do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf; download; ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nic się nie dzieje poza tym, że ja jestem po jednej stronie drzwi, a ty po
drugiej.
 Cord!  Serce podeszło jej do gardła. Przebiegła przez hol, otworzyła
drzwi z zamka i Cord wszedł do środka. Wydawał się dziki, grozny, ze
zmierzwionymi przez wichurę włosami i blaskiem w oczach, wniósł ze sobą
zapach deszczu. Ubrany był w tradycyjny ciemny garnitur, ale marynarkę miał
rozpiętą, krawat poluzowany, koszulę też zdążył rozpiąć do pasa. W garniturze
czy w dżinsach, zawsze wyglądał jak szaleniec. Susan chwyciła go za rękaw.
 Gdzieś ty się podziewał? Dlaczego nie zadzwoniłeś? Tak się
martwiłam...  przerwała nagle zakłopotana i spojrzała na niego bezradnie.
119
R
L
T
 %7ładnych pytań, pamiętasz? Nie zamierzam mówić ci, gdzie byłem ani
kiedy znowu wyjadę.
 Rozpromienił się nie wiedzieć czemu i wyszczerzył zęby w szerokim
uśmiechu.  Lubię burzę  oznajmił, kiedy gdzieś w pobliżu rozległ się kolejny
grzmot. Podszedł do Susan i objął ją wpół.
 Lubię się kochać, kiedy za oknami słychać deszcz.
Coś było nie tak, jak powinno. Susan zakręciło się w głowie i chwyciła
Corda kurczowo za klapy marynarki, żeby nie upaść.
 Właśnie miałam włączyć radio, żeby wysłuchać prognozy pogody 
wyjąkała.
Znowu się wyszczerzył.
 Przelotne burze z możliwością silnych wiatrów z południowego
wschodu. Kto by zawracał sobie tym głowę.  Przyciągnął Susan do siebie.
Ten błysk w jego oczach...
 Kiedy wróciłeś?  sapnęła, z trudem łapiąc oddech.  A może o to też
nie powinnam pytać?
 Dzisiaj. Dojeżdżałem już do domu, potwornie zmęczony, i myślałem,
jak to będzie dobrze znalezć się za chwilę w łóżku, ale zaraz naszła mnie myśl,
że jeszcze lepiej będzie znalezć się w łóżku z tobą i oto jestem.
 Nie wyglądasz na zmęczonego  zauważyła ostrożnie. Był naładowany
energią, jak burza szalejąca na zewnątrz.
 Złapałem drugi wiatr  powiedział i pocałował Susan. Przywarła do
niego całym ciałem i objęła mocno za szyję. Wziął ją na ręce, zaniósł na górę,
nie gasząc świateł, bo to akurat było najmniej ważne.
Kiedy już znalezli się w sypialni, zaczęła powoli rozwiązywać mu
krawat, który odłożyła starannie na fotel. Następnie marynarka... Koszula...
120
R
L
T
Cord zzuł buty, ściągnął skarpetki, a ona zrzuciła szlafrok i powiesiła go na
oparciu fotela, cały czas czując na sobie uważne spojrzenie Corda.
Zdjął dżinsy i został w samych spodenkach do joggingu, błękitnych z
białą wypustką przy nogawkach. Pozbył się ich także, po czym podszedł do
Susan, nagi i piękny niczym antyczny bóg.
Nie czekając, zdjęła nocną koszulę; delikatny jedwab zaszeleścił i opadł
na podłogę. Chciała zgasić lampkę nocną, ale powstrzymał ją zdecydowanym
gestem.
 Zostaw światło. Myślałem o tobie cały czas, stęskniłem się i chcę cię
widzieć  powiedział zdławionym głosem i wziął ją w ramiona.
W pewnym momencie uniósł się lekko, wychylił z łóżka i wyjął coś z
kieszeni spodni. Susan natychmiast domyśliła się, o co chodzi, ale nie była w
stanie dobyć głosu. Dopiero kiedy skończyli się kochać i leżeli wtuleni w
siebie, z trudem chwytając oddech, powiedziała cicho:
 To nie było konieczne. Ja... raczej nie zajdę w ciążę. Tak sądzę. Z
Vance'em nigdy nie stosowaliśmy żadnych zabezpieczeń. Mam bardzo... niere-
gularny cykl.
Cord zamknął oczy, uśmiechnął się lekko i, w pełni zrelaksowany, syty
miłosnych doznań, podłożył rękę pod głowę.
 Nie brzmi to zbyt pewnie. Coś mi mówi, że jeśli miałabyś zajść kiedyś
w ciążę, to właśnie ze mną. W zeszłym tygodniu okropnie zaryzykowaliśmy,
ale teraz będę już uważał.  Cord spojrzał na Susan przenikliwie.  Jeśli się
okaże, że jednak zaliczyliśmy wpadkę, powiedz mi o tym natychmiast.
 Oczywiście  przytaknęła, szczęśliwa, że znowu jest z Cordem. Czuła
się przy nim taka spokojna, odprężona, mogła mówić o najbardziej intymnych
sprawach, mogła cieszyć się jego obecnością.
121
R
L
T
Przytuliła się do niego, położyła mu głowę na piersi i Cord po chwili
usnął. Obudził ich potężny łoskot grzmotu, gdzieś bardzo blisko, bo niemal
równoczesny z błyskawicą. Susan usiadła gwałtownie... Kolejny głuchy odgłos
walącego się na ziemię konaru. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć,
przyciągnął ją z powrotem do siebie.
 A ty dokąd się wybierasz?  fuknął z udawaną surowością.
 Drzewa...  zaczęła. W tej samej chwili żarówka zamigotała i światło
zgasło.
 Niech to diabli  mruknął Cord. Niebo rozdarła nowa błyskawica,
zalewając na moment pokój błękitną poświatą.  Gdzie znajdę radio i latarkę?
 Latarka jest w szufladzie szafki nocnej, a radio na baterie w salonie.
Słyszała, jak Cord szuka latarki; w końcu znalazł ją, włączył i podniósł
się z łóżka.
 Przyniosę radio  powiedział.  Nie ruszaj się.
Niby dokąd miałaby iść? Podciągnęła kolana pod brodę i zapatrzyła w
rozświetlane błyskawicami niebo za oknem. Burza miała w sobie coś
wspaniałego, ale Susan strasznie żal było potężnych starych drzew rosnących
wokół domu. Jeżeli któreś z nich powaliłby piorun albo poryw wichury,
mogłoby, upadając, zniszczyć dach, naruszyć nawet ściany nośne.
Cord wrócił do sypialni z radiem nastawionym na lokalną rozgłośnię w
Biloxi. Postawił radio na szafce nocnej, wyłączył latarkę i wsunął się do łóżka.
Przygarnął Susan do siebie i wziął ją w ramiona.
Z radia popłynął głos spikera:
 Ostrzeżenie burzowe dla Biloxi zostało właśnie odwołane. Burza poszła
dalej, natomiast ulewa nie ustaje. Nie odnotowano w naszym rejonie żadnych
poważniejszych szkód, w kilku miejscach zostały jednak uszkodzone linie
wysokiego napięcia. Można powiedzieć, że skończyło się na strachu. Jesteśmy
122
R
L
T
cały czas w kontakcie z biurem meteo. Gdyby pogoda znowu się pogorszyła...
 Cord wyłączył radio, uciszając wesołego spikera w pół zdania.
 I po burzy  stwierdził.
Rzeczywiście burza przycichła, oddalała się. Błyskawice były teraz
rzadsze, grzmoty odleglejsze. Nieoczekiwanie zapaliło się światło.
Cord parsknął śmiechem.
 Zamierzałem zostać z tobą, dopóki nie włączą światła.  Podniósł się z
łóżka i sięgnął po bokserki.
Susan usiadła i posłała mu zdumione spojrzenie.
 Chcesz jednak wracać do domu?  zapytała zupełnie niepotrzebnie.
 Jak widzisz.  Zimny, pełen dystansu ton głosu...
 Jest bardzo pózno. Nie opłaca ci się chyba jechać teraz do chaty...
 Owszem, opłaca. Z trzech powodów  przerwał jej ostro.  Po
pierwsze, lubię spać sam. Po drugie, jestem naprawdę zmęczony i muszę się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl
  • Cytat

    Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster

    Meta