[ Pobierz całość w formacie PDF ]
najszybciej wynieść pojazd ze strefy zagrożenia. Hurysa, wleczona przez Conana, musiała
biec pochylona. Protestowała ze złością, lecz Cymmerianin nie pozwolił jej opuścić cienia
poruszającej się platformy.
Abolhassan zatrzymał swój rydwan, którego uprząż była najeżona strzałami. Na rozkaz
generała oddział piechoty ruszył biegiem ku zniszczonemu budynkowi, z którego
najprawdopodobniej nastąpił atak. Inni żołnierze wywlekali z tłumu dobrze wyglądających
gapiów, by zastąpili zabitych tragarzy. Zwłoki odciągano na bok. Kiedy hurysa Conana,
biadając nad obolałym ramieniem, doprowadzała do ładu potargane włosy i przyodziewek,
Cymmerianin zajrzał do lektyki, zaniepokojony o przyjaciela.
Jurna, wciąż leżąc twarzą w poduszkach, nie wyglądał na rannego. W odpowiedzi na
niecierpliwe poszturchiwania Conana spojrzał w końcu w górę. Na wykrzywionym czarnym
obliczu widoczne były smugi różu i barwiczki do oczu. Jego towarzyszka zarumieniona i
pozbawiona tchu, również czuła się wyśmienicie.
- Na Otumbe, czy już po wszystkim? Dla mnie była to najlepsza część tej jazdy! -
Kushita nie wykonał najmniejszego wysiłku, by przyjąć godniejszą postawę.
- Hmmm, Jumo, spójrz tutaj! - Conan nie podzielał zuchowatego zapału swego druha. -
Ten typ, Abolhassan, mówi, że strzały nadleciały z tamtego budynku, ale spójrz na kąt pod
jakim się wbiły! - Wskazał na sterczące z poduszki pierzaste drzewce. - Każdy głupi widzi, że
wystrzelono je z przeciwnej strony.
- Aaa, tak, ale cóż to ma za znaczenie? - Wzruszywszy potężnymi ramionami, Jurna
znów położył się przy boku swej towarzyszki, która ze szczerym zainteresowaniem pocierała
nosem jego szyję. - Zabójcy już dawno uciekli!
- Być może. - Znalazłszy się daleko w tyle za rydwanem, lektyka ruszyła znowu
naprzód. Conan maszerował niezmordowanie obok niej. - Zwróciłem uwagę na strzały
uderzające w rydwan Abolhassana. Gdyby mnie kto pytał, to miały groty wcześniej
odłamane. - Chwycił jedną z wyszywanych poduszek z lektyki i odwrócił ją spodem do góry,
odsłaniając ostry jak igła czubek, wystający z drugiej strony. - Strzały, którymi mierzono w
generała nie były tak śmiercionośne jak te!
- Tak myślisz? - Jurna zmrużył gniewnie oczy, a potem się roześmiał. - Pewnie masz
rację. Zwietna okazja, aby nauczyć się czegoś o metodach władzy i niebezpieczeństwach,
jakim my, bohaterowie, musimy stawiać czoła.
Odwróciwszy się od Conana, czarnoskóry oficer powrócił do obściskiwania uległej
hurysy. Druga dziewczyna siedziała znudzona pośród poduszek, przyglądając się zajętej sobą
parze z odrobiną zazdrości. Conan nie wspinał się już z powrotem do lektyki, tylko skradał
ostrożnie obok niej. Marsz był teraz szybszy, gdyż wojsko bezlitośnie oczyszczało drogę
przed czołem kolumny. Garstka pozostałych gapiów sterczała w drzwiach, oknach i na rogach
zaułków, obserwując ponurym wzrokiem, jak pochód posuwa się ku pałacowi.
XVI
Dwór Protokołu
Z rozległego dziedzińca stajennego cesarskiego pałacu Conan i Jurna zostali
poprowadzeni do dobrze strzeżonych drzwi wielkiego gmachu. Tam napotkali Semproniusa,
który widocznie dotarł tu wcześniej powozem czy też łodzią. Postępując za eunuchem, minęli
patrzące spode łba, nieruchome warty i wkroczyli na długi korytarz o posadzce zdobionej
arabeską.
- Przyjęcie powitalne na waszą cześć odbędzie się na Dworze Protokołu - oznajmił
eunuch, krocząc energicznie. - Nie planowano żadnej specjalnej ceremonii, ponieważ Jego
Zwiatłość przybędzie dopiero jutro. Musicie jedynie wmieszać się w tłum i starać się sprawiać
stosowne wrażenie. Uważajcie na maniery, jedzcie i pijcie jak dworzanie, a będziecie dobrze
przyjęci.
- Tak mówisz? - mruknął Conan. - Będę jadł i pił jak najostrożniej, by uniknąć trucizny!
Czy wiesz, że już zdążyliśmy się natknąć na zasadzkę? A może to ty zaaranżowałeś,
Semproniusie?
- Nie, nie, sierżancie! To był godny pożałowania wypadek, za który bardzo przepraszam,
i straszliwy cios, zadany planom imperatora w tak świątecznym dniu. - Zwalniając kroku i
ściszając głos, Sempronius zerknął na swych gości przestraszany. - Od jakiegoś czasu krążyły
pogłoski o buncie i spisku, ale któż mógł się spodziewać, że malkontenci posuną się tak
daleko? - Potrząsnął kształtną głową, chwast przy fezie zakołysał się rytmicznie. - Imperator
został już o tym poinformowany, zapewniam was. W swej łagodności Jego Aaskawość
postanowił nie ogłaszać jeszcze powszechnego alarmu. Jutrzejsza ceremonia udekorowania
orderami odbędzie się zgodnie z planem. - Eunuch zatrzymał się w hallu, a jego głos ścichł do
ledwie słyszalnego szeptu. - Wiedzcie, że to może być ostatnia szansa zdobycia
powszechnego poparcia dla kampanii w Venjipurze bez sięgania po ostrzejsze środki.
Błagam, byście pomogli najlepiej jak potraficie.
- Aha - przytaknął Conan w zamyśleniu. - Buntownicy, powiadasz? A co z
Abolhassanem? Czy ci spiskowcy jakoś specjalnie go cenią?
Twarz Semproniusa nagle stężała.
- O tym nie mam nic do powiedzenia. Zarówno mój zwierzchnik, eunuch Euranthus, jak
i sam generał uznają te pogłoski za potwarz! Obaj wciąż ślubują wierność Najjaśniejszemu
Imperatorowi Yildizowi.
- Tak, tak. Wieczną wierność, do czasu. - Rzuciwszy Jurnie sceptyczne spojrzenie,
Conan dalej naciskał Semproniusa. - Czy na bankiecie będzie obecny generał Abolhassan?
Może porozmawiamy o tym bezpośrednio z nim!
Eunuch odwrócił się, popatrzył w głąb hallu i rzucił ostro:
- Nie wiem, ale ostrzegam, że nie warto z nim zadzierać. Błagam, nie zepsujcie wieczoru
dalszym przelewem krwi czy niesubordynacją!
Gdy dotarli w pobliże podwójnych drzwi, strzeżonych przez nieruchomych, odzianych
na czerwono gwardzistów, Sempronius zamilkł. W ogromnej sali kręcił się barwny rój
rozgadanych, roześmianych dworaków, całkiem odmienny od ulicznej ciżby. Gdy trzej
przybysze stanęli w progu zabrzmiała fanfara, a białowłosy eunuch zaanonsował imiona
Conana i Jurny. Straże uwolniły gości od broni, która, jak powiedziano, miała im zostać
zwrócona pózniej. W tym momencie Sempronius zniknął, a ich otoczyli smukli, strojni
dworzanie.
- No nareszcie, przybyli bohaterowie! Cóż to za wspaniali, silni mężczyzni!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]