[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jentów. Kręcąc głową z przepraszającą miną, uciekła
przed chórem rozczarowanych głosów na intensywną
terapię. Lorenzo już tam był. Odezwał się, nawet na nią
nie patrzÄ…c:
Już prawie wszyscy wyjechali. François zostanie,
jeśli Sjorgen wyrazi zgodę. Zostawią nam zapasy na
dwa tygodnie.
Sherazad już to wiedziała. Widziała, jak obóz się
zwija, zostawiajÄ…c im kuchniÄ™ i generatory dla utrzyma-
nia sześciu osób, a także odpowiednią ilość sprzętu
i medykamentów.
Jesteś pewny, że żadnego z nich nie możemy ewa-
kuować? Obrzuciła wzrokiem pacjentów.
Możesz z nimi jechać, Sherazad.
Jego głos był głosem wycieńczonego, smutnego
człowieka. A wydawało się, że tylko czeka, by się jej
pozbyć.
Nie o to pytałam.
Lorenzo wziął głęboki oddech.
To którego byś ewakuowała? spytał zirytowany.
Nie mogli ruszyć Hachta, który przeszedł kranioto-
mię, czyli nacięcie i otwarcie czaszki. Ormond doznał
gorszych uszkodzeń płuc niż McFadden. Ten ostatni
i Delinski byli pacjentami Lorenza, więc on znał ich
sytuację lepiej. Nie miała pewności co do Deana.
Wiem, że nigdy nie miałaś z tym do czynienia, bo
nie jesteś chirurgiem, wiem też, że Dean jest okej...
Czy on czyta w jej myślach?
Ale potrzebuje co najmniej dwóch tygodni. Jego
rany są otwarte, istnieje wysokie ryzyko infekcji. Jeśli
chodzi o McFaddena, przenoszenie go, zanim zapobieg-
NIEBO NA ZIEMI 87
niemy komplikacjom, byłoby równie fatalne w skut-
kach co przyłożenie mu lufy do skroni. Sądziłem, że
Delinski mógłby przetrzymać transport. O świcie zrobi-
łem mały eksperyment: przeniosłem go na inne łóżko.
Natychmiast dostał migotania komór. Jeśli tak drobny
ruch wytrącił serce Delinskiego z rytmu, to przewożenie
go nie wchodzi w rachubę. To tylko pięciu pacjentów,
potrafimy utrzymać ich w stabilnym stanie. Możesz
jechać...
Położył jej dłonie na ramionach, a ona omal nie
krzyknęła, bo ten zwyczajny kontakt wzbudził w niej
tak wielkie emocje. Odskoczyła, a Lorenzo opuścił ra-
miona.
Była pewna, że dłużej tego nie zniesie.
Czy możesz odpowiedzieć mi wprost? Dlaczego
tak bardzo chcesz się mnie pozbyć? Może krępuje cię
wspomnienie tamtych pocałunków i nie chcesz, żeby
mój widok przypominał ci o nich? Możeżałujesz, że tak
daleko się posunęliśmy i teraz chcesz mi pokazać, gdzie
jest moje miejsce? Jeżeli masz obawy, że będę cię
napastować...
GÅ‚upia! burknÄ…Å‚, biorÄ…c jÄ… w ramiona. SkÄ…d ci
przyszły do głowy te wszystkie idiotyczne wnioski?
Wyrwała się z jego objęć. Musiała to zrobić, bo
inaczej upadłaby chyba do jego stóp i zamieniła się
wkałużę tęsknoty.
Wcale nie sÄ… idiotyczne. SÄ… logiczne, wziÄ…wszy
pod uwagę twoje zachowanie w ciągu ostatnich dwóch
dni.
I nawet się nie domyślasz powodów? Znowu
wyciągnął do niej ręce, tym razem pieszcząc jej twarz
i włosy.
88 OLIVIA GATES
Jakich powodów?
Chcę, żebyś była bezpieczna odparł szczerze,
trafiajÄ…c prosto do jej serca.
W tym momencie Sherazad uległa swej tęsknocie
i ucałowała jego dłoń. Natychmiast przycisnął palce do
jej ust, jakby chwytał wymawiane szeptem słowa.
Jesteśmy na froncie, nikt nie jest bezpieczny. Kto
powiedział, że nie zostaną zaatakowani podczas ewaku-
acji? %7Å‚e rejon ich nowej lokalizacji nie stanie siÄ™ kolej-
nym celem? Może dzięki ich wyjazdowi to będzie w tej
chwili najbezpieczniejsze miejsce?
Lorenzo zdumiony zamrugał powiekami.
Dio, piccola! Coś podobnego nie przyszło mi na
myśl.
Więc widzisz, że ryzyko istnieje wszędzie. Wolę
zostać z tobą.
Wyszeptał jej imię, wplótł palce w jej włosy i pociąg-
nął dość mocno. Drugą ręką wodził po jej ciele. W na-
stępnej chwili do namiotu wpadli pozostali członkowie
zespołu. Lorenzo i Sherazad ledwie zdążyli oderwać od
siebie ręce.
Niemal wszystko zabrali skarżył się Derek, dwu-
dziestokilkuletni blondyn.
Tak wygląda ewakuacja, amigo powiedział rze-
czowo Emilio Fernandez, potężny, ciemny mężczyzna,
pielęgniarz w wieku Lorenza. Wszystko zaplanowane
i wykonane. Nie tak jak w przypadku niektórych zna-
nych mi osób.
Derek zignorował uszczypliwość Emilia.
A jeśli będziemy musieli operować? Starczy nam
sprzętu?
Lorenzo uspokoił go.
NIEBO NA ZIEMI 89
Wiedzą, że mamy własne instrumenty. Damy ra-
dę. A teraz muszę zaplanować naszą ewakuację, jak
przyjdzie na nią pora, i sprawdzić zabezpieczenia na
wypadek, gdyby coś poszło nie tak.
Spojrzawszy jeszcze raz przenikliwie w oczy Shera-
zad, odwrócił się i odszedł.
Pomóc ci w czymś?
Gulnar okazała się, niestety, wspaniałym rudzielcem.
Była kilka lat starsza od Sherazad, ale pewnie w wieku
lat sześćdziesięciu będzie jeszcze atrakcyjną kobietą.
Lorenzo machnął ręką odmownie i odszedł. Kiedy znik-
nÄ…Å‚ na dobre, wszyscy rzucili siÄ™ na Sherazad.
Sherazad Dawson, tak? Ben, przystojny Å‚ysiejÄ…-
cy Anglik tuż po czterdziestce, kręcił głową z leniwym
uśmiechem.
To ty jechałaś tym konwojem do obozu uchodz-
ców w Srednej? spytała Gulnar. Który został zaata-
kowany?
Sherazad przytaknęła, a Derek oznajmił:
Mieliśmy do was dołączyć. Nie spodziewaliśmy
się znalezć Lorenza. Nie spodziewaliśmy się, że znaj-
dziemy go w taki sposób...
Nawet nie wiesz, jak baliśmy się oczłonków two-
jego zespołu wtrącił Emilio. Modliliśmy się, żeby
przeżyli.
To barbarzyństwo atakować konwój humanitarny.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]