[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Bo chciałbym ci uświadomić, dlaczego obawiam się pozwolić sobie na uczucia -
odparł, wpatrując się w nią intensywnie. - Dlaczego przed tym stchórzyłem.
Szczerość jego wyznania była dla niej szokiem. Zanim odpowiedziała, zerwał się i
jął przemierzać pokój.
- Wkrótce po zaręczynach dowiedzieliśmy się o ciąży - kontynuował. - Byłem pe-
wien, że wszystko jest w porządku. Cieszyłem się, że będziemy mieli dziecko, a ona za-
pewniała mnie o tym samym.
- Kłamała? - wtrąciła domyślnie Arielle.
Szalony śmiech Zacha sprawił, że się skuliła.
- Gorzej. Gdy tylko usłyszała słowo ciąża", zaczęła robić wszystko, by stracić
dziecko.
Wyczuwając, jakie będą następne słowa Zacha, Arielle nieświadomie osłoniła
brzuch.
- Po kilku tygodniach głodówki i odmawiania sobie odpoczynku osiągnęła sukces.
- Tak mi przykro - wtrąciła Arielle ze współczuciem. To musiało być dla niego
straszne przeżycie.
Skinął i przeczesał palcami gęstą ciemną czuprynę.
- Byłem wtedy zajęty otwarciem ośrodka w Aspen i nie wiedziałem, co się dzieje. -
Potrząsnął głową z rozpaczą. - Może gdybym coś zauważył, zdołałbym ją przekonać do
urodzenia i oddania mi dziecka.
Nagle zrozumiała, dlaczego tak pilnował pory jej posiłków i popołudniowej
drzemki, i irytował się, gdy tylko wspominała o tyciu. Nie dowierzał, gdy mu mówiła, że
cieszy ją myśl o dzieciach, i starał się chronić jej ciążę.
- Ja nie jestem nią, Zach.
- Wiem, kochanie. Przykro mi, że podświadomie cię o to obwiniałem. Powinienem
był to zauważyć. Tak jak i jej poczynania - dodał.
R
L
T
- Nie możesz się o to oskarżać, Zach. Bez względu na to, jakbyś się starał, narze-
czona i tak znalazłaby sposób pozbycia się niechcianej ciąży.
- Pewnie masz rację - zgodził się z nią. - Wówczas widziałem tylko, że moja wy-
marzona rodzina rozpada się w gruzy.
Teraz dotarło do niej, dlaczego tak mu zależało na posiadaniu szczęśliwej rodziny.
Podobnie jak ona Zach był sierotą.
- To musiało być straszne.
- Przeżyłem. - Zerknął na nią z wahaniem. - Uraziło to jednak poważnie moją du-
mę.
- Obawiam się, że nie rozumiem - odrzekła, zastanawiając się, co ma do tego du-
ma.
Przysiadł z powrotem na niskim stoliku.
- Zawsze zależało mi na tym, żeby mieć rację. A kiedy myślę, że ją mam, to niech
się dzieje, co chce, nie wycofam się.
- Mattie wspominała o twoim uporze - wtrąciła Arielle.
- No właśnie. Kiedy odkryłem, że pomyliłem się co do mojej narzeczonej, dosta-
łem ataku szału. - Obserwowała, jak oddycha z trudem na to wspomnienie. - Trudno było
mi przyznać, że dałem się oszukać. Myliłem się także co do moich uczuć do niej.
- Nikt nie lubi przyznawać się do błędu, Zach - rzekła sentencjonalnie.
- Jeszcze większym błędem było jednak postanowienie, by już nigdy nie narazić
swojej dumy na szwank - dodał ponuro.
- Innymi słowy, postanowiłeś nikogo więcej nie pokochać i nie ufać, jeśli ktoś wy-
zna ci miłość - podsumowała.
Ich związek od początku nie miał przyszłości.
- Doszedłem do wniosku, że bardzo się pomyliłem - oznajmił. - Zrozumiałem to,
gdy spotkałem ciebie.
Serce ścisnęło jej się boleśnie. Nie chciała, żeby fałszywie wyznawał jej miłość,
tylko po to, żeby nakłonić ją do małżeństwa.
- Nie rób tego, Zach.
R
L
T
- O co chodzi? Mam nie mówić, że zakochałem się w tobie, gdy tylko ujrzałem cię
na stoku? - Ujął jej ręce i czule uścisnął. - To przecież prawda.
Oczy napełniły jej się łzami. Nie wolno mu wierzyć, powtórzyła sobie w duchu.
Gdyby się okazało, że Zach kłamie, nie przeżyłaby tego zawodu.
- Lepiej już idz...
Usiadł obok niej i wziął ją w ramiona. Zadrżała jak osika na silnym wietrze.
- Wiem, że mi nie wierzysz i myślisz, że mówię ci to, co chcesz usłyszeć - rzekł ci-
cho. - Ale przysięgam ci na moje życie, że kocham cię, Arielle. I błagam cię o wybacze-
nie za ból, jaki sprawiłem nam obojgu.
- Chciałabym ci uwierzyć...
Ujął jej twarz w dłonie i skłonił, by na niego popatrzyła.
- Kochanie, gdybym chciał kłamać, już w Aspen powiedziałbym ci, że cię kocham.
To prawda. Mógł jej wówczas wmówić, że ją kocha. Nie zrobił tego. Był wobec
niej boleśnie szczery.
- Więc czemu teraz? - wymamrotała, pociągając żałośnie nosem. - Co sprawiło, że
zmieniłeś zdanie?
Uśmiechnął się do niej czule.
- Nie zmieniłem zdania. Doszedłem jedynie do wniosku, że na co mi duma, gdy nie
mam twojej miłości. Bez ciebie moje życie nie ma sensu.
Szczerość w jego oczach ją przekonała.
- Och, Zach, kocham cię tak bardzo, ale...
- Wiem, że się boisz, Arielle. - Musnął jej wargi pocałunkiem. - Jeśli jednak dasz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]