[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ja - nie mógł się swobodnie poruszać między ludzmi...
Posuwaliśmy się niespiesznie, delektując się czystym powietrzem. Nagle między drzewami
przemknął na koniu facet w czarnej pelerynie, która zatrzepotała niczym skrzydła dzikiego ptaka.
Koń pogalopował, jakby frunąc kilka centymetrów nad ziemią - bezgłośnie, nie wydając dzwięków
przy uderzeniach kopyt o ziemię. W końcu rozpłynął się w mroku rzucanym przez konary starych
buków.
Jezdziec znowu pojawił się i znikł. Co tu jest grane? - myślałam. Jacek te\ wszędzie węszył
aferÄ™:
- Ten magik wcią\ się tu kręci. On specjalnie się przebiera w te fatałaszki, \eby nie mo\na
było go rozpoznać.
- Daj spokój temu biednemu człowiekowi. Jakiś student dorabia sobie pewnie na wakacjach,
fotografując się w przebraniu z dziećmi, a ty zaraz przyczepiasz mu ogon - skomentowałam, choć te
słowa wcale nie były zgodne z tym, co sądziłam w duchu. Powiedziałam tak, gdy\ nie chciałam
rozbudzać wyobrazni Jacka. Ale on i tak wiedział swoje:
- Batura śledzi nas w przebraniu - wypalił rozradowany.
- Zwariowałeś?! - popukałam się w czoło. - Batura udaje Zorra. Tego jeszcze nie było! -
przekomarzałam się z bratem. - Chyba oboje przesadzamy, braciszku. Wracajmy do hotelu, bo
oboje dostajemy manii prześladowczej...
26
ROZDZIAA PITY
KWIATY, BILECIK I ZAPROSZENIE " CO PREZES FAN CLUBU WIE O STROCSKIM?
" SAUśBOWE MIESZKANIE " KOLEJNA KRYPTA ZDEWASTOWANA " CZY
SIOSTRZENICA UMIE PROWADZI SAMOCHÓD? " PAN SAMOCHODZIK I JEGO
WEHIKUA " ROZTOKA " SKARB W GROBOWCU UBOGICH ZAKONNIKÓW? "
NIEDOSTPNY PAAAC
Po powrocie do swego pokoju nie mogłam oprzeć się wra\eniu, \e coś jest w nim nie tak, jak
być powinno. Szybko jednak spostrzegłam pozostawiony na nocnej szafce bukiet ró\. Ró\e
roztaczały wyjątkowo intensywny zapach, pochodziły bowiem z ogrodu, a nie z kwiaciarni, i nie
były przemro\one; przetrzymywane w chłodniach kwiaty tracą zapach. Te z mojej komody ktoś
zerwał w ogrodzie, a wniosła je do mojego pokoju zapewne jakaś osoba z hotelowej obsługi - ktoś,
kto miał dostęp do zapasowego kompletu kluczy do apartamentu.
Z ciekawością zerknęłam do przyczepionego do wiązanki bilecika ozdobionego
pergaminowym wałeczkiem, ciągnącym się przy krawędziach kartki. Wewnątrz napisano odręcznie
piórem z granatowym nabojem:
Mam nadziejÄ™, \e kwiaty podobajÄ… siÄ™ i zatrzyma je Pani w apartamencie.
Jestem Pani najwierniejszym fanem. Chciałbym poznać Panią, zatem ośmielam się zaprosić
Panią na kolację, choć nie wiem, czy gwiazda Pani formatu zgodzi się spotkać ze zwykłym
śmiertelnikiem. Będę czekał na Panią w hotelowym holu o 20:00.
Z szacunkiem
Krzysztof Stroński
Zwykłym śmiertelnikiem - có\ to ma znaczyć?! A ja, kim jestem - niezwykłym
śmiertelnikiem? Z\ymałam się, gdy nie znający mnie ludzie narzucali mi maskę zarozumiałej,
niedostępnej gwiazdeczki! Nie byłam ani nie jestem taka.
Zmięłam liścik i cisnęłam nim przed siebie. Papier bezszelestnie poturlał się pod komodę,
zatrzymując się przy wygiętej nó\ce. Pomimo ogarniającej mnie złości klęknęłam i po omacku
znalazłam zwitek. Podniosłam go i rozprostowałam kartkę. Ponownie odczytałam nakreślony
wewnÄ…trz tekst.
Stroński, Krzysztof Stroński - próbowałam zmusić swoje szare komórki do pracy, ale wcią\
nic mi to nazwisko nie mówiło. Przyszedł mi do głowy jeszcze jeden pomysł i zatelefonowałam do
prezesa mojego autoryzowanego fan clubu. Poprosiłam o sprawdzenie, czy niejaki Krzysztof
Stroński figuruje w spisie jego członków. Nieznajomy podawał się przecie\ za najwierniejszego
fana . Lecz w rejestrze klubowiczów takiego nazwiska nie było. Nale\y jednak zaznaczyć, \e nie
ka\dy fan musi od razu być członkiem fan clubu.
Po bezowocnej próbie zidentyfikowanie owego Strońskiego podarłam bilecik, ostatecznie
porzucając perspektywę kolacji z nieznajomym facetem i zeszłam do restauracji na obiad.
- Skąd wiesz, \e stryjek chce się z nami zobaczyć po południu? Przecie\ nie zostawił dla nas
\adnej wiadomości w hotelowej recepcji - posilając się apetycznym barszczem z uszkami,
próbowałam odgadnąć, jakim to tajnym kanałem odbywa się przepływ informacji pomiędzy
27
stryjkiem Tomaszem a Jackiem. - I skąd w ogóle wczoraj wiedziałeś, \e on przyjechał do Ksią\a?
- Tajemnica!
- Jacek, to nie fair! Przecie\ gramy w jednej dru\ynie...
- Ty te\ masz swoje babskie tajemnice i nigdy mi ich nie zdradzasz, więc nie \ądaj ode mnie,
\ebym wyjawiał ci moje sekrety.
Wzruszyłam ramionami i udawałam, \e przed chwilą nie było \adnej rozmowy. Wiedziałam,
\e je\eli mój brat się na coś uprze, to chocia\bym stanęła na głowie, i to na środku restauracji, i tak
nie wyciągnę od niego \adnej wiadomości.
Zgodnie z oczekiwaniem stryja Tomasza pojawiliśmy się u niego tu\ po obiedzie. Dopiero
wtedy - za dnia - mogłam przyjrzeć się słu\bowemu pokoikowi, w którym go zakwaterowano.
Pomieszczenie było wyposa\one nader skromnie. Pod oknem stał prosty, drewniany tapczan, obok
stolik i dwa krzesła. Na jednym z nich siedziałam poprzedniej nocy.
Białe ściany zdobił - według mnie raczej szpecił - obrazek Ksią\a w postaci zblakłej
pocztówki oprawionej w sfatygowaną ramkę, powleczoną częściowo odrapanym tworzywem w
kolorze złotym. Przy \yrandolu wisiał kremowy jęzor lepu na muchy. Najwidoczniej sprawdzał się
w tym miejscu znakomicie, gdy\ na znacznej części jego powierzchni nawarstwiły się błonkowe
skrzydełka powykręcanych muszych trupów.
Stryjek prawdopodobnie spostrzegł moją zatrwo\oną minę, gdy\ najpierw chrząknął
znacząco, potem obwieścił:
- Jak widzisz, Zosieńko, ministerstwo nie prosperuje najlepiej, więc muszę zadowolić się tym
pokojem. Ale jest mi tutaj całkiem niezle. I mam łazienkę do własnej dyspozycji - dodał śmiejąc
siÄ™.
- Stryjku, przecie\ mo\esz przeprowadzić się do mojego apartamentu. Mam dwa pokoje, więc
mogę jeden oddać - zaproponowałam całkiem powa\nie.
Stryj Tomasz znowu zachichotał:
- Zosiu, ja naprawdę nie narzekam. Moja warszawska kawalerka jest niewiele większa, więc
zdą\yłem przywyknąć do małego metra\u.
- U mnie miałby stryj więcej wygód - nalegałam.
- Nie są najwa\niejsze w \yciu. Bardzo ci dziękuję, wiem, \e masz dobre serce, ale doprawdy
nie trzeba. Wiesz, \e ceniÄ™ sobie prostotÄ™.
Chwycił opakowanie papierosów, jednak zaraz odło\ył je z powrotem na blat stołu. Tym
razem zwrócił się tak\e do mojego brata:
- Zaprosiłem was tutaj, poniewa\ dowiedziałem się, \e w nocy popełniono kolejne
przestępstwo.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]