do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf; download; ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

siedziała w kącie pokoju, odgrodzona od nich emocjami, które nie były ich udziałem.
Przyszła na przyjęcie przepełniona dziwnym uczuciem lęku i zarazem uniesienia.  Za kilka
minut - powiedziała sobie wchodząc do pokoju - ujrzę go, porozmawiam z nim, powiem mu
(zdecydowała się na to), że mi się podoba, i to bardziej niż ktokolwiek, kogo dotychczas
znałam. A potem może on powie...
Co powie? Krew napłynęła jej do twarzy.
 Dlaczego wczoraj po czuciofilmie był taki dziwny? Taki osobliwy. A jednak jestem
pewna, że bardzo mu się podobam. Jestem pewna...
To właśnie w tym momencie Bernard podał ową wiadomość; Dzikus nie przyjdzie na
przyjęcie.
Lenina poczuła nagle wszystkie sensacje doznawane zwykle na początku leczenia
surogatem gwałtownych namiętności - poczucie straszliwej pustki, lęk zapierający dech w
piersi, nudności. Zdawało jej się, że praca serca ustała.
 To pewnie dlatego, że mu się nie podobam , powiedziała sobie. I od razu ta
możliwość stała się ustaloną prawdą: John odmówił przyjścia, ponieważ ona mu się nie
podoba. Nie podoba mu siÄ™...
- Tego doprawdy już zbyt wiele - mówiła dyrektorka szkoły z Eton do dyrektora sieci
krematoriów i systemu odzyskiwania fosforu. - Kiedy pomyślę, że ja...
- Tak - rozległ się głos Fanny Crowne - to o alkoholu to całkowita prawda. Mój
znajomy znał kogoś, kto pracował wówczas w składzie embrionów. Tamta osoba powiedziała
to mojemu przyjacielowi, a on powiedział mnie...
- Fatalne, fatalne - powiedział Henryk Foster, starając się okazać współczucie
archiśpiewakowi. - Być może zainteresuje pana, że nasz były dyrektor zamierzał przenieść go
do Islandii.
Przekłuwany każdym wypowiadanym słowem nadęty balon pewności siebie Bernarda
uchodził teraz tysiącem otwartych ran. Blady, zmieszany, pognębiony i do głębi wstrząśnięty
krążył pośród swych gości bąkając nieskładne przeprosiny, zapewniając, że następnym razem
Dzikus na pewno się pojawi, nalegając, by usiedli i częstowali się karotenowymi kanapkami,
witaminÄ… A pâté, surogatem szampana. Zajadali posÅ‚usznie, gospodarza jednak ignorujÄ…c;
pili, ale odnosili się doń niegrzecznie lub wymieniali między sobą uwagi na jego temat -
głośno, obrazliwie, tak jakby go tam w ogóle nie było.
- Cóż, moi przyjaciele - wyrzekł archiśpiewak wspólnotowy z Canterbury swym
pięknym, dzwięcznym głosem, który służył mu do prowadzenia obchodów Dnia Forda - cóż,
moi przyjaciele, czas już chyba na mnie... - Wstał, odstawił szklankę, strzepnął z purpurowej,
wiskozowej sukni okruchy wystawnego posiłku i podążył ku drzwiom.
Bernard rzucił się zastępować mu drogę.
- Czy pan archiśpiewak naprawdę musi...? Jeszcze bardzo wcześnie. Miałem nadzieję,
że pan...
O tak, cóż on miał za nadzieje, gdy Lenina powiedziała mu w zaufaniu, że
archiśpiewak wspólnotowy przyjąłby zaproszenie, gdyby mu je wysłano.  Wiesz, on jest
naprawdę uroczy . I pokazała Bernardowi mały zloty wisiorek w kształcie T do zamka
błyskawicznego, podarowany jej przez archiśpiewaka na pamiątkę weekendu spędzonego
przez nią w diecezjalnej śpiewalni. Obecni będą archiśpiewak z Canterbury oraz pan Dzikus.
Bernard ogłaszał swój triumf na każdej z kart zaproszeniowych. A tu Dzikus ten właśnie, ten
wÅ‚aÅ›nie wieczór wybraÅ‚ na to, by zamykać siÄ™ w pokoju i woÅ‚ać Háni!, a nawet (dobrze, że
Bernard nie rozumiaÅ‚ jÄ™zyka ZuHi) Sons %1Å‚so tse-ná! Chwila, która miaÅ‚a być ukoronowaniem
całej kariery Bernarda, obróciła się w moment jego największego upokorzenia.
- Miałem taką nadzieję... - powtarzał bełkotliwie, spoglądając na wielkiego dygnitarza
zmieszanym, błagalnym wzrokiem.
- Mój młody przyjacielu - rzekł donośnie archiśpiewak wspólnotowy tonem
uroczystym i surowym; zapadło powszechne milczenie. - Pozwól mi udzielić ci jednej rady. -
Pogroził Bernardowi palcem. - Zanim nie będzie za pózno. Jednej dobrej rady. - (Ton stał się
grobowy). - Prostuj ścieżki swoje, mój młody przyjacielu, prostuj ścieżki swoje. - Uczynił
nad nim znak T i odwrócił się. - Lenino, dziecko moje - zawołał innym już tonem. - Pójdz ze
mnÄ….
Posłusznie, choć bez uśmiechu i (zupełnie obojętna wobec doznanego zaszczytu) bez
emocji Lenina wyszła za nim z pokoju. Pozostali goście podążali w stosownym oddaleniu.
Ostatni z nich zatrzasnął drzwi. Bernard został sam.
Podziurawiony na wylot, oklapły, opadł na fotel i ukrywszy twarz w dłoniach
zapłakał. W chwilę potem po zastanowieniu zażył cztery tabletki somy.
Na górze w swoim pokoju Dzikus czytał Romea i Julię.
Lenina i archiśpiewak wspólnotowy wysiedli na dachu śpiewalni.
- Szybko, szybko, mój przyjacielu... to jest, chciałem powiedzieć, Lenino - wolał
niecierpliwie archiśpiewak stojąc u wejścia do windy. Lenina, która zwolniła na chwilę, by
popatrzeć na księżyc, opuściła oczy i pospieszyła przez dach, aby dołączyć do archiśpiewaka.
 Nowa teoria biologii , brzmiał tytuł rozprawy, którą Mustafa Mond właśnie kończył
czytać. Siedział przez chwilę, marszcząc w zamyśleniu brwi, potem wziął pióro i napisał w
poprzek strony tytułowej:  Reprezentowane przez autora matematyczne podejście do pojęcia
celu jest nowe, wysoce oryginalne, lecz heretyckie, a dla obecnego porządku społecznego
niebezpieczne i potencjalnie wywrotowe. Nie publikować . Ostatnie zdanie podkreślił.
 Autora obserwować. Może zajść konieczność przewiezienia go do Morskiej Stacji
Biologicznej na Zwiętej Helenie . Szkoda, pomyślał kładąc podpis. Robota mistrzowska. Ale
gdy się raz zacznie uznawać wyjaśnienia w kategoriach celu... to nie wiadomo, co z tego
może wyniknąć. Tego typu idea może rozwarunkować co bardziej niestabilne umysły kast
wyższych - pozbawić je wiary w szczęśliwość jako Dobro Najwyższe, a w zamian rozbudzić
w nich przekonanie, iż cel jest gdzieś dalej, gdzieś poza sferą aktualnego bytowania ludzi; że
celem życia nie jest podtrzymanie dobrobytu, lecz jakieś tam pogłębianie i doskonalenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl
  • Cytat

    Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster

    Meta