[ Pobierz całość w formacie PDF ]
noclegowniÄ™.
- Mogę wieczorem wyjść na spacer do miasta? - zapytała Helena, wchodząc do
swojego pokoju.
- Jasne, jesteś wolnym człowiekiem - odpowiedziałem. - Dać ci trochę
kieszonkowego?
Dziewczyna zawahała się.
- Tak, odejmie mi pan z wypłaty - oświadczyła.
- Dobrze - to mówiąc podałem jej banknot.
W pokoju rzuciłem się zmęczony na łó\ko, otworzyłem okno i podziwiałem widok na
tory kolejowe i górę zamkową. Potem rozebrałem się, przygotowałem przybory
toaletowe i zerknąłem na zegarek. Była ju\ pora na ciepłą wodę i rzeczywiście od
jakiegoś czasu w rurach słyszałem jakieś dziwne bulgotanie. Otworzyłem drzwi do
łazienki i cofnąłem się do pokoju, po okulary. Nie wierzyłem własnym oczom! Z sufitu
zwisała rurka z sitkiem, która była prysznicem. Pod nią był wylany beton i le\ała
drewniana kratka a\ śliska od brudu. O czystości w toalecie i wannie litościwie nie
wspomnę. Do tego w rogu ujrzałem dziurę średnicy kilkudziesięciu centymetrów
pozwalającą mi wyjrzeć na korytarz. Westchnąłem i błogosławiłem pomysł zabrania
klapek kÄ…pielowych.
Jeśli takie cuda są we Lwowie, to co czeka mnie na prowincji? - pomyślałem.
Po kąpieli usiadłem przy stoliku i rozło\yłem atlas samochodowy Ukrainy.
Zaznaczyłem sobie hipotetyczną trasę przejazdu Franciszka Batury i coś zaczęło mnie
zastanawiać. Gdy szukałem dodatkowych informacji w przezornie kupionym
przewodniku, usłyszałem stukanie do drzwi.
Poprawiłem koszulę od pid\amy.
- Proszę - zawołałem.
To była Helena, ale jak\e odmieniona!
- Aadnie? - dłońmi podniosła obcięte z tyłu włosy. Teraz ledwo sięgały jej za uszy, z
końcówkami zawiniętymi do środka.
- Pięknie - stwierdziłem oniemiały.
- Co pan robi? - zainteresowała się, siadając po drugiej stronie stołu.
- Przygotowuję trasę naszej wycieczki - wyjaśniłem.
46
- I dokÄ…d dojedziemy?
- W okolice Kamieńca Podolskiego.
- Po co? - zaniepokoiła się.
- To twoje rodzinne strony? - domyśliłem się.
- Tak - przyznała się. - Czemu jedziemy akurat tam?
- Jak wiesz, podą\amy śladami Franciszka Batury - opowiadałem. - Był on
współpracownikiem Henryka Sienkiewicza. Na jego zlecenie wyjechał na tereny
dzisiejszej Ukrainy, a wówczas zaboru austriackiego. Przekroczył granicę austriacko-
rosyjską i ślad po nim zaginął.
- Czemu wybrał akurat taką trasę?
- Nie wiem - przyznałem się. - Zauwa\ jednak, \e na razie mamy szczęście i
odnajdujemy jego ślady. Podobno Franciszek Batura szukał skarbu hetmana Iwana
Mazepy. Przytoczę ci fragment listu, który Sienkiewicz pisał do Batury: Bardzo się
cieszę, \e jesteś ju\ na tropie skarbu. Ostatnio pisałeś, \e jedziesz w rejon pomiędzy
Kamieńcem Podolskim a Chocimiem. Napisz, proszę, więcej o Twoich przygodach w
Rudkach, Lwowie, Tarnopolu, Zbara\u, Skale Podolskiej i Buczaczu. Czemu nie piszesz
a\ od dwóch miesięcy?
Helena zamyśliła się.
- Bardziej wyglÄ…da to jak wyprawa tropami Ogniem i mieczem ni\ Iwana Mazepy -
powiedziała. - Czym kierował się Franciszek Batura jadąc akurat tam? Do Rudek
pojechał, bo było to znane sanktuarium, do Lwowa musiał przyjechać, ale dalej? A wie
pan, jak się poruszał po tym terenie?
- Hej, wy strzelcy siczowi , taka podobno jest wskazówka do skarbu.
Helena zadr\ała na całym ciele na dzwięk tych słów.
- Co się stało? - zaniepokoiłem się.
- Nic - dziewczyna pokręciła głową, przetarła oczy, jakby chciała zamazać jakiś
koszmarny obraz z pamięci. - To znana piosenka kozacka - oznajmiła.
- JesteÅ› pewna? Znasz jej tekst?
- Doskonale, na pamięć, słyszałam go wiele razy.
Wyjąłem kartkę i długopis.
- Mo\esz podyktować? - poprosiłem.
Helena odchyliła głowę do tyłu i zaczęła mi tłumaczyć z ukraińskiego:
Hej, wy strzelcy siczowi, raz, dwa, trzy!
Serca dziewcząt tęsknią raz, dwa, trzy!
Naprzód wszyscy maszerujcie,
na nic nie zwa\ajcie,
raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa-trzy!
Na przedzie setnik idzie, raz, dwa, trzy!
Nawet do piekła z nami pójdzie, raz, dwa, trzy!
Chłopiec z niego dzielny
i koń pod nim \wawy,
raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa-trzy!
- Wszędzie jako podawanie rytmu jest to raz, dwa, trzy - wtrąciła Helena. Dalej ju\
podam samą treść.
47
Panie setniku, co się stało,
\e w kasie grosza mamy mało.
Trzy dni chleba my nie jedli,
ZimnÄ… wodÄ™ z rzeki pili.
Powiedz nam w \ywe oczy,
\eś nie brał naszych groszy,
Powiedz, powiedz, co się stało,
\e grosza mamy mało.
Panie setniku, czyście czuli
jak muzycy w karczmie duli?
Za czyj grosz wy pili
i Cyganeczkę miłowali?
Nasi dowódcy, pamiętajcie,
sakiewki nie napychajcie,
Bo strzelcy wszystko
widzą ale i tak was słuchają.
Zamyśliłem się.
- To wszystko, nie ma w niej \adnych nazw geograficznych, innych wskazówek? -
dopytywałem się.
- Nie.
- Wiesz, kto ją napisał?
- Nie.
- A gdzie ją słyszałaś? To stara pieśń? - zadawałem pytania.
- Nie wiem, czy stara, a bardzo lubił ją taki jeden, który mieszka nad Dniestrem,
między Kamieńcem Podolskim a Chocimiem.
48
ROZDZIAA SIÓDMY
PREZENT DLA JURECZKA * BOHUN RZUCA RKAWIC * SPACER DO PIEKAA
* TEMPO DNIESTRZACSKICH WIOZLARZY * REGATY NA DNIESTRZE *
WYPADEK U ZBIEGU RZEK * PRZEBUDZENIE POD OPIEK AGNIESZKI *
[ Pobierz całość w formacie PDF ]