[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dowiedzieć. Tylko tchórze rezygnowali po pierwszym niepowodzeniu. Musi
porozmawiać z Tess, żeby wyjaśnić całą sytuację.
Jednak tego ranka nie bardzo miał czas na wyjaśnienia. Susannah kręciła
się między nimi niczym fryga. Być może do niej też dotarło, że coś jest nie w
porządku i chciała jakoś rozweselić rodziców.
- Kiedy pojedziemy do wujostwa? - spytała przy świątecznym śniadaniu.
- Sama nie wiem - westchnęła Tess. - Widzisz, ciągle pada śnieg. Drogi
mogą być nieprzejezdne.
- Będą na nas czekać - przypomniał jej Noah.
- Jasne, że musimy pojechać! Tata mówił, że wujek Robert ma konie. Na
pewno ci się spodobają - dodała Susannah tonem dorosłej osoby, obiecującej
dziecku coś miłego.
Tess pochyliła się jeszcze bardziej nad kawałkiem ciasta z cynamonem.
- Dobrze, jedzmy zatem jak najszybciej.
- 121 -
S
R
Wyjechali tuż po dziewiątej, ponieważ droga była dosyć długa, jak
twierdził Noah. Podróż miała trwać sześć godzin. Susannah, która obudziła się
tuż po szóstej, zasnęła podczas jazdy już po paru kwadransach. Tess i Noah
milczeli.
Susannah była w siódmym niebie. Nie dosyć, że wzbudzała powszechne
zainteresowanie wujów oraz ciotek, to jeszcze miała grono stryjecznych braci, z
którymi mogła się bawić. W dodatku ci kuzyni byli od niej młodsi i słuchali jej z
otwartymi buziami.
Wszystko jej się tutaj podobało: olbrzymi salon, ze trzy razy większy od
tego w jej domu, wielka choinka, ale także miła rodzinna atmosfera, która
panowała na ranczu Tannerów.
Tess również była zadowolona, chociaż czasami czuła ukłucie zazdrości.
Zwłaszcza gdy któryś z braci przytulał swą żonę albo gdy Robert zarządzał
gromadką dzieciaków. Wtedy czuła, że jej córce brakuje jednak pełnej rodziny.
Podróż zajęła im ponad sześć godzin, więc niemal od razu po przyjezdzie
zasiedli do uroczystego posiłku. Okazało się, że rodziny Roberta i Luke'a
dostały jednak podwójne prezenty, ponieważ bratu udało się dotrzeć do tych,
które utknęły w rozbitym samochodzie.
- Tym lepiej - powiedział Noah.
Po obiedzie dorośli mieli czas na chwilę rozmowy, a dzieci na zabawę.
Robert poprosił Maggie, żeby przyniosła album ze zdjęciami.
Tess znowu zanurzyła się w przeszłości. Raz jeszcze miała okazję
stwierdzić, że Sus jest bardzo podobna do małego Roberta, co nie uszło też
uwagi zebranych.
- Wszyscy byliście przystojniakami - zauważyła Jill, przeglądając kolejne
zdjęcia.
- No i co się z nami porobiło... - westchnął Robert. Maggie spojrzała na
niego groznie.
- 122 -
S
R
- Proszę, proszę, teraz faceci domagają się komplementów - mruknęła -
Czy mamy wam mówić, że jesteście śliczni jak książęta, co?!
Wszyscy zebrani wybuchnęli śmiechem.
Tess bała się trochę wrogości ze strony kobiet. Była przecież kimś nowym
w rodzinie. Jednak obie panie przyjęły ją nadzwyczaj życzliwie. Zwłaszcza Jill,
która wciąż była zajęta maleńkim Keithem. Natomiast Maggie należała do osób
niezwykle bezpośrednich.
- Tak - zwróciła się do niej, kiedy panowie wyszli z salonu - cieszę się, że
z nami jesteś.
- Ja też się cieszę - powiedziała szczerze Tess.
- To już tutaj taka tradycja - na Nowy Rok nowa panna młoda - dodała
zaraz Maggie, a potem szybko zasłoniła sobie usta na widok miny, jaką zrobiła
Tess. - O, do licha! Zdaje się, że znowu coś palnęłam. Tess spuściła głowę.
- Nie planujemy małżeństwa - bąknęła. Maggie przyjrzała jej się uważnie.
- Przecież Noah mówił... - zaczęła, a potem spojrzała jej w oczy. - Chyba
że...
- Powiedziałam mu, że go nie kocham - niemal jęknęła Tess.
- Nie wierzę! - wykrzyknęły jednocześnie Jill i Maggie.
- Podoba mi się - stwierdził Luke, kiedy przeszli do stajni.
- Jest naprawdę fajna - dodał Robert.
- Oczywiście, to najmilsza dziewczynka, jaką znam - zgodził się Noah.
- Powiedziałeś: dziewczynka? - spytał Robert. - Oczywiście Susannah jest
strasznie fajna, ale chodziło nam o Tess.
Noah od początku się tego domyślał.
- A, tak. Tess też jest miła.
Luke postanowił przejść do konkretów:
- Kiedy ślub?
Noah zatrzymał się przy swojej ulubionej Błyskawicy i poklepał ją po
pysku. Klacz parsknęła radośnie.
- 123 -
S
R
- Nigdy - odparł.
Bracia spojrzeli na niego, jakby był z innej planety. Albo jakby
zadeklarował, że nie należy już do rodziny.
- Nie chcesz chyba powiedzieć, że stchórzyłeś...? - zaczął Robert.
- Nie - odpowiedział Noah. - Po prostu Tess mnie nie chce.
Luke i Robert wymienili spojrzenia, a następnie pokiwali ze
zrozumieniem głowami.
- Wcale jej się nie dziwię - mruknął Luke.
Noah zastanawiał się, co powinien zrobić, żeby skłonić Tess do
małżeństwa. Porwanie nie wchodziło na razie w grę ze względu na stan jego
zdrowia. Poza tym musiałby umieścić gdzieś Susannah, chociaż dziewczynka z
pewnością nie chciałaby mu stawać na drodze.
Mógł też spróbować jeszcze raz porozmawiać z Tess. Ale na to z kolei
brakowało mu siły psychicznej, chociaż obaj bracia namawiali go, żeby to
właśnie zrobił.
Noah był w kropce. Snuł się po domu, nie mogąc znalezć sobie miejsca.
Cieszył się tylko, że Susannah świetnie się bawi z kuzynami. Mała była też
uszczęśliwiona, kiedy mogła trochę pojezdzić na kucyku. Wszystko to było dla
niej wielką atrakcją.
Następnego dnia zjedli wczesne śniadanie, spakowali prezenty i ruszyli w
drogę powrotną. Na desce rozdzielczej samochodu leżał pakiecik ze zdjęciami
zrobionymi polaroidem.
- To na pamiątkę - powiedziała Jill, podając im fotografie.
Przejrzeli je w czasie pierwszego postoju i Noah zauważył, że Tess drżą
ręce. Zwłaszcza gdy brała do ręki fotki przedstawiające Susannah z kuzynami.
Noah pomyślał, że gdyby nie córka, być może właśnie teraz mógłby
porozmawiać z Tess. Jednak kiedy Susannah zasnęła, nie zdecydował się na
rozmowę. Milczeli prawie przez całą drogę. Czasami tylko wymieniali krótkie
zdania na temat pogody i warunków na drodze.
- 124 -
S
R
Obiad zjedli w przydrożnym barze. W domu rozpakowali prezenty i
zapalili światełka na choince. Dochodziła trzecia. Tess i Susannah zaczęły
oglądać świąteczny program w telewizji. Nie chcąc im przeszkadzać, Noah
wymknął się z domu i pojechał na fizykoterapię. Miał wrażenie, że z nogą jest
coraz lepiej. Mógł już poruszać się bez kul, chociaż robił to rzadko, bojąc się, że
nadweręży kolano.
Po ćwiczeniach zajrzał jeszcze na chwilę do centrum i pokręcił się po
[ Pobierz całość w formacie PDF ]