do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf; download; ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

codziennie odwiedzała. Powodzenia.
Sanitariusze wnieśli Chrisa na oddział pourazowy, a Laura
załatwiła niezbędne formalności. Usiadła potem w szpitalnym
bufecie, zastanawiając się, jak spędzić pięć dni
niespodziewanego urlopu.
Słabo znała Canberrę. Studia medyczne i pózniejszy staż
odbyła w Sydney - mieście bardzo rozległym, położonym nad
piękną zatoką. W Canberze była tylko raz i niewiele pamiętała.
Zamiast zatłoczonych sklepów i barwnych tarasów
charakterystycznych dla Sydney, zobaczyła ulice, na których
panowała nieskazitelna czystość. Wszystko tu było zaplanowane
i uporządkowane.
Sięgnęła do torebki, by wyjąć kartkę, którą Ben wręczył jej
przed wyjazdem.
- To hotel prowadzony przez moich przyjaciół, pięknie
położony wśród wzgórz nad miastem - powiedział wtedy. -
Wspaniałe miejsce na odpoczynek.
Jego przyjaciele, pomyślała zniechęcona. Właściwie jest to
wystarczający powód, żeby zrezygnować z tego miejsca.
Przypomniała sobie, że jadąc karetką, mijali duży hotel
niedaleko szpitala. Może tam zamieszka? Tylko czy w tym
hotelu da się odpocząć? Była ogromnie zmęczona, choć za
żadne skarby nie chciała się do lego przyznać.
Ponownie zerknęła na kartkę. Jeśli się okaże, że to miejsce
jest okropne? Nie, Ben z pewnością nie polecałby hotelu o
niskim standardzie. Wstała i podeszła do automatu w holu.
Mężczyzna, który odebrał telefon, wiedział ojej przyjezdzie i
czekał na nią wraz z żoną.
- Czy przysłać po panią samochód? - spytał w końcu.
79
- Nie, dziękuję - odparła niemal opryskliwie i w tej samej
chwili .się zawstydziła. Mężczyzna był uprzejmy i to naprawdę
nie jego wina, że Ben ją tu przysłał. - Poradzę sobie - dodała
łagodniejszym tonem.
Wróciła do bufetu na drugą filiżankę kawy i postanowiła
cieszyć się wolnością. Jej pacjenci, Barbara i Chris, byli w
dobrych rękach, mogła więc zapomnieć o obowiązkach.
Kiedy wsiadała do taksówki, była już w lepszym nastroju.
Samochód mknął szerokimi ulicami stolicy Australii, aż dotarł
na zadrzewione, przypominające ogród przedmieście.
- To wspaniale miejsce na wakacje - zauważył kierowca, gdy
pokonali krętą drogę pod górę i wjechali na podjazd. - %7łyczę
miłego odpoczynku.
Hotel składał się z kilku niskich bungalowów otaczających
basen, który sprawiał wrażenie wyciosanego w naturalnej skale.
Gdy Laura obejrzała go z bliska, okazało się, że powstał z
ogromnych kamieni, a za trampoliny służyły pnie starych drzew.
Patrząc na zielonkawą toń wody poczuta, że chętnie by
popływała.
Właściciele - małżeństwo w średnim wieku - okazali się
życzliwymi ludzmi. Powitali Laurę serdecznie, chociaż ze zle
skrywaną ciekawością. Ben nazwał ich swoimi przyjaciółmi.
Ciekawe, co im o mnie powiedział, pomyślała. Zorientowali się
widocznie, że nie ma ochoty na zwierzenia, bo nie zadawali
pytań, lecz poprowadzili ją do słonecznego apartamentu z
widokiem na basen i zostawili samą.
Gdy tylko zamknęły się drzwi. Laurę opanowało poczucie
winy. Co ona tu robi? W Calua Bay Ben zamęcza się, w szpitalu
w Canberze Chris walczy ze śmiercią, a ona odpoczywa! Aż
trudno uwierzyć, że dała się namówić na ten wyjazd. Nie
przywykła do wypoczynku i swobody: do niedawna każdy
weekend spędzała z matką, której nie mogła zostawić bez
opieki.
RS
80
Aóżko w sypialni przykrywała biało-niebieska kołdra. Laura
najchętniej od razu by się położyła, ale było dopiero wpół do
piątej. Powinna się rozpakować i przygotować do kolacji.
Jeszcze raz spojrzała w stronę łóżka, potem usiadła na nim, i po
chwili już spała.
Obudził ją natarczywy dzwonek telefonu. Zdezorientowana,
nie od razu podniosła słuchawkę.
- Laura? - usłyszała po drugiej stronie. To Ben...
- Słucham?
- Wyczuwam podejrzliwość w twoim głosie. Nie bój się, nie
zamierzam ci przeszkadzać.
- Nic takiego nie przyszło mi do głowy... -odrzekła niezbyt
przekonująco.
- Dzwoniłem do szpitala w sprawie Chrisa. Jego życie wciąż
wisi na włosku, więc chciałbym, żebyś informowała mnie o jego
stanie.
- Oczywiście.
I tak zamierzała codziennie odwiedzać Chrisa i Barbarę. Nie
rozumiała tylko, dlaczego Ben tak się interesuje pacjentami,
którzy już nie są jego podopiecznymi. Co innego, gdyby to był
ktoś bliski...
- Zadzwonię, gdy się czegoś dowiem - przyrzekła. - Przecież
obiecałam, że będę do nich zaglądać.
- Nie wątpię - usłyszała, a potem zapadła długa cisza, jakby
Ben zastanawiał się, co jeszcze powiedzieć. - Baw się dobrze -
dodał i odłożył słuchawkę.
Laura zmarszczyła czoło, zupełnie zdezorientowana.
Dlaczego Ben troszczy się o wszystkich? W wyobrazni ujrzała
sceny z ostatnich dni: Ben ratujący ofiary podczas wypadku,
potem walczący o życie chłopca z trudem wydobytego z
rozbitego samochodu. A przecież nie praktykował od czasu
śmierci żony, która zginęła także w wypadku.
Poczuła się nieswojo i pomyślała, że to ona powinna była
pojechać na miejsce wypadku, by zaoszczędzić Benowi
RS
81
tragicznych wspomnień. W podobnych okolicznościach stracił
najbliższą osobę... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl
  • Cytat

    Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster

    Meta