[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jax szturchnął go łokciem pod żebro.
Dejah, to jest Kajin Savaros z M haeli powiedział. Właśnie wymknął się z rąk
Inkwizytora. Laranth i ja mieliśmy szczęście zobaczyć, jaką niezwykłą władzę ma Kaj nad
Mocą. Posłużył się nią, żeby pokonać Inkwizytora. Sam. Bez broni.
Dejah zaczerpnęła powietrza, wypuściła je, po czym spojrzała znów na Kaja.
Znakomicie oznajmiła. A więc... jesteś Jedi?
Chcę nim zostać odparł chłopak. Mam nadzieję, że Jax zajmie się moim szkoleniem.
Dejah przeniosła spojrzenie na młodego Jedi.
A więc o tym mówiliście stwierdziła. Zamierzasz się nim zająć? Zrobić z niego
swojego padawana? Sam widzisz, że jest tak, jak przewidywał I-Pięć. Jeżeli Zakon Jedi ma
się odrodzić, będziesz musiał mu w tym pomóc. Chyba już to zrozumiałeś.
Rozumiałem to już wcześniej odparł łagodnie Pavan. Wiedziałem jednak, że istnieją
inne, ważniejsze problemy.
Co może być ważniejsze niż to? zapytała władczym tonem Zeltronka. Co ma
większe znaczenie niż twój udział w szkoleniu tego młodego człowieka?
Jax wiedział, że Dejah umyślnie mu pochlebia. Najwyrazniej chodziło jej o to, żeby nie
wyraził zgody na udział androida w spisku Tudena Sala. Młody Jedi uśmiechnął się lekko; to
miło, że Dejah Duare tak się o niego troszczy.
Co to za bzdury? warknął Den.
I-Pięć poruszył się i chrząknął, chcąc włączyć się do rozmowy, co zaskoczyło Kaja. Jax
zauważył reakcję chłopca na pojawianie się różnych impulsów Mocy, które gasły, kiedy tylko
rejestrował zródło dzwięku i poruszającą się osobę.
Jax zmarszczył brwi. Możliwe, że to była mimowolna reakcja. Ale i tak Kajin Savaros
powinien lepiej czuwać nad Mocą. Skoro Jax wyczuł go bez trudu, o ileż łatwiej mógł go
wyczuć wyszkolony Inkwizytor?
W zasadzie zgadzam się z Dejah Duare odezwał się I-Pięć. Wydaje mi się jednak,
że wobec sposobu, w jaki Kaj tutaj trafił, powinniśmy być przygotowani do przeniesienia się
w inne miejsce, oczywiście jeżeli nie będziemy mieli innego wyjścia.
Dlaczego mamy nie mieć innego wyjścia? zapytała Dejah, przenosząc spojrzenie z
Jaksa na androida i w końcu na Kaja.
Nie słyszałaś, co powiedział Jax? zapytał z przekąsem Den. Kajin pokonał
Inkwizytora, co prawdopodobnie oznacza, że niedługo zwali się nam tu na głowę całe
Kolegium niewydarzonych Sithów.
Dejah odwróciła się i spojrzała znów na Kaja.
Zabiłeś go, prawda? zapytała.
Ja... nie wiem przyznał chłopak. Spojrzał na Jaksa. Czy istnieje jakiś sposób, żeby
się o tym przekonać?
Pavan pokręcił głową.
Mogę powiedzieć tylko tyle, że kiedy opuszczaliśmy tamto miejsce, Inkwizytor był
nieprzytomny. Nie poczułem, żeby promieniowały od niego jakieś wici Mocy.
Wici Mocy? powtórzył pytająco Kaj.
To taka metafora wyjaśnił młody Jedi.
A co za różnica, żyje czy nie żyje? zapytał zaczepnym tonem Den. Inkwizytorzy nie
są samotnikami. Zawsze mają kontakty ze swoim szefem. Jeżeli ukatrupiłeś tego Inkwizytora,
to stał się wielką dziurą na ekranie sensorów Vadera, jeżeli zaś go nie zabiłeś, Inkwizytor, jak
tylko oprzytomnieje, popędzi z powrotem do swojego pana i mistrza, żeby mu złożyć
szczegółowy raport.
Inkwizytor już przedtem był wielką dziurą na ekranie sensorów Vadera, Denie
wyjaśnił Jax. Laranth powiedziała, że prawie wszyscy Inkwizytorzy zaczęli się posługiwać
naszyjnikami z łusek taozina, które uniemożliwiają ich wykrycie przez innych władców
Mocy. Na przykład przez nas.
Jak myślicie, czym nam to grozi? zapytała Dejah.
Nie jest dużo gorzej, niż było do tej pory pocieszył ją Jax.. Muszę się jednak szybko
zająć szkoleniem Kajina.
Masz rację przyznał I-Pięć. To powinno się stać dla ciebie motywacją do
ukończenia konstrukcji świetlnego miecza, nad którym od tak dawna pracujesz. Może
znajdziemy inny kryształ skupiający, żeby zastąpić nim ten, który masz teraz. Lepiej, żeby
twoja klinga nie płonęła tak krwawym blaskiem.
Dejah roześmiała się ciepło i melodyjnie.
Bez urazy, ale nie masz racji powiedziała. Uważam, że szkarłatny to najbardziej
atrakcyjny kolor. A ty tak nie uważasz, Kajinie? Przekrzywiła głowę na bok, aż gruby
pukiel jej prawie fioletowych włosów przesłonił jedno oko.
Chłopiec w milczeniu pokiwał głową.
Och, dajcie spokój... Den ześlizgnął się z kanapy i zniknął w swoim pokoju. Po chwili
podążył za nim I-Pięć.
Jax spojrzał na Kaja, który nie odrywał zafascynowanych oczu od Dejah.
Jesteś gotów do rozpoczęcia kariery padawana? zagadnął go.
Chłopiec z wyraznym trudem oprzytomniał.
Jestem bardzo zmęczony powiedział. Czy znajdzie się tu miejsce, gdzie mógłbym
się trochę przespać?
Jax zaprowadził go do sypialnej wnęki w swojej kwaterze i pozwolił mu się położyć.
Miał nadzieję, że Kajin Savaros nie będzie miał żadnych snów pochodzących z Mocy. Przy
jego potencjale wspomagany przez Moc sen mógłby spustoszyć ich apartament.
Postanowił na razie się tym nie przejmować i nic nie mówić Dejah. Kiedy wrócił do
głównego salonu, Zeltronka siedziała na zwolnionym przez chłopca krześle.
Ten młodzieniec to szczęśliwy traf, nie uważasz? zapytała. Rycerz Jedi zauważył, jak
bardzo liczy na potwierdzenie swojej opinii.
Bardzo szczęśliwy powiedział. Kiedy nauczy się wykorzystywać swoje zdolności...
trudno sobie wyobrazić, czego potrafi dokonać. Szkoda, że go nie widziałaś, Dejah. To było
po prostu... fantastyczne. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby ktokolwiek robił coś takiego... i
to instynktownie, jak mi się wydaje. Kształtował energię repulsorowego pola, jakby była
elastyczna... zupełnie jak rzezbiarz kształtuje glinę.
A może jak rzezbiarz światło? Dejah uśmiechnęła się do niego. Na pewno pomyślała
o swoim nieżyjącym partnerze. Jego świetlne rzezby były dumą najwybitniejszych
kolekcjonerów dzieł sztuki na Coruscant, a ona była mu bez reszty oddana.
Takie oddanie wydawało się u Zeltronów niezwykłe. Istoty tej rasy były z natury skłonne
do przelotnych związków emocjonalnych, ognistych afer miłosnych i chwilowych
namiętności. Dejah była jednak inna. Jax czasami podejrzewał, że Zeltronka przeniosła
przynajmniej część swojego uczucia z Vesa Volette a na niego... że pod pozorem lekkiego
flirtu ukrywa niewidoczne głębie żałoby.
Wyrzucił tę myśl z głowy. Był Jedi, więc Dejah nie powinna nic do niego czuć. To było
niebezpieczne... dla obojga. Mimo tych niepokojących myśli odpowiedział z ciepłym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]