[ Pobierz całość w formacie PDF ]
udach nakierowało jej uwagę do heh otwarcia i odkrytego ciała między nimi.
Miała nadzieję, że prędko coś z tym zrobi; nie mogła zamknąć nóg i zakręcić
się, jak to robiła gdy siedziała obok niego przy barku śniadaniowym, a
następnie na ławce fortepianu. Mimo tego, że wcześniej zabrał ją na krawędz
słodkiego orgazmu, to znowu była beznadziejnie podekscytowana.
Gdy związał jej nogi tak jak chciał, to przesunął dłońmi po linach, jakby
sprawdzał czy znalazły się jakieś błędy w jego projekcie.
- Czujesz się dobrze?- zapytał.
- Czuję się wspaniale - wymruczała.
Przycisnął delikatnie wargi do wnętrza jej uda.
- Twój zapach doprowadza mnie do szaleństwa. Będziesz w stanie
trzymać ręce przy sobie, gdy skradnę nieco twojego zapachu?
- Tak - skłamała. Zanim nawet jego język musnął zmysłowo jej
wewnętrzne fałdki, to wyciągnęła dłonie do jego grubych, wspaniałych
włosów.
Odsunął się, zanim zdążyła chwycić go za włosy. Wsunął dłoń między
jej plecy a fortepian, żeby pomóc jej usiąść.
- Dlaczego przestałeś?- zapytała, a jej cipka wciąż drżała po krótkim
dotyku jego języka.
- Wiem, że jeżeli się w tym zatracę, to nie będę mógł przestać.
- Nie mam nic przeciwko.
- Ufasz mi, że zrobię ci dobrze?
- Tak.
- Więc pozwól mi to zrobić. Wciąż jeszcze nie zrezygnowałaś z kontroli.
Pozwoliła mu się związać na fortepianie. Spodziewał się, że z jakiej
kontroli jeszcze zrezygnuje?
Chwycił za wiszące końce lin przy jej kolanach i obwiązał je wokół jej
talii, krzyżują je za jej plecami. Kiedy naciągnął liny, to ta akcja rozsunęła jej
uda.
- Ow - zaprotestowała na naciągnięcie w mięśniach. Była rozciągnięta
do granic.
- Spokojnie - powiedział.
Aatwo mu powiedzieć. To nie on siedział na krawędzi twardej
powierzchni z nogami rozłożonymi tak szeroko, że mogłyby pęknąć.
Po chwili jej mięśnie przystosowały się i westchnęła z ulgą. Wymuszona
joga. Właśnie tak się czuła, jakby ją robiła. Pociągnął liny o kolejny cal,
otwierając ją szerzej i związał razem liny tuż pod jej pępkiem, aby utrzymać
ją w pozycji.
- Nie rozciągam się tak mocno - zaprotestowała.
- Owszem, rozciągasz.
Przesunął dwoma palcami po jej łonie, po łechtaczce i do odkryte,
ociekającego otwarcia.
- Zamierzałem umieścić pętle między twoimi udami, tak żeby
otrzymywała rozkosz z lin - pomasował jej wejście koniuszkami palców i gdy
spróbowała zamknąć nogi na jego inwazję, to pętle ją powstrzymały.- Jednak
zmieniłem zdanie - powiedział.
- Zamierzasz mnie zostawić taką podnieconą?- z pewnością by umarła,
gdyby to zrobił.
- Nie, zamierzam ci dać tyle przyjemności, ile zdołasz znieść. Kilka lin nie
zasługuje na ten przywilej.
%7łałowała, że nie widziała jego miny. Ponieważ było ciemno, to czuła się
komfortowo, gdy była taka odkryta, ale czuła się tak, jakby brakowało jej
kilka sygnałów jakie jej dawał.
Przesunął się i jego tors otarł się o jej piersi, gdy sięgnął za nią, aby
odpiąć jej stanik. Wkrótce i jej nogi byłby bezradnie skrepowane tak jak jej
nogi, więc skorzystała z okazji, aby go przytulić. Zesztywniał, ale gdy nie
zrobiła niczego innego, oprócz trzymania go w swoich ramionach, to wreszcie
zaczął się rozluzniać. Jego ręce napięły się wokół niej i trzymał ją tak po
prostu. Jego serce waliło tak mocno w jego piersi, rozbrzmiewając przy jej w
szybkim staccato. Jego wargi musnęły jej włosy.
- Nie powinienem - powiedział, przytulając ją mocniej.
Jej dłonie przesunęły się po jego bokach i odchyliła głowę, szukając
jego pocałunku. Jego oddech ogrzał jej wargi. Rozchyliła swoje, zamykając
oczy z ciałem kompletnie dostosowanym do jego.
- Pocałuj mnie - szepnęła.
Puścił ją gwałtownie, że niemal spadła z fortepianu. Odsunęła ręce za
siebie, aby złapać nieco równowagi.
Natychmiast ją złapał, żeby powstrzymać ją przed upadkiem.
- Przepraszam - powiedział.- Nie oczekuję, że powierzysz mi swoje
zaufanie, jeżeli tak cię narażam.
- Nic się nie stało - powiedziała, ciesząc się, iż było ciemno, ponieważ
nie mógł dostrzec łez, które napłynęły do jej głupich oczu.- Nie musisz mnie
całować, jeśli nie chcesz.
- Może to nie jest dobry pomysł - powiedział. Odnalazł jej twarz w
ciemnościach i chwycił ją w dłonie.- Nie byłem sam z kobietą od czasów z
Sarą. Nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo potrzebowałem Owena, będąc
tylko obserwatorem.
Ból w piersiach Dawn zelżał i zaśmiała się.
- Obserwator? Nie każesz mi podnosić ciężarów, Kellen - powiedziała.-
Po prostu mnie dotykasz.
- Ale są rzeczy, których kobieta spodziewa się, że nadejdą. Na przykład
pocałunki. Owen zajmował się tą częścią.
- Nie wiedziałam, inaczej bym nie prosiła.
- To nie jest fair w stosunku do ciebie. Nie mogę oczekiwać, że będziesz
przestrzegać moich dziwnych, małych zasad.
- Może powinieneś mi o nich opowiedzieć, więc będzie mniejsze ryzyko,
że je złamię. Próbuję cię zrozumieć, Kellen.
- Dlaczego?
- Bo cię lubię.
- Kurwa.
Zesztywniała i jej temperament wrócił do życia.
- Przykro mi, że moje uczucie do ciebie jest takie odrażające.
- Nie uważam tak. Uważam, że to wspaniałe. I kuszące. I przerażające
jak diabli. Też cię lubię. Bardziej niż kogokolwiek przed Sarą - powiedział.-
Albo od tego czasu.
Więc była na drugim miejscu po zmarłej dziewczynie. Podejrzewała, że
był to jakiś początek. Czego by było trzeba, aby wspięła się na szczyt?
Musiała być pierwsza. Może nie dzisiejszej nocy. Może nie w tym tygodniu ani
tego miesiąca. Ale pewnego dnia chciałaby być numerem jeden dla Kellena.
Po prostu musiała tego nie spieprzyć do tego czasu. Niestety, jej usta czasami
żyły swoim własnym spontanicznym życiem.
- Sądzisz, że Sara chciałaby, abyś zrezygnował z miłości do końca
swojego życia?
- Teraz, kiedy odeszła, jestem pewien że nie obchodziłoby jej to, czy
miałbym psa - powiedział.- Ale była bardzo zazdrosna. Chciała mnie tylko dla
siebie. Zmusiła mnie do obiecania wielu rzeczy i to zrobiłem. I mam na myśli
wszystkie te obietnice.
- Ale nie powinny się skończyć z chwilą, w której zmarła?
- Nie - powiedział.- Powinny się skończyć wtedy, kiedy przestałbym ją
kochać.
Co nigdy nie miałoby miejsca.
- Teraz musisz się rozluznić - powiedział.
- Rozluznić?- wypaliła.- Niby jak mam się rozluznić?
Podniósł ciężką masę jej włosów z jednego ramienia i zaczął pieścić
odkrytą skórę.
- Po pierwsze, powinnaś przestać próbować konkurować z Sarą. Nie
jesteś nią.
- Jestem tego w pełni świadoma. Jestem pewna, że ona nie musiała się
dostosowywać do twoich reguł, albo prosić cię o zrobienie czegoś tak
skandalicznego, jak pocałunek.
- Nie, dla niej nie ustaliłem żadnych zasad. Ale miała całe mnóstwo dla
mnie. Zasada numer jeden: zero gryzienia - powiedział.
Jego zęby skubnęły płatek ucha Dawn. Zadrżała i jęknęła, gdy rozkosz
liznęła bok jej szyi. Jego nos otarł się o jej gardło i poczuła ciepłą wilgoć jego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]