[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Tak, Wasza Wysokość.
Filip zrobił kilka kroków, po czym odwrócił się i dodał:
- Poza pracą proszę mówić do mnie po imieniu.
- Dobrze, Filipie...
To zabrzmiało tak dziwnie, że Lizzy lekko się speszyła.
- Dobranoc, Lizzy - powiedział z uśmiechem.
Kiedy zniknął za drzwiami, Lizzy zdała sobie sprawę, że ona też bezwiednie
104
S
R
się uśmiechnęła. To był ciężki, ale wspaniały dzień.
- Czego chciał? - spytał Ethan, stając za jej plecami.
Lizzy odwróciła się, aby mu opowiedzieć o rozmowie z jego bratem, lecz w
ostatniej chwili się powstrzymała.
- Rozmawialiśmy.
- Idziemy?
- Tak. Jestem wykończona.
- Mam cię odwiezć do domu czy wolisz, żebym został na noc?
Z jednej strony czuła się tak zmęczona, że marzyła o samotności, z drugiej nie
chciała być sama.
- Zostań ze mną.
Książę został na noc. Następnego dnia wstali pózno, wzięli prysznic i Ethan
zaprosił ją na obiad. Tym razem poszli do restauracji, zrywając z tradycją zama-
wiania jedzenia do domu. Po raz pierwszy nie musieli się obawiać, że ktoś ich zo-
baczy. Poranne gazety informowały o narodzinach królewskiego potomka i zarę-
czynach księcia, dlatego wszyscy przyglądali im się z ciekawością. Kilkanaście
osób złożyło im gratulacje.
Lizzy krępowało takie zainteresowanie. Nie lubiła zwracać na siebie uwagi.
Nie było to jednak takie straszne, jak przypuszczała. Trochę ją to dziwiło, ale mu-
siała się przygotować na pewne zmiany w swoim życiu, przynajmniej na jakiś czas.
Kiedy wrócili pod jej dom, okazało się, że z rozgłosem wiąże się wiele nie-
przewidzianych sytuacji. Przed wejściem do budynku kłębił się tłum fotoreporte-
rów, a przy krawężniku stały wozy transmisyjne różnych stacji telewizyjnych. Poli-
cja próbowała przywrócić porządek na ulicy.
- Boże! - wyszeptała Lizzy, zakrywając usta.
- Tego się obawiałem - westchnął Ethan.
- Kto im powiedział, gdzie mieszkam?
- Prasa wie wszystko - wyjaśnił, jakby to było oczywiste.
105
S
R
Miał rację. Prasa na Wyspie Morgana była niewiele lepsza od brytyjskiej.
- Nie mogę w to uwierzyć.
- Czy jest inne wejście do budynku?
Lizzy potrząsnęła głową. Jedyna droga prowadziła przez tłum dziennikarzy
okupujących chodnik.
Kiedy byli blisko, Ethan nagle ostro skręcił w lewo i zawrócił.
- Dokąd jedziemy?
- Do mnie. Możesz u mnie mieszkać, dopóki sytuacja się nie uspokoi.
- Jak długo to potrwa?
- Dzień lub dwa.
- Nie mam ubrań na zmianę.
- Chcesz z nimi rozmawiać? - spytał, patrząc wymownie w lusterko.
- Nie - westchnęła.
- Wyślę kogoś po twoje rzeczy.
Nie, na to też nie mogła się zgodzić. Nie chciała, żeby obcy człowiek szperał
w jej szafie.
- Poproszę Maddie. Ma klucze do mojego mieszkania.
Wyjęła z torebki telefon komórkowy i zadzwoniła do przyjaciółki. Nikt nie
odbierał. Prawdopodobnie Maddie dowiedziała się o zaręczynach Lizzy i była na
nią zła. Trudno się było dziwić, biorąc pod uwagę jej poglądy. Lizzy nagrała się na
sekretarce, prosząc o telefon, potem wysłała jej mejla. W swojej skrzynce znalazła
dwanaście wiadomości, głównie od dziennikarzy. Wszyscy chcieli przeprowadzić z
nią ekskluzywny wywiad i dowiedzieć się, jak z Kopciuszka przemieniła się w
księżniczkę. Skasowała wszystkie wiadomości. Była też wiadomość od matki i od
jednej z sióstr. Postanowiła wysłuchać ich pózniej. Zwykle dzwoniły, kiedy czegoś
potrzebowały, a potem znów o niej zapominały. Pewnie teraz obiecywały sobie
złote góry i marzyły o przeprowadzce do pałacu.
Ethan jechał wzdłuż wybrzeża w stronę swego domu, a Lizzy z przerażeniem
106
S
R
zastanawiała się, czy nie powinna zmienić numeru telefonu. Zjechali do podziem-
nego garażu. W środku było dużo sportowych samochodów i limuzyn. Kiedy zna-
lezli się w windzie, Ethan nacisnął ostatni guzik.
Mieszkanie księcia zaskoczyło Lizzy przestrzenią i minimalistycznym stylem.
Kuchnia, jadalnia i salon nie były przedzielone ścianami i miały podwyższone
sklepienie. W wystroju przeważała czerń, biel, chromowane dodatki, szkło i stal.
Trudno się tu było dopatrzeć kobiecej ręki.
- Oto moje mieszkanie - oznajmił z dumą Ethan.
- Jakie... schludne.
- Wiem, jest zimne i bezosobowe - powiedział, zamykając za sobą drzwi. -
Wynająłem je tylko do czasu znalezienia czegoś lepszego.
- Bardzo tu czysto - zauważyła Lizzy, kładąc torebkę na szklanym blacie sto-
łu.
- Rzadko tu bywam. Mam sprzątaczkę, która przychodzi w poniedziałki, śro-
dy i piątki. Chcesz zobaczyć resztę?
- Jest jakaś reszta?
- Cztery sypialnie - zaśmiał się Ethan. - Mój gabinet i cztery łazienki.
- No to chodzmy.
Pozostałe pokoje były urządzone w podobnym stylu. Sypialnia Ethana była
[ Pobierz całość w formacie PDF ]