[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Bo jestem w tym dobry.
Uśmiechnęła się szeroko.
- Z tego samego powodu chciałam studiować
i studiować, ale w pewnym momencie nauka za
częła przychodzić mi zbyt łatwo. A prowadząc
hotel, codziennie stajÄ™ przed nowymi wyzwaniami,
wciąż spotykam nowych ludzi. I też jestem w tym
dobra, prawie jak ty- dodała chełpliwie.
- Nero powiedział mi w zaufaniu, że masz klasę
- zachichotał Justin.
190
- To znaczy, że Nero zna się na ludziach. - Tym
razem w głosie Sereny jeszcze wyrazniej zabrzmia
ła chełpliwa nuta. - Dlaczego nie zrobiłeś go
menadżerem?
- Bo nie zabiegał o tę pracę. - Przesuwał dłonią
po jej plecach. - Woli obecne stanowisko. W przy
szłym roku wyślę go na Maltę.
- Kupiłeś tam kasyno?
- Wkrótce zamierzam kupić. Myślę o stworze
niu spółki.
Oczy jej rozbłysły.
- NaprawdÄ™? W takim razie koniecznie wez
mnie pod uwagę. Już zgłaszam chęć wejścia do tej
maltańskiej spółki.
Położył jej dłoń na karku.
- Im szybciej, tym lepiej.
Nie zdążył pocałować Sereny, kiedy zadzwonił
telefon. Justin zaklął kwieciście, ona zaś zaśmiała
się i wtuliła głowę w jego szyję.
- Słucham. - Serena czuła, jak Justin tężeje,
napina mimowolnie mięśnie. - Dobrze, Kate. Zaraz
będę na dole - rzucił do słuchawki i odłożył ją na
aparat. - Coś się dzieje - powiedział, całując
Serenę w czubek głowy.
Westchnęła z rezygnacją.
- Tak to jest, kiedy się mieszka w pracy. - Obró
ciła się na plecy. - Ja też powinnam zjechać na dół.
- Przez ostatni tydzień nie miałaś jednego dnia
wolnego. -Wkładając ubranie, zastanawiał się, czy
będzie lepiej, żeby Serena została na górze, czy
raczej powinna jednak być cały czas z nim. W koń
cu uznał, że bezpieczniej będzie, jeśli zostanie
w apartamencie.
191
- Odpocznij sobie. Niedługo wrócę. Zamów
jakiÅ› lunch.
Myśl, że spędzą razem całe popołudnie, była
zbyt nęcąca. Serena powiedziała sobie, że robota
papierkowa może poczekać.
- Dobrze. Za godzinÄ™?
- Może być. - Justin ruszył do windy.
Kiedy wysiadł na dole, Kate czekała już przy
drzwiach kabiny. Bez słowa podała mu zwykłą
białą kopertę.
- Steve to znalazł na kontuarze recepcji. Jak
tylko ją zobaczyłam... - Zamilkła na moment.
- Coś podobnego dostałeś już w Vegas, prawda?
- Tak. - Justin patrzył na starannie wypisane
drukowanymi literami swoje nazwisko. Miał ocho
tę podrzeć list na strzępy, ale wyjął kartkę z koperty
i rozłożył ją.
TO JESZCZE NIE KONIEC. ZAPAACISZ MI
WYZNACZON CEN.
- Wezwij szefa ochrony-polecił Kate, czytając
powtórnie krótki tekst. - I policję.
ROZDZIAA JEDENASTY
Serena wciągnęła przez głowę sweter z czarnej
angory, zadowolona, że ma przed sobą długie
leniwe popołudnie z Justinem. Od czasu pobytu na
Wyspie św. Tomasza nie spędzili jeszcze dnia
razem.
Na myśl o tamtej wyspie przypomniała sobie
kolczyki, które dostała w prezencie od Justina.
Założy je dzisiaj wieczorem, postanowiła. Otworzy
ła górną szufladę komody i wyjęła małe pudełecz
ko. Piękne, pomyślała, oglądając je raz jeszcze.
Wyjątkowe, bo kupił je specjalnie dla niej, zanim
jeszcze zostali kochankami.
Dziwny człowiek z tego Justina, z jednej strony
chłodny i zamknięty w sobie, a zarazem stać go na
takie miłe gesty. Fiołki w jej pokoju na powitanie
w Atlantic City, szampan na śniadanie. A pod
spodem gwałtowność i nieugiętość. Tak, Justin ją
fascynował.
Jak bardzo jesteś mądra?" - przypomniała
sobie jego pytanie i zaśmiała się głośno.
- Dość mądra, by wiedzieć, że mam ogromne
szczęście - mruknęła do siebie.
193
Zajrzała jeszcze raz do szuflady i wyjęła z niej
ćwierćdolarówkę z dwoma orłami, którą kupiła,
gdy Justin był w Vegas. Obejrzała ją dokładnie
i wsunęła do kieszeni dżinsów. Dobrze mieć asa
w rękawie, powiedziała sobie z chytrym błyskiem
w oku.
Podniosła wzrok na swoje odbicie w lustrze
i spochmurniała. Nieuczesane, potargane w łóżku
włosy wyschły i teraz miała na głowie sterczącą we
wszystkie strony szopę. Chwyciła szczotkę. Musi
coś z tym zrobić, zanim zadzwoni do obsługi.
A Justin za karę będzie musiał poczekać na swój
lunch. Zaczęła rozczesywać to straszne coś, krzy
wiąc się z bólu.
- Auuu, chwileczkę! - zawołała, słysząc puka
nie do drzwi. Albo Caine, albo Alan przyszedł
wyżalić się, że Lena Maxwell odprawiła go z kwit
kiem, pomyślała, idąc ze szczotką w dłoni do
drzwi. - Tylko nie myśl sobie, że będę... Och!
- Sprzątanie. - Stojący w progu szczupły, mniej
więcej dwudziestoletni chłopak uśmiechnął się nie
śmiało.
Najwyrazniej Justin musiał go przysłać. Typo
we, pomyślała. Mógł ją uprzedzić.
- Przyjdę pózniej, jeśli...
- Nie. Przepraszam, myślałam, że to ktoś inny.
- Serena uśmiechnęła się i otworzyła szerzej drzwi.
- JesteÅ› nowy, prawda?
- Tak, proszę pani. To mój pierwszy dzień
w pracy.
To by wyjaśniało, dlaczego jest niespokojny
i speszony, pomyślała.
- Nie musisz się spieszyć - powiedziała ciepło.
194
- Postaram się ci nie przeszkadzać. - Odwróciła
się, żeby wrócić do sypialni. - Możesz zacząć od
kuchni, a ja...
Poczuła coś na ustach i nosie. Zaskoczona, nie
zdążyła nawet się przestraszyć. Chwyciła napast
nika za rękę, chciała krzyczeć. Poczuła w noz
drzach i ustach lepką, słodką woń. Zawirowało jej
w głowie. Rozpoznawszy zapach, zaczęła się szar
pać gwałtownie. Oczy zaszły jej mgłą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]