[ Pobierz całość w formacie PDF ]
80
Najgorszy ze wszystkiego był lęk, jak skończy się ta ryzykowna gra, którą podjęli. Pojęcia
nie mieli, do czego to doprowadzi. Obojgu nie dawała spokoju pewna natrętna myśl, która
wciąż do nich wracała, że mianowicie Ingrid chciała kiedyś odprawić szary ludek z powrotem
do jego świata, ale jej się to nie udało.
Choć pewni tego nie byli, bo przecież sama Ingrid twierdziła niezmiennie, że bardzo lubiła
mieć u siebie na służbie szary ludek.
Ale tego dnia na placu targowym w Christianii starali się zapomnieć o wszelkich
niebezpieczeństwach. Dziś mieli się bawić i cieszyć! A że odczuwali czasami dreszcz
niepokoju, to trudno, trzeba to przeczekać.
Nils nie zauważał niczego. On cieszył się tym dniem z całego serca.
Przystanęli, żeby popatrzeć na jakiegoś siłacza podnoszącego ciężary.
- Och, jaki on przystojny! - westchnęła Vinga. - Prawda, Heike?
Heike, który przecież inną miarą oceniał mężczyzn, mruknął coś pod nosem. Vinga
sprawiała wrażenie zafascynowanej, a kiedy siłacz to zauważył i uśmiechnął się do niej - bo
któż by się nie uśmiechnął do tej rozpromienionej leśnej boginki - wpadła w zachwyt.
- Widziałeś, Heike? On się do mnie uśmiechnął. Och, czyż on nie jest urodziwy?
Te słowa boleśnie raniły Heikego.
Nie lepiej było też w chwilę pózniej, kiedy wdała się w rozmowę z kilkoma chłopcami, którzy
sprzedawali noże. Nie żeby potrzebowała noża, ona po prostu uważała, że sprzedawcy są
bardzo interesujący, więc musiała chwilę porozmawiać.
Ona i Nils biegali po targu w świetnych humorach, ale Heike stawał się coraz bardziej
ponury. Próbował się co prawda uśmiechać, ale twarz miał jakby zdrętwiałą i czuł coraz
większy ciężar w sercu.
W końcu Vinga zobaczyła, co się dzieje, i spoważniała.
Rzekła zdecydowanie:
- Nils, zaczekaj tu na nas chwilę, ale właśnie w tym miejscu, żebyśmy się nie zgubili. My z
Heikem mamy do załatwienia drobną sprawę.
Nils zgodził się, o nic nie pytając, Heike natomiast nie pojmował, o co chodzi. On nie należał
do ludzi, którzy łatwo radzą sobie z takimi sprawami. Bardzo się starał rozumieć swoich
bliznich, życzył wszystkim wyłącznie dobrze, ale jego okrutne dzieciństwo i dziedzictwo zła
często utrudniały mu kontakty z ludzmi. Szczerze mówiąc, przeciwstawianie się złym
skłonnościom, jakie w duszy nosił, pokonywanie obciążenia, jakim to dla niego było,
81
pochłaniało bardzo wiele energii duchowej, a tymczasem musiał jeszcze starać się
zrozumieć młodą dziewczynę, jaką była Vinga. Nie zawsze sobie z tym radził. Teraz czuł się
zagubiony i przygnębiony, a to nie jest najlepszy nastrój na korzystanie z uciech jarmarku.
Vinga była niczym beczka z prochem, ale starała się opanować, bo uważała, że musi
zrozumieć stan Heikego. Wiedziała jednak, że przedłużać tej sytuacji nie wolno.
Pociągnęła go w stronę bazaru koło kościoła Zbawiciela. Znalazła tam niewielką niszę w
murze z dala od hałaśliwego tłumu.
Była stanowcza, lecz głos brzmiał łagodnie, a w oczach miała czułość.
- Heike, nie życzę sobie tego! Przecież mam prawo uważać, że inni mężczyzni są przystojni,
zwłaszcza że nie ma ich znowu tak wielu. Sam widzisz, że przeważnie otacza nas tłum
nudnych, nieciekawych, starszych i młodszych dziadów! Muszę mieć także prawo mówić, co
myślę, rozmawiać z Nilsem i innymi, a ty nie możesz natychmiast cierpieć jak potępieniec.
Robisz się zazdrosny i ponury, gdy tylko ja...
- Wcale nie jestem zazdrosny!
- Oczywiście, że jesteś, tylko na swój sposób. Stajesz się taki krytyczny wobec siebie, tak
odmawiasz sobie wszelkiej wartości, że nie mogę tego znieść! Nie chcę spędzić reszty życia
wyłącznie na przekonywaniu cię, że jesteś wspaniałym człowiekiem i że ja cię kocham. To
może zabić największą miłość. Czy ty nie rozumiesz, że cię kocham? Czy nie rozumiesz, że
mogę lubić rozmowy z Nilsem i kochać ciebie? %7łe mogę patrzeć na innych i kochać ciebie?
Ja tamtych nie potrzebuję, więc co to szkodzi, że lubię na nich patrzeć? Potrzebuję tylko
ciebie, ale muszę mieć prawo żyć, oddychać. I muszę mieć prawo być szczera, mówić
głośno to, co myślę. Ale ty nieustannie masz w głowie tylko jedno, żeby mnie wepchnąć w
ramiona kogoś innego, żebyś potem mógł się pogrążyć we współczuciu dla siebie samego.
Robisz mi wymówki, że jestem bezwstydna i narzucam ci się ze swoją miłością, odpychasz
mnie, upokarzasz i pchasz w ramiona innych, a potem, gdy tylko się do kogoś odezwę,
stajesz się ponury i zły! Więc teraz skończysz ze swoją bezpodstawną zazdrością, z tymi
nędznymi, niegodnymi myślami o sobie samym, albo nie mamy o czym ze sobą rozmawiać!
I zanim Heike zdążył otworzyć usta, żeby cokolwiek powiedzieć, zniknęła w tłumie po drugiej
stronie muru.
Zresztą Heike nie miał zbyt wiele do powiedzenia w swojej obronie, może tylko tyle, że
Vinga ma całkowitą rację i że on, Heike, jest kompletnym idiotą.
Myślał, że jest taki szlachetny. %7łe starczy mu sił, by się jej wyrzec, by troszczyć się
wyłącznie o jej szczęście. Tylko że takiej siły po prostu nie miał. Pragnął jej do bólu,
nienawidził każdego mężczyzny, który na nią spojrzał albo - co gorsza - którego ona
podziwiała. I co to było, jeśli nie najpospolitsza zazdrość? Tylko Heike chciał nazywać to
patetycznie cierpieniem miłości, nieszczęśliwym uczuciem.
82
Cóż za głupstwa! W bolesnych skurczach jego serca nie było nic szlachetnego, niestety!
Zły na siebie przepychał się pospiesznie przez tłum w stronę miejsca spotkania.
Nils stał i czekał, sam.
- Gdzie Vinga? - spytał Heike.
- Vinga? Czy nie poszła z tobą?
- Nie, ona... Gdzie ona mogła się podziać? Może zabłądziła w tłoku albo...
- Albo?
- Nie, nic.
Nie chciał opowiadać o sprzeczce. Nie chciał powiedzieć, że się boi, iż ona potraktowała
poważnie swoje ostatnie słowa, że nie mają już sobie nic do powiedzenia.
Przerażała go taka myśl. A co gorsza, gdyby Vinga postanowiła wrócić na własną rękę do
Elistrand, mogłaby sobie napytać biedy. Ta przecież on miał wszystkie pieniądze. A ludzie
Snivela na pewno ich śledzą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]