[ Pobierz całość w formacie PDF ]
koszami pełnymi resztek z porannego połowu.
Chodzmy na przystań powiedział. Tam na
chwilę usiądziemy i czegoś się napijemy. Potem zabiorę
cię do Chorio, na wzgórza, do tawerny Anny. Zjemy
u niej kolację.
I zdobędziemy ten numer telefonu.
Pamiętam o tym uspokoił ją. To jeden z dwóch
celów naszej wizyty w tym miejscu. Drugim jest miłe
spędzenie wieczoru.
Zeszli nad wodę do małej knajpki.
TAJEMNICA LEKARSKA 71
Stąd dobrze widać zatokę i jachty dorzucił Michae-
lis. Zabawnie jest obserwować turystów, jak się przygo-
towują do wyjścia do miasta. Bogaci właściciele jachtów
nieraz nie bardzo wiedzą, jak się wypada ubrać, żeby się
dobrze zabawić.
Sara spojrzała na swoje wytarte dżinsy.
Ja przynajmniej mam odpowiedni strój...
Młody Grek zbliżył się do ich stolika.
Czego się napijesz? spytał Michaelis swoją
towarzyszkę.
Mamy wszystko oznajmił z szerokim uśmiechem
kelner. A pierwszy drink jest u nas za darmo.
Był tak radosny i swobodny, że Sara poczuła, jak
opuszcza ją nerwowe napięcie.
Proszę mi dać coś bardzo lokalnego...
Kelner lekko się skłonił.
A pan, doktorze? zapytał jeszcze.
To samo co dla pani.
Chłopak zniknął, a z wnętrza tawerny doszły ich
dzwięki muzyki. Po chwili drinki pojawiły się na stole.
Michaelis dolał do szklanek wody z dzbanka, a Sara
obserwowała, jak pod wpływem wody napój mętnieje.
Wypijmy za nasz wieczór na wyspie! Michaelis
wzniósł toast i stuknęli się szklankami.
Sara wypiła łyk i poczuła przyjemne ciepło roz-
chodzące się po całym ciele. W oczach Michaelisa
dostrzegła dziwny wyraz: jakby gdzieś odpłynął i przeży-
wał jakieś dawne wspomnienia.
Wskazała palcem wzgórza.
Zobacz, słońce zachodzi za naszymi wiatrakami
powiedziała.
Wyraz jego twarzy zmienił się.
72 MARGARET BARKER
Za naszymi wiatrakami powtórzył cicho. Bardzo
ładnie to ujęłaś. Lubię twój entuzjazm, to, że cieszysz się
życiem.
Nie kryła zdziwienia.
To ma być komplement?
Po prostu tak cię widzę odparł. Pamiętam, że to
zrobiło na mnie wrażenie już pierwszego razu, kiedy
odwiedziłem was w Londynie.
Położył rękę na jej dłoni i nie cofnęła jej.
Nie wiedziałam szepnęła. Byłeś wtedy żonaty.
A ty miałaś dopiero szesnaście lat i strasznie się
nabijałaś z mojej angielszczyzny...
Uśmiechnęła się do wspomnień.
Nie nabijałam się. Poprostuzawsze, jakprzychodzili
do rodzicówgoście, dostawałyśmy atakówśmiechu na samą
myśl, że mamy być grzeczne. A ty z tym moim trądzikiem
też...
Proszę, nie przypominaj mi tego. Uścisnął jej rękę.
Teraz kończymy pić i zabieram cię na kolację. Pod
warunkiem, że nie będziesz drwiła z mojego akcentu.
A ty przestaniesz robić aluzje do moich krost!
Jakich krost? Ty nigdy nie miałaś nic takiego!
Wstali. Wziął ją za rękę i poszli wzdłuż nabrzeża.
Atmosfera została rozładowana i mogli teraz spokojnie
udawać parę przyjaciół.
Z tarasu tawerny Anny rozciągał się cudowny widok.
Pod sobą mieli dachy domów, dalej widniało morze
i pasmo należących do Turcji gór, osłoniętych lekką
pomarańczową mgiełką. Dotarli tu stromą drogą między
przepaściami i Sara za każdym zakrętem powstrzymywa-
ła ze strachu oddech.
TAJEMNICA LEKARSKA 73
Michaelis prowadził szybko i pewnie, ale nie mogła
się nie bać, kiedy na przykład mijali autobus. Tak czy
inaczej odetchnęła z ulgą, kiedy wreszcie zajechali pod
tawernę.
Anna okazała się tęgą Greczynką w nieokreślonym
wieku. Na widok Michaelisa uśmiechnęła się serdecz-
nie.
Witaj, kalispera! wykrzyknęła.
Kalispera! odparł. Dobry wieczór, to jest Sara,
nasza nowa pielęgniarka.
Witaj, Saro. Napijesz się czegoś? Pierwszy drink
jest za darmo.
Z przyjemnością odrzekła Sara z uśmiechem.
Kiedy właścicielka zniknęła za zasłoną z muszli, Sara
mrugnęła okiem do Michaelisa.
Pierwszy drink jest zawsze za darmo? zapytała.
Skinął głową.
Na ogół tak. Zwłaszcza dla przyjaciół i stałych
mieszkańców wyspy odparł.
Kiedy tradycyjny dzbanek pojawił się na stole, Sara
postanowiła tym razem zachować ostrożność.
Poproszę więcej wody powiedziała.
Michaelis zaprosił Annę.
Znajdziesz trochę czasu, żeby się z nami napić?
Chcielibyśmy chwilkę porozmawiać.
Dla przyjaciół zawsze mam czas odparła. Nalała
sobie szklaneczkę i przysiadła się do nich.
Chodziliśmy razem do szkoły wyjaśnił Michaelis
Sarze.
Anna uśmiechnęła się i od razu odmłodniała. Nie
wydawała się już o wiele od niego starsza.
Jesteśmy w tym samym wieku uściśliła. Trzy-
74 MARGARET BARKER
dzieści siedem lat, jak ten czas leci. I do tego czwórka
dzieci. Westchnęła. Strasznie je kocham, ale roboty
mam mnóstwo.
Michaelis nagle posmutniał. Obie to zauważyły.
O czym chciałeś ze mną porozmawiać? zapytała
Anna.
O twojej australijskiej koleżance. Zapomniałem, jak
ma na imię, ale wiesz, o kogo mi chodzi. Odwiedziłaś ją
w zeszłym roku, prawda? Byłaś u niej na wakacjach
z dziećmi...
Masz na myśli Sylvię? Anna nie kryła zdziwienia.
Tak, przed laty wyszłatuzamąż, urodziła dziecko...
Anna przerwała mu zniecierpliwiona.
Nie musimy znowu tego wałkować! zauważyła.
Odstawił szklankę.
Obawiam się, że musimy. Córka Sylvii odwiedziła
mnie dzisiaj i...
Okazała się nieprzejednana.
Nie chcę tego słuchać. Sylvia przez całe życie
próbowała zapomnieć o tym dziecku i o tym, jak ją tutaj
potraktowano. Przyrzekłam jej, że nigdy nie wspomnę
o tej tragedii. Ona ma teraz nowe życie. Wreszcie dostała
rozwód i wyszła za Dona, mają trójkę cudownych dzieci,
nie potrzebuje...
Przerwała na widok jego wyrazu twarzy.
To sprawa życia i śmierci rzekł spokojnym
głosem. Ariadne, córka Sylvii, musi mieć przeszczepio-
ną nerkę, inaczej umrze.
Anna nerwowo odrzuciła włosy.
To straszne. Nie mogę się wypowiadać w imieniu
Sylvii, ale boję się, że powrócą tamte wspomnienia, jak
mąż i jego rodzice wygnali ją z domu, kiedy się okazało,
TAJEMNICA LEKARSKA 75
że telefonowała do Dona do Australii. Ona... nade
wszystko próbowała zapomnieć.
Nie sądzisz, że Sylvia zechce uratować córce życie?
Jego słowa zrobiły na niej wrażenie. Anna nagle się
zdecydowała.
Jako matka wiem, że tak. Zrobiłabym wszystko dla
moich dzieci. Dam wam jej numer telefonu, ale sama do
niej nie zadzwonię. Spróbujcie, może uda się coś zrobić.
Skoro nie ma innego wyjścia...
Michaelis odetchnął z ulgą.
Dziękuję, zadzwoni do niej Sara. Sylvii chyba
łatwiej będzie rozmawiać o takich sprawach z kobietą,
prawda?
Anna uśmiechnęła się smutno.
Wiedziałeś, że ci nie odmówię i dam ten numer, co?
Odwzajemnił jej uśmiech.
Wiedziałem, że zawsze można na ciebie liczyć.
Przecież codziennie przynosiłaś mi do szkoły słodycze
i dokarmiałaś mnie na przerwie.
Wybuchnęła śmiechem.
Bo mi się strasznie podobałeś. Byłeś najfajniejszym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]