do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf; download; ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

naprawid. Aadne historie powinny mied dobre zakooczenie.
- Można to naprawid - powiedział Jędrek z głębokim przekonaniem.
Jakub spojrzał na chłopca trochę zdziwiony, może nawet przestraszony.
- Co ty mówisz? - uśmiechnęła się mama. - Jak?
- Pan Jakub może to zrobid. - Jędrek spojrzał Jakubowi prosto w oczy. - To pan był tym listonoszem,
prawda?
Jakub nie odpowiedział od razu, dopiero po chwili skinął głową.
- Ach! - wykrzyknęła Ewa i zamilkła.
Nie wiedziała, co powiedzied. Teraz i ona zrozumiała, co miał na myśli pan Werner, mówiąc o błędzie
młodości. Ale jak, na Boga, domyślił się tego jej syn?
Jakub nie wydawał się zagniewany tym, że jego tajemnica została odkryta. Wyglądał raczej tak, jakby mu
ulżyło, jakby
189
pozbył się noszonego przez lata ciężaru. Teraz, gdy prawda ujrzała światło dzienne, przyszło uspokojenie.
- Skąd o tym wszystkim wiesz? - spytał.
- Ja... my... my znalezliśmy te listy Komorowskiego - odparł zmieszany Jędrek. - Były w dziupli, koło pana
domu.
- To dlatego chodziliście w nocy po lesie? - odgadła mama. -Ale skąd...? - Jakub nie mógł pojąd, jakim
cudem małe
dzieci dotarły do jego tajemnicy. - Skąd wiedzieliście, gdzie one są?
-Ja wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale powiedział nam o tym... dom. Ten dom. A raczej jakieś moce ukryte
w szafie. Tej na strychu, z intarsją z drzewa cedrowego... Tam była księga i od niej dostawaliśmy
wskazówki.
- Właśnie tej księgi szukałeś?
- Tak. To wyglądało tak, jakby kierował nią jakiś... duch.
- Duch Komorowskiego... - powiedziała cicho mama i rozejrzała się z lękiem.
- Nie, nie... Komorowski żyje - odpowiedział szybko Jędrek. - Znalezliśmy go.
-Gdzie?! - Zaskoczona mama zamrugała oczami. Jaką jeszcze rewelację ma dla niej dzisiaj syn?
- W internecie. Znamy uniwersytet, na którym pracuje. Mama popatrzyła teraz na Jędrka, jakby był co
najmniej
Sherlockiem Holmesem. Jej mały syn prowadził podwójne życie! Robił rzeczy, o których nie miała
pojęcia.
Jakub zrozumiał, że obojgu należy się teraz wyjaśnienie.
-To prawda. Byłem listonoszem. Młodym i głupim. Gdy zobaczyłem, do czego doprowadziłem, bardzo
tego żałowałem. Okropnie mnie to męczyło. Poszedłem więc do naczelnika poczty i wszystko mu
opowiedziałem. Za złamanie tajemnicy korespondencji i sfałszowanie listów zostałem zwolniony z pracy.
Ale naczelnik obiecał, że nikomu o tym nie powie.
190
-Niech zgadnę. Naczelnikiem był wtedy pan Werner? -Ewa również wykazała się umiejętnością dedukcji.
Jędrek spojrzał na nią mile zaskoczony.
- Tak. Pan Werner - potwierdził Jakub. - Zawsze był dla mnie życzliwy.
- Stąd u niego ta pasja do znaczków! - wykrzyknęła Ewa. I dla niej wszystko stawało się jasne. Praca
detektywa zaczynała ją wciągad.
Jakub kiwnął głową.
- Gdy przeszedł na emeryturę, stał się znanym filatelistą. Następnie wstał od stołu, podszedł do okna i
wpatrzył się
w ciemny ogród. Mama z synem czekali spokojnie na to, co jeszcze powie.
- Od tej pory zacząłem stronid od ludzi. I od tego domu. -Nagle odwrócił się. Jego twarz wyrażała
zdecydowanie. -Chłopcze... Co miałeś na myśli, mówiąc, że to wszystko można naprawid?
- No bo... Bo jest jeszcze przepowiednia... - Jędrek wyjął ze spodenek kartkę i podał Jakubowi.
Ten przeczytał tekst i usiadł wzruszony. Przez chwilę tkwił nieruchomo, potem nagle skrył twarz w
dłoniach.
" " "
Stanisław Komorowski włożył do teczki prace pisemne swoich studentów. Zbliżał się wieczór i była
najwyższa pora, aby w koocu udad się do domu. Wyszedł ze swojego gabinetu i zamknął go na klucz.
Ruszył korytarzem do wyjścia. Mijając strażnika, skłonił mu się z galanterią, a ten odpowiedział
skinieniem głowy.
- Ciepły wieczór, panie profesorze. Lepiej pospacerowad, niż czytad te ich bazgroły - powiedział strażnik z
uśmiechem.
- Niektórzy bazgrzą całkiem rozsądnie - odpowiedział łagodnie Komorowski.
191
Kiedy profesor wyszedł z uczelni, od razu skierował się w stronę przystanku autobusowego. Ten piękny
wieczór przypominał mu inne dni i wieczory, równie ciepłe, spędzone dawno temu w pewnym starym
domu. Często wracał myślami do tego czasu, kiedy po raz pierwszy szybciej zabiło mu serce. Minęło
prawie pół wieku, a jemu zdawało się, jakby to było wczoraj.
- Czy pan Stanisław Komorowski? - usłyszał nagle za sobą męski głos.
Odwrócił się. Stał przed nim siwy, ale ogorzały mężczyzna. Jego oczy były smutne, ale twarz wyrażała siłę
i zdecydowanie.
- Tak, to ja, o co chodzi? - spyta! zdziwiony.
- Przyjechałem do pana z Lipek.
Usłyszawszy nazwę miejscowości, Komorowski uniósł wysoko brwi.
- Z Lipek?
- Tak. - Mężczyzna zawahał się chwilę. - Pracowałem tam kiedyś jako listonosz.
Komorowski oniemiał. Przyjrzał się uważniej mężczyznie.
-Pamiętam! Ty jesteś Jakub! Tyle lat, tyle lat... mój Boże... Masz jeszcze ten zegarek, cebulę, którą ci
dałem?
Jakub skinął głową i wyjął zegarek.
Profesor kręcił głową z niedowierzaniem. Potem nagle uśmiechnął się.
- Co cię tu sprowadza?
Jakub zwlekał chwilę z odpowiedzią.
- Chciałbym... chciałbym, żeby mi pan wybaczył.
- Panu? - Profesor był zaskoczony. - A jakiż to ja żal mogę mied do ciebie, Jakubie?
Na te słowa Jakub sięgnął do kieszeni i wyjął z niej plik listów.
" " "
192
Scenie tej przyglądały się cztery osoby ukryte za budką telefoniczną. Na gorąco komentowały zdarzenie i
przepychały się, aby lepiej widzied.
- Już dał mu te listy - szepnęła przejęta Ania.
- No przecież widzimy... - Piotrek spojrzał na siostrę z politowaniem.
Dziwnie wyglądali za tą budką. Przypominali złoczyoców, a przynajmniej kogoś, kto ma co nieco na
sumieniu. Kilka osób przechodzących chodnikiem zerknęło na nich z zaciekawieniem. Mama Jędrka, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl
  • Cytat

    Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster

    Meta