[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dla zwierząt. Pobiegła znów do domu i zabrała maluszka do
ciepłej kuchni. Za parę chwili zaczął drgać i zaraz potem stał
się więcej niż aktywny. Benita wzięła swojego ostatniego
pacjenta do ręki i wypuściła go na mrozne powietrze. Udało
jej się zauważyć, jak krążył w pobliżu i odszukał swoje
ulubione miejsce w karmniku.
Kiedy tylko chcesz powiedziała ale niech to
nie stanie się naszym zwyczajem!
Wtedy usiadła, żeby się napić kawy. Wiele się nauczyła.
Przede wszystkim tego, że zwierzęta i ptaki nie zawsze
przeżywają zimę, bez względu na to, w co nauczyły cię
wierzyć książki dla dzieci. Czasami jest im zbyt ciężko, albo
natura, mając swój wielki plan, pozwala, by Suzie znalazła
się na linii strzału wielkiej sowy. Ale czy nie było to
interesujące, że sprytny kot, któremu o włos udało się
uniknąć śmierci, tak powoli dochodził do siebie... a ta gruba
sójka, z drugiej strony, ledwo mogła się doczekać, żeby się
znów znalezć na zewnątrz.
Jedno i drugie jest dla ciebie dobrą lekcją po
wiedziała do siebie, gdy schyliła się, by znalezć flet do
codziennego muzykowania. Tak jak Suzie, korzystasz
ze wszystkiego... i jak mały ptaszek stajesz szybko na nogi
i stawiasz wszystkiemu czoła. O Boziu, jeślibym dostatecz-
nie długo przebywała w lasach, zmieniłabym się w wiejs-
kiego filozofa.
Potem zabrała się do roboty nad swoim ostatnim
muzycznym kawałkiem, bardzo kiepskiej interpretacji:
Shine On, Harvest Moon". Zagrała to po raz drugi, potem
po raz trzeci, że gdyby tytułowy księżyc z okresu żniw
świecił teraz, to pewnie by zwiał. Grała okropnie.
Po kolejnej nieudanej próbie podeszła do okna, by
przyglądnąć się mieszkańcom karmnika. Puszek był tam
znowu, oznajmiając ten fakt całemu światu... i włochacz też!
Czy Carl nie byłby zadowolony z tego, że włochaty
dzięcioł...
Oparła się o ścianę i westchnęła. Była naprawdę za-
dowolona, gdy Carl i Seth odchodzili dziś rano, bo choćby
nie wiem jak często się widywali, Carl zawsze zdołał
wyprowadzić ją z równowagi.
To powiedz mi zaczęła dlaczego czujesz teraz
tak a nie inaczej? Tęsknię do tego mężczyzny! Więc mi
pomóż... Tęsknię za nim, a nie jest to możliwe!
Myśl ta była tak dokuczliwa, że rzuciła się w wir pracy.
Upiekła cztery bochenki chleba, zrobiła jakieś pranie i
rozwiesiła je po całej chacie, znów usiłowała przedrzeć się
przez piosenkę... i wreszcie zabrała się, z nadejściem
zmroku, za swój pleciony chodniczek. Nie pomogło nawet
to. Jedna, jedyna osoba nie dostarczy odpowiedniej ilości
materiału na chodnik i jak wplątywała paski starej koszuli
Carla, koc, który dał jej Seth i znów jeszcze jedną koszulę
Carla, zauważyła, że za każdym poruszeniem palców
przypominała sobie o nim.
Delikatne skrobanie w drzwi powiedziało jej, że Suzie
zakończyła swoją wizytę na zewnątrz i czeka na wejście do
środka i ogrzanie się. Benita otwarła drzwi i stanęła z jednej
strony, żeby kot mógł skoczyć na to, co było teraz jego
terenem na tapczan.
W taką noc jak ta powinnaś być tutaj... mówiąc mi,
jaki ze mnie głupiec, zamiast siedzieć na dworze, spraw-
dzając, jaka jest pogoda.
Suzie skrzyżowała łapy i popatrzyła prosto na nią, jakby
chciała powiedzieć, że jest tu teraz i z chęcią posłucha.
Och, masz na to ochotę! Pozwól, że ci powiem,
księżniczko Suzie, im dłużej tu jestem, tym bardziej się
przekonuję, że nie powinnam była się tu zjawiać!
Nie. Nie mam na myśli zimna ani wiatru, czy bycia
samej. Brązowa głowa opadła na łapy.. Hej, nie
zasypiaj... właśnie teraz powiem ci coś, na co oczekuję
twojej rady! Myślę, że się zakochałam.
Rozglądnęła się teraz po cichym pokoju. Jej słuchaczka
rzeczywiście pogrążyła się we śnie. Na zewnątrz słychać
było słabe wycie wiatru, który najwyrazniej nie stracił
wigoru, a w środku... właśnie oznajmiła, że sądzi, iż się
zakochała!
Rzuciła chodnik na stół i podeszła do okna. W dole, przy
jeziorze, wyryta jakby srebrem w czystym nocnym
powietrzu, para jeleni skubała gałązki olchy. Benita za-
trzęsła się na sam ich widok. Co za piekielnie zimna noc na
to, by spędzić ją na zewnątrz, usiłując zdobyć jakieś
pożywienie.
Uśmiechnęła się. Usilnie próbowała zapomnieć o wy-
powiedzianych słowach, pomimo tego, że nikt, oprócz na
wpół śpiącego rysia ich nie słyszał... ale one nie wrócą w
niebyt. Wypowiedziane słowa były jak strzały wystrzelone
w powietrze, pomyślała, ale wolałaby, żeby te nie zostały,
żeby ją nawiedzać.
Gdy tak patrzyła przez okno, przypomniała sobie ranek,
kiedy szła z Carlem na spotkanie Curtisa i parka nurów
fruwała nad ich głowami, krzycząc i chichocząc, a ich dziki
śmiech pobrzmiewał nad cichym, zamarzniętym jeziorem.
Nury! Co one tu robią? Myślałam, że muszą mieć
gdzie pływać!
Uśmiechnął się. Mają... i w dole, gdzie rzeki schodzą
się we wspólne ujście. Gdy będzie cieplej, wybierzemy się
tam. W skład osobników tam przebywających wchodzą:
parka kaczek krzyżówek, ruda kaczka i jakieś cztery
rożeńce... i, oczywiście, pan i pani Zmieszka, które właśnie
lecą nad nami. Od czasu do czasu, razem z Sethem idziemy
tam i wyrąbujemy trochę większą przerębel. Nawet naj-
większa rzeka może zamarznąć, kiedy jest trzydzieści albo
czterdzieści stopni poniżej zera.
Dlaczego więc musi to pamiętać? Dlaczego przypom-
niano jej o tym, że jest tego rodzaju mężczyzną, który
będzie przedzierał się na mrozie, żeby powiększyć przerębel
dla paru kaczek i parki nurów? Przyjdzie wiosna i jej już nie
będzie, i dobrze wiedziała, że nie będzie nawet pamiętał w
następnym roku, jak się nazywała!
Więc dlaczego nie może go tak po prostu wyrzucić ze
swoich myśli?
Wyrzucić go z moich myśli powtórzyła. Było to
prawie zabawne. Wiedziała, że powinna być dla siebie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]