat

    Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster

    Meta