[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Proszę urządzić tu sobie po swojemu - powiedziała, wskazując na
biurko dłonią o starannie pomalowanych paznokciach. - Rodzinne
fotografie, pamiątki, kwiaty, wszystko, żeby się dobrze czuć, bo przecież
będzie tu pani spędzać sporo czasu. Rośliny doniczkowe są regularnie
dostarczane - powiedziała, patrząc na białe anthurium. - I wymieniane w
razie potrzeby.
- Wspaniale. Bardzo dziękuję - odrzekła, zasiadając przy biurku i z
radością rozglądając się po pokoju. Jakże różnił się od poprzedniego! Ileż tu
miejsca, przestrzeni! Mnóstwo dziennego światła, pod ścianą rozłożysta
skórzana kanapa i długi, niski stolik. Pewnie do użytku współpracowników,
gdy przychodzą podzielić się nowymi pomysłami. Lub skraść je komuś.
- Pan Forsythe miał rano spotkanie, powinien pojawić się koło dziesiątej
- powiedziała Sara, układając pisma branżowe. - Przez ten czas poznam
panią z pozostałymi współpracownikami. Jamie Foster ma wprowadzić
panią w najważniejsze sprawy. Polubi go pani, Eve. Na początek nie
obejdzie się bez jego pomocy. Szef jest jak burza, trudno dotrzymać mu
kroku.
RS
26
Reszta zespołu przyjęła ją sympatycznie, z wyjątkiem młodej kobiety,
która prawdopodobnie szykowała się na jej stanowisko. Już wcześniej
zetknęła się z podobnymi osobami. Chęci i ambicje nieadekwatne do
umiejętności. No cóż, jakoś to przeżyje, nie ma co liczyć, że wszyscy będą
jej przychylni.
Wróciła do siebie, zaczęła przeglądać papiery, by choć powierzchownie
zorientować się w sytuacji. Na tym zajęciu zastał ją Drew Forsythe.
- Cześć, Eve! - przywitał ją, wchodząc. Wcześniej zapukał. Odłożyła
długopis. Nie chciała analizować uczuć, jakie ją przepełniły na jego widok.
- Dzień dobry, panie Forsythe - powiedziała, wstając z miejsca.
Minuta przeszła w drugą, czas ciągnął się w nieskończoność.
- Proszę usiąść - przerwał ciszę. Zamknął drzwi. - Widzę, że wzięłaś
sobie do serca moje rady - zagadnął, przyglądając się jej uważnie, może z
ukrytym rozbawieniem.
Wzruszyła ramionami, bagatelizując odmianę swego wyglądu.
- Przeglądałam właśnie dokumenty, by wciągnąć się w bie-
- Zwietnie. Jamie ci w tym pomoże, ale jest pewien projekt, o którym
wspominałem w czasie poprzedniej rozmowy. Chciałbym jak najszybciej
wprowadzić go w życie.
- Ten bliski pana ojcu?
Zabrzmiało to niezręcznie, jakby z niezamierzoną ironią.
- Właśnie. Porozmawiamy na ten temat, ale nie tutaj. Za jakiś kwadrans
spotkamy się w sali konferencyjnej. Przyjdzie Jack Riordan, nasz specjalista
od spraw środowiska. Przedstawi problem i ewentualne zagrożenia.
Spotkanie trwało dobrych kilka godzin, w czasie których Eve dokładnie
poznała koncepcję stworzenia ośrodka badawczego w dziewiczym zakątku
między lasami deszczowymi północnego Queensland a Wielką Rafą
Koralową. Aby inwestycja zyskała poparcie biznesmenów wchodzących w
skład rady nadzorczej TCR, zamierzano równolegle wybudować niewielki
ośrodek turystyczny. Wpływy z działalności pokrywałyby wydatki na
funkcjonowanie centrum naukowego.
- Co oznaczają te kółka na mapie? - zainteresowała się Eve.
- Zielonym kolorem oznaczyliśmy tereny, które już są w naszym
posiadaniu - wyjaśnił Drew Forsythe. - Te czerwone należą do miejscowego
hodowcy. Na razie jest oporny, ale wszystko wskazuje na to, że je sprzeda,
jeśli zaproponujemy wyższą cenę. Właścicielką miejsca zaznaczonego na
RS
27
niebiesko jest Elizabeth Garratt, niegdyś znana aktorka. Jakiś czas temu
wycofała się z życia publicznego. Nie chce słyszeć o sprzedaży. Musimy ją
do tego przekonać, powodzenie przedsięwzięcia od tego zależy. Badania
muszą być z czegoś finansowane, stąd pomysł ośrodka dla turystów. Lasy
deszczowe są kopalnią nie odkrytych jeszcze możliwości dla farmacji i
medycyny, szansą na wyprodukowanie nowych leków. Szczycimy się, że
zawsze bardzo ściśle przestrzegamy standardów etycznych i dbamy o
ochronę środowiska.
- Czy pani Garratt jest o tym poinformowana? - zapytała Eve.
Drew popatrzył na nią z aprobatą. Rzeczywiście jest bystra, nie zawiódł
się.
- Jack próbował, ale bez specjalnego efektu. Nie chce się zgodzić. Od
śmierci męża stała się bardzo zamknięta, unika kontaktów ze światem.
- Biedna - pożałowała jej Eve. - Trzeba ją przekonać, że las na tym w
żaden sposób nie ucierpi. - Przyjrzała się mapie.
- Ten obszar już jest objęty ochroną. Zrozumiałe, że obawia się napływu
turystów, ale gdy szczegółowo przedstawimy jej założenia planu, może
zmieni zdanie. Taki ośrodek badawczy może przysłużyć się całej ludzkości.
Nasz las deszczowy nie równa się z żadnym innym terenem na świecie. I
dopiero niedawno zaczęliśmy odkrywać bogactwo roślin, tam występujące.
- Koniecznie musisz porozmawiać z moim ojcem - uśmiechnął się
Forsythe, zadowolony z jej entuzjastycznej reakcji.
- Poznam cię z nim, gdy tylko wróci z Indonezji. Właściwie...
- urwał, jakby coś rozważając w myśli. - Może ty przemówisz do pani
Garratt.
- Wiesz, że to jest pomysł! - podchwycił Jack Riordan, badawczo
przyglądając się Eve. - Kto wie, czy nie zmieni zdania, jeśli usłyszy nasze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]