[ Pobierz całość w formacie PDF ]
siebie, w milczeniu patrzyli na wodę i czekali na kolejne posunięcie
196
RS
szaleńca. Znając zakończenie książki, Doug bał się spuścić Sashę z
oczu na dłużej niż kilka minut, a i to niechętnie.
Policjanci przesłuchali młodego człowieka z lodziarni. Okazało
się, że mieszka na stałym lądzie, a na wyspę dojeżdża. Tamtego dnia
za ladą towarzyszył mu mężczyzna w średnim wieku. Młodzieniec nie
dopytywał, kim tamten jest, po prostu uznał, że to wspólnik
właściciela. Nigdy więcej go nie widział.
Atmosfera niepewności coraz bardziej męczyła zakochanych.
Oboje czuli się bezsilni, zwłaszcza Doug złościł się, że nie może
rozwiązać problemu. Chciał wywiezć Sashę do Nowego Jorku albo w
jakieś inne miejsce, gdzie nic by jej nie groziło. Ale jak wyjaśniła
policja, wyjazd niczego by nie rozwiązał; przeciwnie, mógłby opóznić
dochodzenie, a nawet narazić Sashę na jeszcze większe
niebezpieczeństwo. Przynajmniej wyspa ma niedużą populację i
łatwiej jest mieć wszystkich na oku. Zwłaszcza kilkunastu
ekscentryków oraz świeży przybysze znajdowali się pod stałą
obserwacją.
W czwartek póznym popołudniem Doug wpadł do gabinetu
Sashy.
- Chodz, mała. Ruszamy do miasta. Przyda nam się zmiana
otoczenia, poza tym lodówka jest prawie pusta.
- Sam jedz - mruknęła, nie odwracając się od komputera.
- Mowy nie ma. Nie zostawię cię samej w domu.
- Na miłość boską, Doug! - zirytowała się. - Nie jestem
dzieckiem, którego trzeba ciągle pilnować. - Z brodą wspartą na dłoni
wpatrywała się tępo w pusty ekran. - Nic złego mi się nie stanie.
197
RS
Wszedł głębiej do pokoju.
- Jedziesz ze mną i już! - oznajmił z irytacją.
- Nie jadę.
- Sasho...
Posłała mu pełne złości spojrzenie.
- Cholera jasna, nie możesz mi rozkazywać! Mam tego dość!
Czuję się jak więzień, jakbym była w areszcie domowym! Wiesz, co
ci powiem? Nie mogę się doczekać, kiedy ten facet wykona kolejny
ruch. Bo dłużej nie wytrzymam!
Doug zmrużył oczy.
- Tak bardzo cię męczy moje towarzystwo?
- Dobrze wiesz, że nie o to chodzi! Po prostu nie rozumiem,
dlaczego nie możemy przez godzinę być z dala od siebie. - Na
moment zamilkła. - Nie jadę do miasta. Koniec, kropka.
Zła na siebie za swój ton, za to, że jest taką niewdzięcznicą, bo
przecież Doug chce dla niej jak najlepiej, ponownie wbiła wzrok w
ekran komputera.
Tydzień temu, ba, nawet jeszcze wczoraj, Doug przypuszczalnie
okazałby więcej zrozumienia. Ale przedłużający się stan niepewności
sprawiał, że jego również ogarniała coraz większa frustracja.
- W porządku. Nie chcesz, to nie. Do zobaczenia pózniej.
Obróciwszy się na pięcie, energicznym krokiem opuścił gabinet.
Przez moment Sasha siedziała bez ruchu. Dopiero gdy usłyszała trzask
drzwi, a potem pisk opon, chwyciła się za głowę. Jak mogła zachować
się tak okropnie wobec mężczyzny, którego kocha, a który tak wiele
jest gotów dla niej poświęcić? Wobec mężczyzny, który niczemu nie
198
RS
zawinił? To ją, Sashę, ktoś próbuje skrzywdzić; to ona zalazła komuś
za skórę. A Doug cierpi nie za swoje grzechy.
Zirytowana, wstała od biurka, chwyciła kurtkę i wybiegłszy z
domu, skierowała się na plażę. Potrzebowała zmiany otoczenia.
Wolałaby wycieczkę do miasta w towarzystwie Douga, ale skoro nie
potrafiła nad sobą zapanować, musi zadowolić się spacerem. Kiedy
wróci, przeprosi Douga za swój wybuch.
Przez cały dzień świeciło słońce. Teraz chyliło się już ku
zachodowi, a na niebie pojawiło się kilka rozproszonych chmur. O tej
porze roku dni były potwornie krótkie. %7łycie tak szybko upływa,
przemknęło jej przez myśl. Skoro tak, i skoro w głębi serca wie, że
chce poślubić Douga, to dlaczego wstrzymuje się z przyjęciem jego
oświadczyn? Na co czeka? Na jakiś znak?
Przyszłości nikt nie zna. Nie ma gwarancji, że dwoje
zakochanych będzie żyło długo i szczęśliwie do końca swych dni.
Swoim zachowaniem Doug na każdym kroku udowadniał jej, że ją
kocha. Czy powinna go karać za coś, co Sam
Webster uczynił ponad dziesięć lat temu? Czy powinna karać
samą siebie?
Trwał odpływ. Ze spuszczoną głową wędrowała wolno po
[ Pobierz całość w formacie PDF ]