do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf; download; ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wybierasz się do Spriingliego - zaczął spokojnie. - Załóżmy, że stanę na
zewnątrz, nie na widoku?
- Myślę, że możemy spróbować...
Znalezli się już przy kawiarni. Ona weszła do środka, a Newman odszedł nieco i
włożył ciemne okulary. Nie powinien rzucać się w oczy. Słońce świeciło
wspaniale.
Paula pomyślała, że jedyną wadą Spriingliego są schody, które trzeba pokonać,
aby wspiąć się na piętro - parter był przeznaczony na sklep. Schody skręcały
niebezpiecznie i na środkowym poziomie stopnie były z jednej strony wąskie.
Ciekawiło ją, jak sobie dawały z nimi radę kobiety na wysokich obcasach. Musiały
wchodzić na górę na palcach.
194
Na piętrze tego ranka było niewielu klientów. Odstraszała pogoda. Właśnie miała
podejść do pustego stolika, gdy ją zamurowało. Doznała szoku. Przez chwilę nie
mogła się ruszyć. Tyłem do niej siedziała przy stole kobieta w futrzanej czapie
takiego samego koloru i typu jak Eleny Brucan. Do tego miała taki sam płaszcz. W
tym samym rozmiarze.
Gdy podchodziła do jej stolika, nogi miała jak z waty. Stanęła po przeciwnej
stronie tuż za pustym krzesłem. Kobieta była dobrze po osiemdziesiątce, miała
wąskie wargi i wynędzniałe rysy ledwie maskowane makijażem. Spojrzała na Paulę
dzikim wzrokiem. Mówiła po niemiecku, więc Paula dobrze ją rozumiała.
- To mój stolik. Czekam na przyjaciółkę. Dokoła jest dużo pustych stolików -
warknęła.
- Od tyłu wyglądała pani jak moja znajoma - odparła Paula.
Nie myślała o przeprosinach, gdyż sposób bycia i słowa kobiety pełne były
agresji. Pewnie jedna z wielkich dam, jakie przychodziły tu co dzień na pogwarki
z przyjaciółkami. Wybrała stolik z dala od niej. Bez zwłoki pojawił się kelner i
zamówiła kawę. Nagle jakaś silna ręka spoczęła na jej ramieniu. Paula miała już
dość tego typu zaczepek. Odwróciła się z ponurą miną. Tym razem była to
Marienetta.
- Ty tutaj? Witam - powiedziała.
Marienetta trzymała dwa talerzyki z ciastkami z kremem. Jeden postawiła przed
Paulą. Usiadła na wprost niej i gdy pojawił się kelner, zamówiła kawę. Sobolową
kurtkę powiesiła na krześle.
- Doznałaś szoku tak samo jak ja. Myślałaś, że to Elena Brucan, prawda?
- Tak, przez chwilę.
Paula zauważyła, że Marienetta trzyma pod pachą zwiniętą gazetę. Nadarzała się
okazja, której grzechem byłoby nie wykorzystać.
- Dlaczego pomyślałaś, że to może być ona? - spytała. Marienetta nie była obecna
przy rozpoznaniu ciała, policja
trzymała ludzi z dala od tego horroru.
- Dlatego - Marienetta z uśmiechem rozłożyła gazetę. Przez pierwszą stronę
dzisiejszego wydania  Neue Ziircher
Zeitung" biegł wielki, łatwy do przetłumaczenia tytuł: DRUGIE CIAAO BEZ GAOWY
ZNALEZIONE W ZURYCHU. Poniżej był spory tekst Sama Snydera. Nie pominął faktu,
że głowa po odcięciu została nasadzona z powrotem na korpus. Obok był wierny
195
szkic głowy Eleny Brucan z wyprostowaną futrzaną czapą. Paula spojrzała na
Marienettę.
- Dlatego też byłam zaskoczona - wyjaśniła. - Kiedy tylko tu przyszłam, chwilę
przed tobą, od razu zobaczyłam ją od tyłu. Kiedyś w Londynie odwiedziła w
 Obelisku" Romana. Powiedziała, że ma dla niego ważną informację. Rozmawiał z
nią tylko przez chwilę i uznał ją za dziwaczkę. Poprosił, abym ją wyprowadziła.
Była tak samo ubrana jak ta tutaj.
Wyjaśnienie jak na zamówienie, pomyślała Paula. Ale z pogawędki z Marienettą
czegoś się dowiedziała. Nici wiążące całość, których Tweed rozpaczliwie szukał,
zaczynały się zbiegać.
- Czy spojrzałaś jej w twarz? - spytała Paula.
- Tak. I zobaczyłam, że to ktoś inny.
- To wyjaśnia, dlaczego była na mnie taka wkurzona. Miała dość ludzi próbujących
zająć puste miejsce obok niej. Jaką to su-perważną informację Elena chciała
przekazać Romanowi?
- Do diabła, nie wiem. Nie podoba ci się ciastko? Mogę zamówić inne.
- Przepraszam. Ten artykuł w gazecie odwrócił moją uwagę. Widzę, że podano nawet
szczegóły tragedii w Montreux. Ciastko wygląda smakowicie. - Spróbowała
widelczykiem. - Rzeczywiście doskonałe. Chyba zabiorę jedno ze sobą do Baur au
Lac.
- Siedz tu. Nie ruszaj się - poleciła Marienetta. Podskoczyła do lady, na której
leżała masa ciastek do wyboru.
Płaciło się dziarskiej dziewczynie za szklanym kontuarem. Marienetta wkrótce
wróciła z pudełeczkiem i pchnęła je po stole w stronę Pauli.
- Za to muszę zapłacić - powiedziała Paula zdecydowanym tonem.
- Nie wygłupiaj się. To tylko kilka franków. Jakie tego ranka masz zadanie?
Zawsze przecież jakieś dostajecie? Odnotowaliście postępy w śledztwie?
- Czasem mam szczęście - pogodny głos zadudnił nad głową Pauli, a czyjaś ręka
zacisnęła się na jej ramieniu.
Znów to samo, pomyślała. Podniosła wzrok. Za nią stał Black Jack Diamond w
stroju do jazdy konnej. Nieskalane bryczesy wpuścił w długie buty. W prawej ręce
trzymał palcat. Spojrzała na niego wilkiem.
- Bądz uprzejmy zabrać swą spoconą rękę.
- Spoconą? - zdjął dłoń z jej ramienia. - Umyłem pięć minut temu.
196
- Umyj jeszcze raz.
Przyciągnął krzesło od sąsiedniego stolika i zasiadł między nimi. Jego
tryskająca zdrowiem twarz była zaczerwieniona od mrozu. Strzelił palcami na
kelnera. Paula pamiętała ten jego zwyczaj typowy dla parweniuszy. Kelner pojawił
się natychmiast z neutralnym wyrazem twarzy.
- Kawa dla klienta, kochaniutki. Jestem tu klientem.
- To Sprungli, a nie jakiś tani bar - zwróciła mu uwagę Paula.
- Ale działa, nie? - wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Pojezdziłem konno na świeżym
powietrzu w szkółce za miastem. Czuję się jak młody bóg.
- Ale nie zachowujesz się jak on - odparowała Paula.
- Kiedy wszedłem, szanowne panie miały poważne miny. -Sięgnął po gazetę. - Nie
zajmujcie się zawsze ciemniejszą stroną życia.
- Zabiorę to - powiedziała Paula, wyjmując gazetę z jego dłoni. - Po tym, co
zdarzyło się wczoraj, nie pora dziś na entuzjazm.
- Odpuść sobie. %7łycie jest po to, by się nim cieszyć.
- Czy widziałeś kiedyś trupa? - dopytywała się Paula.
- Od wczoraj nie.
Paula wstała. Za zuchwalstwem tych słów wyczuła cień grozby. Prawdopodobnie miał
to być dowcip, lecz w jego tonie wyczuła coś dziwnego. Biorąc do ręki pudełko z
ciastkiem, spojrzała na Marienettę.
- Chyba będzie lepiej spotkać się w przyjemniejszych okolicznościach. Muszę już
iść.
- Zwietnie! - krzyknął za nią. - Czy obiad dziś pod wieczór ci odpowiada? -Wstał
i Paula usłyszała za sobą trzask upadającego krzesła.
Obejrzała się i zobaczyła, jak pochyla się, by je podnieść. Ruchy miał niepewne,
a przy stoliku wyczuła alkohol. Dlaczego pił o tak wczesnej porze?
Wyszła od Spriingliego z gazetą pod pachą, zatrzymała się na moment i rozejrzała
wokół, szukając wzrokiem Newmana. Pojawił się znikąd. Wręczyła mu gazetę.
- Znasz niemiecki - powiedziała. - Wybieram się do baru, gdzie bywa Sam Snyder.
Przydałaby się silna grupa wsparcia.
- Ja nią jestem. Poczekaj chwilę. - Przejrzał informacje na pierwszej stronie. -
Myślę, że musimy zadać panu Snyderowi kilka poważnych pytań. Beck będzie
zaskoczony szczegółami.
197
Sam nie ma żadnych skrupułów, jeżeli może wyprzedzić konkurencję...
- A potem wracamy do Tweeda. Chyba niezle się spisałam. Kompletnie zaskoczyłam
kilka osób związanych ze sprawą.
Gdy weszli do baru, Sam Snyder siedział przy tym samym stole co zwykle z
rozłożoną gazetą i szklanką piwa. Pozdrowił ich z wyraznym zadowoleniem i Paula [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl
  • Cytat

    Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster

    Meta