do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf; download; ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

I wtedy pan Banner wyłączył światło.
Zaskakujące, ile się wtedy zmieniło, biorąc pod uwagę \e
ciemność nie przeszkadzała moim oczom. Nadal widziałem równie
doskonale jak wcześniej. Ka\dy detal sali był wyrazny.
Skoro ciemność nie była dla mnie ciemnością, jak wytłumaczyć
te elektryzujące napięcie, tą iskrę, która pojawiła się w powietrzu?
Czy wynikała ze świadomości, \e tylko ja jeden na tej sali widzę
wszystko jasno? Z wiedzy, \e ja i Bella jesteśmy dla innych
niewidoczni? Jakbyśmy byli sami - tylko nasza dwójka - ukryci w
ciemnym pokoju, siedząc tak blisko siebie...
Mimowolnie wyciągnąłem do niej rękę. Tylko by dotknąć jej
dłoni, potrzymać ją w ciemności. Czy byłby to wielki błąd? Jeśli moja
skóra by jej przeszkadzała, mogłaby mnie odepchnąć...
Szarpnąłem dłoń do tyłu, ciasno składając dłonie na piersi i
zaciskając pięści. śadnych błędów. Obiecałem sobie, \e nie popełnię
błędu, bez względu na to jak drobny był się nie wydawał. Gdybym
chwycił jej rękę, zapragnąłbym czegoś więcej - kolejnego
nieznaczącego dotyku, jeszcze większej bliskości... Czułem to. Rósł
we mnie nowy rodzaj pragnienia i usiłował przejąć nade mną
kontrolę.
śadnych błędów.
Bella asekuracyjnie zło\yła ręce na swojej własnej piersi, a jej
dłonie równie\ były zaciśnięte, tak jak moje.
O czym myślisz? Umierałem z pragnienia, aby ją o to zapytać ale
sala była zbyt mała by pozwolić sobie na jakąkolwiek konwersację,
choćby szeptem.
113
Zaczął się film, odrobinę rozjaśniając mrok. Bella zerknęła na
mnie. Dostrzegła sztywne, identyczne jak u niej, uło\enie mojego
ciała i uśmiechnęła się. Jej wargi się rozchyliły, a oczy wydawały się
pełne ciepłego zaproszenia.
A mo\e widziałem to co chciałem widzieć.
Odwzajemniłem uśmiech. Zaczęła płycej oddychać i szybko
popatrzyła w inną stronę.
To pogorszyło wszystko. Nie znałem jej myśli, ale nagle stałem
się zupełnie pewien, \e chciała, abym jej dotknął. Odczuwała to same
niebezpieczne pragnienie, jak ja.
Między naszymi ciałami płynął prąd.
Przez całą godzinę tkwiła nieruchomo w swojej sztywnej, pełnej
kontroli pozie, tak samo jak ja. Niekiedy zerkała na mnie, a wtedy
napływające iskry sprawiały, \e drgałem w szoku.
Godzina mijała wolno, ale i tak za szybko. Doznania były tak
nowe, \e mógłbym siedzieć z nią w ten sposób całymi dniami, \eby w
pełni ich doświadczyć.
Minuty upływały, a we mnie walczył rozsądek i pragnienie.
Wymyśliłem jakiś tuzin argumentów, \eby usprawiedliwić dotknięcie
jej.
Wreszcie pan Banner zapalił światło.
W jasnym świetle jarzeniówek atmosfera na sali wróciła do
normalności. Bella westchnęła i przeciągnęła się, rozprostowując
palce. Pewnie niewygodnie jej było siedzieć przez godzinę w jednej
pozycji. Mnie przyszło to łatwo - bezruch był u mnie naturalny.
Zachichotałem widząc jej minę.
- Nie ma co, ciekawe doświadczenie.
- Ehm - mruknęła, nie rozumiejąc najwyrazniej o czym mówię,
ale nie dociekała. Czego bym nie dał, aby móc ją teraz usłyszeć.
Westchnąłem. śadna ilość \yczeń nic w tej kwestii nie zmieni.
- Idziemy? - zapytałem, wstając.
Skrzywiła się i stanęła niepewnie z wyciągniętymi przed siebie
rękami, tak jakby spodziewała się upadku.
114
Mogłem podać jej rękę. Albo chwycić ją pod łokieć i delikatnie
podtrzymać. Przecie\ to nic wielkiego...
śadnych błędów.
Była bardzo cicha, kiedy szła w kierunku sali gimnastycznej.
Zmarszczka na jej czole świadczyła, \e jest pogrą\ona w myślach. Ja
równie\ głęboko się zamyśliłem.
Jeden dotyk by jej nie skrzywdził, podpowiadała mi samolubna
część mojej natury.
Z łatwością mogłem panować nad siłą nacisku mojej reki. Nie
było to trudne tak długo, jak długo zachowywałem nad sobą kontrolę.
Mój zmysł dotyku był lepiej rozwinięty ni\ u ludzi; mogłem
\onglować tuzinem kryształowych kieliszków bez zbicia choćby
jednego, potrafiłem dotknąć bańki mydlanej bez jej rozerwania. Tak
długo, jak miałem nad sobą całkowitą kontrolę...
Bella była jak bańka mydlana. Delikatna i ulotna. Tymczasowa...
Jak długo jeszcze będę w stanie usprawiedliwiać swoją obecność
w jej \yciu? Ile miałem czasu? Czy będzie jeszcze taka druga szansa,
jak ta? Drugi taki moment? Taka sekunda? Nie zawsze będzie w
zasięgu moich rąk...
Bella odwróciła się do mnie przy drzwiach sali gimnastycznej i
rozszerzyła szeroko oczy w reakcji na moją minę. Nie odezwała się.
W jej zrenicach dostrzegłem odbicie siebie i szalejącego we mnie
konfliktu. Zobaczyłem jak zmienia się moja twarz, kiedy moje lepsze
ja zaczynało tracić argumenty.
Półświadomie wyciągnąłem rękę, by to zrobić. Moje palce
pogłaskały ją po policzku tak delikatnie jakby była zrobiona z
najkruchszego szkła, jakby była delikatna jak bańka mydlana. Pod
moim dotykiem rozgrzała się; czułem pulsowanie krwi płynącej
szybko pod jej przezroczystą skórą.
Wystarczy, powiedziałem sobie chocia\ moja ręka do bólu
pragnęła obrysować drugą stronę jej twarzy. Wystarczy.
Trudno było odsunąć dłoń, powstrzymać się od przysunięcia się
jeszcze bli\ej. Przez mój umysł natychmiast przebiegł tysiąc ró\nych
115
mo\liwości - tysiąc sposobów, w jaki mogłem jej dotknąć. Czubek
mojego palca sunący po jej ustach. Moja dłoń pod jej brodą. Mógłbym
wyjąć spinkę z jej włosów i pozwolić, by rozsypały się na moje ręce.
Ramiona opasające jej talię, przyciskające ją do mojego ciała.
Wystarczy.
Zmusiłem się, aby się odsunąć. Moje ciało poruszało się
sztywno, niechętnie.
Pozwoliłem sobie na obserwowanie jej, kiedy odchodziłem
szybko, uciekając przed cierpieniem. Wyłapałem myśli Mike'a
Newtona - były najgłośniejsze - kiedy obserwował nieświadomą
niczego Bellę. Jej oczy były rozkojarzone, a policzki czerwone; nie
mogłem powstrzymać szerokiego uśmiechu.
Moja ręka dr\ała. Zgiąłem ją i zacisnąłem w pięść, ale nadal
kłuła mnie bezboleśnie.
Nie, nie zraniłem jej - ale dotykanie jej nadal było błędem.
Przypominało po\ar, jakby ogień pragnienia wydostał się z
mojego gardła i opanował całe ciało.
Czy następnym razem gdy będę blisko uda mi się powstrzymać
przed dotykaniem jej? I czy jeśli raz jej dotknę, będę w stanie się
zatrzymać?
śadnych błędów. To było to. Zachowaj to wspomnienie
Edwardzie, pomyślałem ponuro, i trzymaj ręce przy sobie. Albo tak
zrobię, albo będę musiał jakoś zmusić się do odejścia. Nie mogłem
pozwolić sobie na przebywanie w jej pobli\u, jeśli nadal będę
popełniał tyle pomyłek.
Wziąłem głęboki oddech i spróbowałem uspokoić myśli.
Przez budynkiem z salami angielskiego dołączył do mnie
Emmett.
- Cześć Edward. Wygląda lepiej. Dziwnie, ale lepiej. Jakby był
szczęśliwy.
- Hej, Em. - Czy wyglądałem na szczęśliwego? Pomijając cały
chaos w mojej głowie, chyba tak się czułem.
116
Pilnuj lepiej, \eby trzymać usta zamknięte. Rosalie chce wyrwać
ci język.
Westchnąłem.
- Przepraszam, \e sam musiałeś sobie z tym poradzić. Jesteś na
mnie wściekły?
- Nieee... Rose się z tym pogodzi. Poza tym i tak to musiało się
stać. Biorąc pod uwagę wizje Alice...
Wizje Alice były ostatnią rzeczą o której chciałem teraz
rozmawiać. Spojrzałem przed siebie zaciskając zęby.
Kiedy szukałem innego tematu, złapałem obraz Bena Cheneya,
który wchodził właśnie do sali hiszpańskiego naprzeciwko nas. Oto
nadarzyła się okazja, by podarować Angeli prezent.
Przestałem iść i poło\yłem rękę na ramieniu Emmetta.
- Zatrzymaj się na chwilę.
Co jest?
- Wiem, \e na to nie zasługuję, ale mógłbyś mi zrobić przysługę?
- O co ci chodzi? - zapytał zaciekawiony.
Cicho - i z szybkością, która nie pozwoliłaby zrozumieć
człowiekowi ani słowa choćbym krzyczał na całe gardło - wyjaśniłem,
o co mi chodziło.
Kiedy skończyłem spojrzał na mnie bezmyślnie, z twarzą równie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl
  • Cytat

    Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster

    Meta