[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- 111 -
S
R
dłużej czekać, posiadł ją i kochał z dziką gwałtownością. Nie znał innego
sposobu, by wyrazić, że pragnie, by należała do niego już na zawsze.
Pózniej, dużo pózniej, kiedy leżał w ciemności obok śpiącej żony,
pomyślał, że seks z nią jest doświadczeniem podobnym do umierania. Za
każdym razem, kiedy się z nią kochał, kradła mu cząstkę duszy. Niebawem nie
pozostanie w nim nic, co by nie należało do niej.
Mieli przed sobą rok. Tamtego wieczoru w Austin oszalały z wściekłości
na myśl, że dziewczyna, którą pokochał, okazała się na tyle cyniczna, by
wykorzystać w grze o sławę i bogactwo jego nienarodzone jeszcze dziecko,
powiedział jej, że zostanie jego żoną na rok. I pozostał głuchy na jej prośby, by
jej wysłuchał, by uwierzył w jej niewinność. Teraz, gdy patrzył na jej uśpioną
twarz, zaczynał rozumieć, że rok mu nie wystarczy. Chciał, by została z nim na
zawsze.
Ale wiedział teraz, że kocha ją o wiele za bardzo, by ją zatrzymywać przy
sobie siłą. Na myśl o tym, że zastraszył ją i zmusił do małżeństwa, poczuł
przypływ pogardy do samego siebie. Zerwał się i wyszedł na balkon.
Regina obudziła się w ciemności i stwierdziła, że jest sama. Serce ścisnęło
jej się boleśnie. Nico odszedł od niej. Najpierw kochał się z nią przez wiele
godzin, a potem zostawił ją bez słowa. Rozczarowała go? Może, jako małżonka
księcia, powinna się zachowywać chłodno i powściągliwie, nawet w sypialni?
Może uważał, że żarliwe pieszczoty, którymi go obdarzała, przystają kochance,
ale nie żonie i matce jego dzieci? Jeśli tak, to jej striptiz na balkonie musiał
uznać za szczyt złego smaku.
Zgnębiona, wstała, by pójść do łazienki. I zobaczyła na balkonie jego
postać, oświetloną srebrnym światłem księżyca.
- Nico?
- Wybacz mi - powiedział.
W jego głosie była pogarda, odraza. Tak jak się obawiała.
- 112 -
S
R
- Nie rozumiem - wyjąkała, starając się ukryć ogarniające ją przerażenie. -
Co miałabym ci wybaczyć?
- Nie panowałem nad sobą - mówił gorączkowo. - Nie chciałem tego.
Naprawdę. Nie byłem sobą.
Nie chciał się z nią kochać. Ale zrobił to, a teraz czuł do niej wstręt.
- Chyba mamy takie szczęście, że różne rzeczy wymykają nam się spod
kontroli. - Starała się uśmiechnąć, ale usta je drżały. - Ja też cię przepraszam,
Nico.
- Wiesz, wtedy, w Austin, musiałem kompletnie zwariować. Byłem
arogancki, zaślepiony. Myśl, że cynicznie zapolowałaś na księcia, doprowadzała
mnie do szału. Nie myślałem jasno.
- O czym ty mówisz?
- Pomyliłem się co do ciebie. Nie mogę cię zmusić, żebyś ze mną została.
Nie potrafiłbym.
Serce waliło jej tak mocno, że prawie nie słyszała, co mówił. Dotarło do
niej tylko jedno. Chciał, żeby zniknęła z jego życia.
- Mam wyjechać? - spytała martwym głosem.
Nie odpowiedział. Wpatrywał się w ogród, zalany światłem księżyca.
- W porządku. Rozumiem - podjęła, walcząc ze łzami. - Wyjadę jutro,
razem z moją rodziną.
- Nie chciałem cię zranić - powiedział głucho.
Stłumiła szloch.
Nie chciałeś mnie zranić, ale to zrobiłeś. Pozwoliłeś, bym uwierzyła,
przez jedną, szaloną chwilę, że jestem kimś wartym miłości. %7łe mnie kochasz i
akceptujesz, taką, jaka jestem.
A teraz odarłeś mnie ze złudzeń.
Limuzyna sunęła wzdłuż wybrzeża. Milcząca i blada Regina odwróciła
się do okna, by uniknąć pytających, zatroskanych spojrzeń rodziców. Nagle w
polu jej widzenia pojawiła się ławka pod cytrynowym drzewkiem. To na niej
- 113 -
S
R
siedziała, gdy po raz pierwszy zobaczyła Nica. Nie mogła tak po prostu minąć
tego miejsca i odjechać.
- Proszę zatrzymać samochód - krzyknęła. - To potrwa minutkę - dodała,
gdy zdziwiony szofer zahamował przy krawężniku.
Wysiadła i powoli, jak we śnie, poszła w stronę plaży, wpatrzona w
szafirowe morze i biały jacht majestatycznie kołyszący się na falach. Dotarła do
ławeczki w cieniu cytrynowego drzewka i osunęła się na nią, bezsilna wobec
rozpaczy, która dławiła jej serce.
To miejsce było tak piękne, że to aż bolało. Nagle nie widziała już
niczego, oślepiona przez łzy. Ukryła twarz w dłoniach i rozszlochała się, nie
dbając o to, że ktoś może ją zobaczyć.
- Cara?
Płakała tak bardzo, że nie usłyszała go w pierwszej chwili.
- Cara! Kochanie. Tesorina.
- Nico? - Zerwała się, mrugając, by powstrzymać łzy. Nie mogła
uwierzyć, że naprawdę go widzi.
Sama nie wiedziała, kiedy się znalazła w jego ramionach.
- Dlaczego płaczesz, ukochana? - spytał szeptem. Jego duża, ciepła dłoń
gładziła uspokajająco jej włosy, ramiona i plecy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]