[ Pobierz całość w formacie PDF ]
interesować się jego osobą, usiłował wmówić so-
bie, że powinien się z tego cieszyć i darzyć ją sza-
cunkiem, podziwem i wdzięcznością za to, że ma
jÄ… przy sobie.
A potem ona nagle znów zaczęła mu okazywać
zainteresowanie. Pytanie tylko, czy było ono praw-
dziwe, czy Savannah po prostu była sfrustrowana?
Dios, czy to właśnie dlatego mężczyzni mają ataki
serca?
Zazdrość. Zaznał jej już przedtem, wyobrażając
sobie Savannah z Markiem, z innymi mężczyznami,
odkąd ją opuścił. Ale nie mógł mieć do niej pretensji
i nie miał prawa być zazdrosny. A jeśli ona znowu go
pragnie? Cztery tygodnie z nią. To nie było tylko
pragnienie. Ona jest jego ocaleniem. Czy nie oznacza
KOLUMBIJSKI LEKARZ 103
to, że odejście od niej okaże się tym razem dla niego
fatalne?
Javier? Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Jasne, że tak! Mam nadzieję, że nie będziemy się
o to kłócić. Pozwól mi podjąć tę decyzję. Dla dobra
całego zespołu.
Odpoczynek przyda siÄ™ nam wszystkim, ale
powinniÅ›my już być w San Vicente del Caguán.
Zbaczanie z trasy...
Nie zboczymy z trasy. Neiva leży dokładnie na
naszej trasie. Potrzebujemy kilku dni na dojście do
siebie. Nie będzie żadnego pożytku z przepracowa-
nych, zmęczonych ludzi. To przyniesie więcej złego
niż dobrego.
Dobrze westchnęła. Masz rację. Oczywiś-
cie. Ja tylko... Jej oczy wypełniły się łzami. Ja
tylko... chciałam się czymś zająć. Kiedy odpoczy-
wasz, różne głupie myśli przychodzą ci do głowy...
Cztery tygodnie temu nie uwierzyłby, że nadej-
dzie taki dzień, że Savannah będzie tutaj z nim.
Nie spodziewał się też, że ją jeszcze mocniej poko-
cha!
Zatrzymamy się w Neivie? wyrwał go z za-
myślenia jej głos. W twoim rodzinnym mieście?
Spotkasz siÄ™ z rodzinÄ…? Wezmiesz mnie ze sobÄ…?
Potrząsnął głową.
Już zadzwoniłem i zarezerwowałem wszystkim
miejsca w jednym z najlepszych hoteli w mieście.
Ach tak! Więc już podjąłeś decyzję, ani myśląc
zapytać mnie o zdanie!
Tak, wziąłem sprawy w swoje ręce przyznał.
Zamierzasz mnie za to ukarać?
104 OLIVIA GATES
Zgadłeś odparła, zbliżając się do niego. I
nie będziesz nawet wiedział, jak i kiedy.
Oderwij wzrok. Już jesteś bezwolny. Już jesteś
o krok od całkowitego obłędu. Udało mu się jedynie
przenieść wzrok z jej twarzy na piersi.
Więc zabezpieczyłeś mi kwaterę rzekła za-
chrypniętym głosem. Ale co to ma wspólnego
z wizytą u twojej rodziny? Chcę ją poznać, Javier.
Chciałabym zobaczyć twój dom.
Zobaczymy odrzekł wymijająco.
Czy to oznacza, że porzucamy temat? Czy że
mam wybić sobie z głowy, że mnie zaprosisz do
swojego domu? zapytała kpiąco.
Wcale nie...
Więc zaproś mnie, Javier.
Do diabła! Zaproś ją, niech zobaczy twoje życie
takie, jakie jest. Po prostu jÄ… zaproÅ›, poddaj siÄ™ jak
tamtej pierwszej nocy...
Doktorze Sandoval? Musi pan podpisać świade-
ctwo zgonu.
Caridad. Po raz drugi uratowała go znad przepaści.
Tym razem jednak nie chciał się cofnąć. Miał
wielką ochotę skoczyć.
ROZDZIAA ÓSMY
Jeszcze nie wszystko stracone!
Savannah usłyszała, jak śmieje się z własnych
słów.
Boże! Przechodziła załamanie nerwowe! Pewnie
wyglądała na roztrzepaną, głupiutką i niepoważną.
Jej słuchacze chyba tak nie myśleli. Ich oczy zdawały
się mówić: pretensjonalna, bezmyślna i irytująca.
Przestań gadać. Odetchnij. Nie musisz walczyć
o aprobatÄ™ kogokolwiek. I tak ci to nie wychodzi.
Och, dlaczego tu przyszła? Dlaczego wymogła
na Javierze, by ją tu przyprowadził? Dlaczego nie
może przestać gadać? Dlaczego nauczyła się hisz-
pańskiego?
Czy wiecie, ile operacji wykonaliśmy? zapy-
tała oniemiałych słuchaczy. Przez dwadzieścia
osiem dni dotarliśmy do dwóch tysięcy ośmiuset
pięćdziesięciu sześciu przypadków, co daje ponad sto
operacji dziennie. Powiedziałabym, że to niemałe
osiągnięcie, chociaż Javier bardziej niż na tym kon-
centruje się na liczbie osób, którym nie zdołaliśmy
pomóc!
Ratunku! Niech ktoÅ› jÄ… powstrzyma. Och, dla-
czego nikt nic nie mówi? Oni w ogóle nic nie
mówili, odkąd przedstawili się jej przed hacjendą.
Potem po prostu zaprowadzili ją i Javiera do środka,
106 OLIVIA GATES
do niewielkiego salonu i teraz siedzieli stłoczeni,
będąc cichymi świadkami tego, jak robi z siebie
skończoną kretynkę.
Jej po prostu do głowy nie przyszło, że może ich
być aż tylu! Javier mówił, że ma siedmioro rodzeńst-
wa. Wygląda na to, że nie liczył Bibiany. A oprócz
tego byli jeszcze jego rodzice, dziadkowie z obydwu
stron, ciotki i wujkowie, kuzyni, nie wspominajÄ…c
o ich dzieciach! W sumie dawało to ponad setkę.
Przestała notować w myślach imiona około czter-
dziestego, po czym zapomniała to, co przedtem zapa-
miętała.
Jego młodszy brat Tadeo, a może Severo? po-
wiedział, że zbierali się w pełnym składzie tylko na
specjalne okazje, takie jak chrzciny, fiesty i pogrzeby.
Powrót Javiera po ponad roku był właśnie taką spec-
jalną okazją. Nie ma co, miała szczęście!
Tadeo czy Severo litościwie położył kres jej
paplaninie.
To jest wielkie osiągnięcie. I wszyscy wiemy, że
Javier jest jednym z największych w świecie pesymi-
stów.
Javier ukłonił się nonszalancko, po czym popatrzył
jej prosto w oczy. Czy można się dziwić, że była na
skraju histerycznego śmiechu? Z jego winy.
Powiedziałem Savannah, że robimy przerwę
w misji, żeby wreszcie najeść się do syta. Macie tu
jakieÅ› jedzenie?
%7łart Javiera złamał zaklęcie, które utrzymywało
dotąd tłum, nawet dzieci, w ciszy. To, co potem
nastąpiło, można określić tylko jednym słowem:
chaos. Rozmowy, śmiechy, pytania, krzyki i wrzaski
KOLUMBIJSKI LEKARZ 107
przybierały stopniowo na sile, w miarę jak postępo-
wały przygotowania do przyjęcia.
Savannah usiłowała zaoferować swoją pomoc, ale
nikt jej nie słyszał, toteż w końcu dała za wygraną.
Pięć godzin pózniej każdy skrawek przestrzeni po-
kryty był dziesiątkami talerzy z jedzeniem. Zebrani
rozeszli się po całym domu. Siedziała w jadalni, gdzie
przy stole z dwunastoma krzesłami, który miał teraz
prowizoryczne dostawki, usiłowało się zmieścić
czterdzieści kilka osób, prawie jedna na drugiej. Jej
pierwsze prawdziwe zetknięcie z kolumbijską kuch-
nią było objawieniem.
To sancocho, jedna z naszych narodowych po-
traw powiedziała jej matka Javiera na ucho. Du-
szony kogut.
Cały, z pazurami? zapytała niepewnie Savan-
nah.
Nie jedz, jeśli się boisz. I tak się nie zmarnuje.
Wcale się nie boję. Pachnie bardzo zachęcająco.
Po prostu zastanawiałam się, co to jest ta kolorowa
papka!
Señora Alejandra uÅ›miechnęła siÄ™ w odpowiedzi.
To awokado, ryż z szafranem i pieczone cias-
teczka zwane arepa.
A to? Savannah miała pewne podejrzenia, ale
chciała się upewnić.
Mrówki... odrzekła jedna z sióstr Javiera,
która miała chyba na imię Alba. To jeszcze jedna
potrawa, której nie musisz jeść.
Tylko się nie zakrztuś! Savannah zmusiła się do
uśmiechu.
Uwielbiam eksperymenty kulinarne!
108 OLIVIA GATES
Tadeo zdecydowanie Tadeo zarechotał, gdy
włożyła jedną do ust.
Poczekaj! Je siÄ™ tylko chrupiÄ…cy brzuszek!
Teraz jej to mówi? I czy musiał powiedzieć brzu-
szek? %7łołądek podszedł jej do gardła. Ostrożnie wy-
jęła mrówkę z ust. Dopiero kolejna z sióstr Javiera
Carmela? ją oświeciła.
To są specjalne hodowlane mrówki, które mają
powiększone brzuszki. Myje się je, potem piecze lub
smaży i podaje z serem lub miodem. Po prostu zanurz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]