[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bena do przedszkola minęły niby we śnie. Chciała wreszcie otrząsnąć się i oprzytomnieć, więc po-
stanowiła przez parę godzin popracować. Już otwierała laptop, gdy nagle usłyszała natarczywe
brzęczenie telefonu komórkowego. Wyłowiła go z torebki.
208
- Cześć, Sheyna! Co u ciebie?
- Nie nudz. Co u ciebie? - zripostowala przyjaciółka.
Sheyna i Taylor poznały się jeszcze w przedszkolu. Były jak ogień i woda. Taylor cicha i
introwertyczna, typ intelektualistki. Z kolei Sheyna była duszą towarzystwa, postacią barwną i
rozrywkową. Jednak w środku skrywała złote serce.
- Miałam ciężki tydzień - powiedziała Taylor, co było rekordowym eufemizmem.
- Rozumiem. Spotkajmy się na kawie, wszystko mi opowiesz.
- Okej. Powiedz tylko gdzie. Będę za pół godziny.
Dziesięć minut pózniej wskoczyła w dżinsy, włożyła prostą bluzkę i wysokie buty, zawiązała włosy w
kucyk i spięła je dużą, szylkretową spinką. Na koniec musnęła usta szminką. A potem wybiegła z
domu, żeby spotkać się z najlepszą przyjaciółką.
Sheyna wybrała kawiarnię w Darling Harbour. Dotarły na miejsce prawie jednocześnie. Uścisnęły się,
usiadły przy stoliku i poprosiły kelnerkę o kawę.
- No więc: co słychać? - zaczęła Sheyna.
- Nadal próbuję się pogodzić ze śmiercią Casey... . - odparła Taylor. - Potrzebuję trochę więcej czasu.
W oczach Sheyny dostrzegła zrozumienie.
- Nie martw się, będzie dobrze. A co u Bena?
- Staramy się, żeby jego życie toczyło się normalnie, tak jak dawniej. Ben ma teraz nie tylko kotka, ale
i szczeniaczka.
209
Sheyna podniosła rękę.
- Chwileczkę, powoli. Jacy my"?
- Ja i Dante, brat Leona. Wspólnie opiekujemy się Benem w domu Dantego, w Watson's Bay
- wytłumaczyła.
Wiedziała, że dla Sheyny te informacje nie będą wystarczające.
- Wspólna opieka nad Benem - dobrze, to rozumiem. Ale wspólne mieszkanie? Z Dantem? - Przy-
jaciółka z wrażenia uniosła brwi i wywróciła oczami. -1 co?
- I nic.
- Kochana... - powiedziała Sheyna, nie dając za wygraną. - Mieszkasz z Dantem d'Alessandrim, i to
niby nic nie znaczy? Nie nabierzesz mnie.
- To ogromny dom - wyjaśniła Taylor. - On mieszka w swojej części, ja i Ben w swojej. Poza tym on
dużo podróżuje. Częściej go nie ma niż jest.
- To on wpadł na ten pomysł? - Sheyna zmrużyła oczy. - Pewnie stawiałaś opór, ale zgodziłaś się dla
dobra Bena. Więc jaki on ma motyw?
- A musi mieć jakiś motyw? Chce tylko zapewnić Benowi bezpieczeństwo i opiekę.
- Ten człowiek ma opinię genialnego stratega. Ewidentnie coś knuje. Jesteś częścią jego planu
- powiedziała Sheyna.
- Częścią planu? %7łyjesz na innej planecie. Sheyna rozłożyła ręce.
- To się jeszcze okaże. A jeśli nie mam racji...
210
- To, pozostając w kręgu kultury włoskiej
- mrugnęła Taylor - zjesz swoje sznurówki jak spaghetti?
- Nie - zachichotała Sheyna. - Wpłacę pięćset dolarów na wskazaną przez ciebie organizację cha-
rytatywną.
- Umowa stoi - powiedziała Taylor, popijając kawę. - A teraz kolej na ciebie. Nadal widujesz się z
Ralfem?
- Bywa. Kiedy raczy dostosować się do moich planów...
Taylor nie mogła powstrzymać uśmiechu.
- On jest Hiszpanem. Oni się nie dostosowują
- powiedziała.
- Powtarzam mu, żeby spadał, ale on ciągle wraca.
- Interesujące... - skomentowała Taylor.
- Nie zaczynaj - warknęła Sheyna. - Moja matka go lubi. Uważa, że jesteśmy dwiema połówkami
jednego jabłka.
Taylor uśmiechnęła się szeroko.
ROZDZIAA PITY
Tydzień pózniej, gdy Taylor ułożyła już Bena do snu, Dante postanowił przekazać jej sensacyjną
wiadomość.
Byli wtedy w kuchni, Taylor nalewała świeżo zaparzoną kawę do filiżanek. Oboje mieli rozejść się do
swoich gabinetów i popracować w odosobnieniu. I wtedy właśnie:
- Moja matka chce, aby Ben spędził wakacje w Toskanii - wypalił Dante.
Taylor zamarła. Dopiero po chwili dotarł do niej sens jego słów. Toskania? Chce zabrać Bena do
Włoch? Zakręciło się jej w głowie na samą myśl
o tym, że chłopiec miałby pojechać w obce miejsce
i przebywać z obcymi ludzmi.
- Ben jest jeszcze za mały na takie wojaże! - zaprotestowała. - On nawet nie zna twojej matki. No i nie
mówi po włosku. Poza tym jest tutaj szczęśliwy... Może lepiej by było, gdyby to twoja matka
przyleciała z wizytą do Sydney? - zaproponowała.
- Moja matka panicznie boi się latać samolotem
212
- poinformował ją Dante. - Aby przylecieć na pogrzeb Leona, musiała znieczulić się środkami
uspokajającymi. Chyba pamiętasz, że musiałem eskortować ją w obie strony?
- Twoja matka mieszka w centrum miasta, prawda? - zapytała. - Ben jest przyzwyczajony do otwartej
przestrzeni, zarówno tutaj... - wskazała posesję za oknem - jak i w parkach, na placach zabaw i...
- We Florencji parków i placów zabaw mamy pod dostatkiem - przerwał jej Dante cierpkim tonem. -
Poza tym większość czasu będzie spędzał w mojej winnicy.
To on ma winnicę? - zdziwiła się Taylor.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]