[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dni po moim ostatnim dniu w Mt. Sinai. Powiedz mi tylko, w co
powinienem się ubrać. Możemy załatwić metrykę jutro rano, zanim wyjadę.
Mówił poważnie?
Miesiąc?
Za długo? spytał z uśmiechem. Nie możesz się doczekać?
Chodziło mi o to, że nie będzie dużo czasu na zaplanowanie i
zorganizowanie wesela.
Urządziłyście kiermasz rzemiosł jeszcze szybciej. Po prostu zaproś
całe Hopetown tak będzie najprościej.
150
RS
Trey, co się tyczy rodziny... Nie jestem pewna, czy oni powinni
wiedzieć, że robimy to ze względów praktycznych, a nie... Urwała.
... dlatego, że jesteśmy siebie spragnieni? dokończył. Przytaknęła.
Mogliby ci nie zaufać i...
Nie dowiedzą się absolutnie niczego. Obiecuję. To samo z moją
rodziną. Myślisz, że potrafisz udawać szaleńczo zakochaną we mnie?
Zrobię wszystko, żeby Jamie miał lepsze życie. Nie wiedziała,
dlaczego Trey trochę zmarkotniał.
Zanim wyjadę, otworzę konto bankowe na pokrycie wydatków
weselnych i wyrobię ci kartę płatniczą. Przytknął palec do jej ust, uciszając
protest. Ponieważ wkrótce będę należał do rodziny, zamierzam zostać
jednym z pomniejszych inwestorów winnicy. Proszę cię, żebyś z tego konta
spłaciła również ratę kredytu.
Dopóki gładził ją po plecach, nie mogła zebrać myśli, odsunęła się
więc, przysiadając na przeciwległej kanapie.
Trey, zdawało mi się, że rozmawialiśmy o nierozpieszczaniu
wszystkich...
Jeżeli teraz będziesz grzeczna, to może przez jakiś czas dam sobie z
tym spokój.
Ej, wy tam! rozległ się zza drzwi głos Jamiego. Mam odnieść
mamy prezent z powrotem do samochodu?
Nie, koleżko. Trey z uśmiechem skinął na synka, żeby podszedł
bliżej. Chodz tu i zobacz, co jest w środku.
Jamie podał Caroline aksamitne pudełeczko. Spojrzała niepewnie.
Mogło w nim być tylko jedno.
Otwórz, proszę ponaglił Trey.
151
RS
Pokaż, mamo. Chcę zobaczyć. Jakie śliczne! zawołał Jamie.
Caroline zabrakło tchu.
Na satynowej wyściółce leżała platynowa kolia wysadzana brylantami
i szmaragdami ułożonymi w kształt rozkwitającego drzewa. Do kompletu
należała bransoletka. Podniosła wzrok na Treya, który podał jej pierścionek.
Klejnoty musiały kosztować fortunę.
Trey, nie powinieneś.
To nie ja je kupiłem, tylko mój prapradziadek. Nazywają się
szmaragdami Aurory, od imienia pierwszej panny młodej, która je włożyła.
Odtąd przekazywane są wybrance najstarszego syna. Należą do niej od dnia
ślubu do chwili, gdy z kolei jej najstarszy syn podaruje je swojej
narzeczonej. Symbolizują początek nowej gałęzi rodziny. A to jest
pierścionek zaręczynowy, który należy do kompletu.
Twoja matka oddała ci je dla mnie? Musiał mieć ciężką przeprawę
z Marilyp, skoro się zgodziła.
Hm, nie całkiem. Trey zarumienił się lekko. Mój ojciec musiał
zaprząc przed laty adwokata, żeby je od niej wydobyć. Danielle
dopilnowała, żebym mógł tobie ofiarować rodzinne klejnoty. Znów wziął
ją za rękę. Wyobrażałem go sobie na twoim palcu. Wezmę go do jubilera,
żeby dopasował dodał.
Okazało się jednak, że nie ma takiej potrzeby. Pierścionek idealnie
leżał na palcu Caroline.
Co to znaczy zadręczynowy? chciał wiedzieć Jamie, krzywiąc się
przy nieznanym słowie.
Zaręczynowy poprawił ze śmiechem Trey. Właściwie ślubny.
Twoja mama i ja bierzemy ślub, żeby zostać rodziną.
Naprawdę czy na niby? Oczy Jamiego zabłysły z radości.
152
RS
Naprawdę odrzekła Caroline.
Przyrzekła sobie, że tę chwilę na zawsze zachowa w pamięci i w sercu.
Rzadko widywała Jamiego tak szczęśliwego.
Czy mogę zadzwonić do pani Ferry i powiedzieć jej, że wreszcie
dostanę dzidziusia? Zerwał się na równe nogi. Mówiła, że nie dostanę,
jeśli nie wezmiecie ślubu oznajmił.
Caroline poczuła, że się rumieni.
Daj nam trochę czasu, przyjacielu. Trey roześmiał się, sadzając
sobie Jamiego na kolanach. Najpierw tata musi mamę poprowadzić do
ołtarza.
Po chwili chłopiec wybiegł jak strzała z salonu.
Czy masz coś przeciwko temu, że nie będzie tradycyjnego ołtarza?
To znaczy... nie w kościele? Pomyślałam, że moglibyśmy zrobić to przy
drzewku winnym, z akompaniamentem skrzypiec powiedziała Caroline,
odprowadzając wzrokiem Jamiego, który biegł ogłosić nowinę.
Jak już wspomniałem, zrób, jak uważasz. To twój dzień. Chciałbym
zaprosić ojca z jego rodziną i, oczywiście, moją mamę z Earlem. Z góry
przepraszam za ewentualne nieporozumienia.
Pora przestać przepraszać za dwoje dorosłych ludzi.
Wiem. Wiem też, że głównie należy obawiać się popisów mamy.
Tato jest równym gościem. Słowo daję, pierwszy raz od czasu rozwodu
widziałem, żeby się tak zachował. Skinął głową w stronę ślubnej biżuterii
w jej dłoniach. Musisz przyznać, że Danielle jest wspaniałą kobietą.
Gdyby się uparła, klejnoty przeszłyby na mojego młodszego brata, Griffina.
Poproszę Griffina, żeby został moim drużbą. Daj mi znać, jeśli uznasz, że
chcesz mieć jeszcze jednego drużbę.
Po prostu wręcz mi listę gości, a ja roześlę zaproszenia.
153
RS
Caroline usłyszała podekscytowane głosy zbliżających się osób.
Będzie miała dosyć czasu na przemyślenia. Teraz przyszła pora odegrać
komedię. W każdym razie Trey miał taki zamiar. Na widok rodziny wstał i
wziął ją w objęcia. Abby wydawała się zaszokowana, a Sam sprawiała
wrażenie, jakby połknęła cytrynę, uprzedzono ją jednak, że ma się
przyzwoicie zachowywać. Na końcu szła Juliana z Willem, niosąc wino i
kieliszki, by uczcić zaręczyny Caroline i Treya.
154
RS
Rozdział 14
Trey zaparkował na podjezdzie przed domem matki w Hillsdale w
Connecticut. Jechał prosto z Hopetown, gdzie zdążył jeszcze otworzyć
wspólne konto bankowe dla siebie i Caroline oraz załatwić pozwolenie na
ślub. W gruncie, rzeczy nie miał czasu na odwiedziny, ale wiedział, że musi
spróbować porozmawiać z matką. Przyjechał, żeby osobiście ją
poinformować o swym rychłym małżeństwie.
Była bardzo zmartwiona, że Trey przeprowadza się w pobliże Jamiego.
Trey nie miał pojęcia, jak zareaguje na wiadomość o ślubie, zwłaszcza że,
jak sobie właśnie uprzytomnił, ojca powiadomił wcześniej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]