[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie zdjęła kapelusza. Jocelyn przyglądał się jej z niesmakiem.
- Lady Sara Illingsworth zamieszkała teraz u lady Webb - powiedział. - Byłbym ci
zobowiązany, gdybyś ją tam odwiedziła, Angelino. Bóg wie dlaczego, jesteś jedyną szanowaną
przedstawicielką rodu Du-dleyów, prawdopodobnie dlatego, że poślubił cię taki nudziarz jak
Hey-ward i trochę trzyma cię w ryzach, chociaż wszyscy widzą, że nie jest zbyt surowy.
- Heyward to nudziarz? - Roześmiała się wesoło. - To prawda. Przynajmniej w obecności
innych ludzi.
Jocelyn zrobił jeszcze bardziej cierpiętniczą minę, bo rumieńce siostry stworzyły
straszliwy dysonans z różowymi piórami kapelusza.
- Na pewno pojadę do lady Webb - obiecała. - Heyward zabierze mnie tam jeszcze dziś.
Nie mogę się już doczekać, by jeszcze raz się jej przyjrzeć, Tresham. Czy to prawda, że
wymachiwała siekierą? Jakie by to było podniecające. Heyward musiałby ryzykować swoje życie
w mojej obronie.
- Uderzyła Jardine a w głowę książką - wyjaśnił oschle - kiedy zachowywał się...
niegodnie. I tyle, Angelino. Dżentelmen ten jest zdrów i cały, okazało się też, że niczego nie
ukradziono. Właściwie to bardzo nudna historia. Ale lady Sara nie może z tego powodu w
najmniejszym stopniu ucierpieć. Potrzebuje przychylności szanowanych ludzi z najwyż-szych
sfer, by zacząć się obracać w najlepszym towarzystwie.
- I lady Webb już się o to postara - powiedziała. - Dlaczego sobie tym zaprzątasz głowę,
Tresham? - Ale po dziwnie krótkim dla niej monologu urwała i przez chwilę patrzyła na niego
bez ruchu, trzymając filiżanką w powietrzu. Odstawiła jąz powrotem na spodeczek i podjęła
przerwaną tyradę. - Och, Tresham, ty się nią interesujesz! A to ci dopiero! Nie mogę się
doczekać, kiedy powiem o tym Heywardowi. Ale jak na złość poszedł do Izby Lordów i wróci
chyba dopiero, żeby zabrać mnie z wizytą. Tresham, ty się zakochałeś.
Jocelyn spojrzał na siostrę przez monokl, chociaż oglądany przez szkło jaskrawy kapelusz
robił się jeszcze większy niż w rzeczywistości.
223
- Cieszę się, że tak cię rozbawiłem - odparł - ale zakochany i Tresham to słowa wzajemnie
się wykluczające, o czym powinnaś dobrze wiedzieć. Jednak poślubię lady Sarę. Na pewno
ucieszysz się, że tobie pierwszej o tym mówię, Angelino, oczywiście pomijając samą
zainteresowaną osobę. Nawiasem mówiąc, nie zgodziła się.
Patrzyła na niego bez słowa i przez chwilę pomyślał, że na dobre odjęło jej mowę.
- Lady Sara powiedziała nie ? - odezwała się, odzyskując mowę. - Tobie? Księciu
Tresham? To cudowne. Muszę się przyznać, że ledwo ją zauważałam, kiedy była twoją
pielęgniarką. Wyglądała tak bezbarwnie w tej swojej szarej sukni. Po co ubierać się na szaro,
kiedy jest tyle innych kolorów? Byłam pod wrażeniem, kiedy zaśpiewała na twoim wieczorku. I
potrafi tańczyć walca. To powinno mi dać do myślenia, ale wyznaję, że zlekceważyłam to. A
teraz odmówiła ci swej ręki. Podoba mi się. To musi być kobieta z charakterem. Właśnie taka,
jaka jest ci potrzebna. Och, pokocham ją jak siostrę.
- Powiedziała nie , Angelino - zauważył cierpko.
Spojrzała na niego z pobłażaniem.
- Jesteś Dudleyem, Tresham - przypomniała mu. - Dudleyowie nie przyjmują odmowy.
Tak jak ja. Zapewniam cię, że Heyward też był zdecydowanie przeciwny poślubieniu mnie przez
cały miesiąc po tym, jak zostałam mu przedstawiona. Uważał mnie za niezbyt mądrą
lekkomyślnąi bardzo gadatliwą. Fakt, że ty i Ferdie jesteście moimi braćmi, też go zniechęcał.
Ale w końcu mnie poślubił. Był nawet okropnie przygnębiony, kiedy pierwszy raz poprosił mnie
o rękę, a ja powiedziałam nie . Bałam się, że pójdzie do domu i palnie sobie w łeb. Jak mógł mi
się oprzeć, skoro postanowiłam go oczarować?
- No właśnie! - zgodził się z nią książę.
Jeszcze przez prawie pół godziny musiał znosić jej trajkotanie, zanim w końcu wyszła.
Ale uważał, że dobrze spędził ranek. Zadbał o to, by Jane cieszyła się szacunkiem. A
napomknąwszy komu trzeba o pewnej sprawie, zapewnił sobie wsparcie potężnych sił, przy
pomocy których przypuści atak i złamie jej uparte postanowienia, by za niego nie wyjść.
Zastanawiał się nad tym, dlaczego właściwie chciał przełamać jej opór. Ostatecznie do
niczego nie była mu potrzebna. Chodziło oczywiście o ten jej upór. Kiedy Jane Ingleby z nim
rozmawiała, zawsze ostatnie słowo należało do niej.
Cóż, z lady SarąIllingsworth będzie inaczej i już.
Przyłapał się na myśli o tym, w co się ubierze, kiedy będzie jej składał popołudniową
224
wizytę. Zupełnie, jakby był zadurzonym młokosem.
23
Mizernie wyglądasz, Saro - powiedziała lady Webb. - Oczywiście można się tego
spodziewać po tym wszystkim, co przeszłaś. Ale sprawimy, że rumieńce szybko wrócą na twoje
policzki. Szkoda, że dziś po południu nie możemy się wybrać na spacer albo przejażdżkę. Jest
taka śliczna pogoda. Lecz wszyscy wiedzą że dziś jestem w domu i przyjmuję gości. I chociaż
może to być irytujące, moja droga, musimy być gotowe ich podjąć.
Jane miała na sobie modną suknię o podwyższonym stanie z muślinu w kwiaty. Była w
kufrze z jej rzeczami, który rano dostarczyli Phillip i woznica księcia Tresham. Włosy uczesała
jej pokojówka, oddana wyłącznie do jej dyspozycji. Ale chociaż Jane sprawiała wrażenie gotowej
na spotkanie towarzyskie po południu, jedno nie dawało jej spokoju.
- Może lepiej, jeśli nie pokażę się twoim gościom, ciociu Harriet - powiedziała.
Lady Webb, która właśnie wyglądała przez okno, przeszła przez pokój i usiadła w fotelu
naprzeciwko Jane.
- Właśnie tego nie wolno ci robić. Chociaż o tym nie rozmawiałyśmy, Saro, doskonale
wiem, jak ostatnio żyłaś. To okropne, że czułaś się zmuszona do takiego kroku, ale to już
przeszłość. Nikt nie musi o tym wiedzieć. Możesz być całkowicie spokojna, że Tresham nakaże
milczenie każdemu ze swych znajomych, który domyśla się prawdy. I zamierza się z tobą ożenić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]