[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ponieważ stało się inaczej, wiemy już, że kryje się za tym jakaś grubsza sprawa.
Matt bez słowa podał kolegom ikonę z programem ze swojej kolekcji oraz szkło
powiększające.
Kiedy David przytrzymał je nad klipsem, w powietrzu pojawiły się maleńkie literki, a
właściwie tysiące linijek pisma. David manipulował przy szkle powiększającym, tak, by
holograficzny obraz stał się wyraźny, a następnie zaczął przesuwać nim w górę i w dół po
rzędach liter.
-
No tak - powiedział zadowolony z siebie. - To program-protokół
telekomunikacji.
-
Czy nie byłoby prościej, gdyby ci dała swój numer telefonu? - spytał Andy.
-
Być może - zgodził się Matt. - Ale mamy tu do czynienia z Litami. Bogatymi
dzieciakami. Mnie jednak interesuje oprogramowanie. Wy znacie się na tym lepiej ode mnie,
chłopaki.
Matt, co prawda, sam ułożył program do wirtualnej plamy, której użył do zniszczenia
ubrania Lary Fortune, ale opracowanie ponczowej niespodzianki pozostawił Andy’emu. - Co
możecie mi o nim powiedzieć?
Obydwaj chłopcy zaczęli skanować kolejne linie języka oprogramowania. - Jest
bardzo dobry, choć trochę szpanerski - powiedział David. - Małe urządzenie, a zawiera w
sobie mnóstwo informacji.
-
Profesjonalna robota - dodał Andy.
-
Profesjonalna jak na bardzo dobrego amatora, czy masz na myśli program
zamówiony u programisty komputerowego? - spytał Matt.
-
W życiu nikomu nie udałoby się tego zrobić samemu - zapewnił go Andy. - Tu
widać zastrzeżenia praw autorskich na niektórych podprogramach. To kodowanie
komercyjnego programu - supernowoczesne i zaprojektowane na zlecenie cacko. Droga rzecz.
-
Więc Caitlin nie mogła tego sama napisać?
Andy spojrzał na niego zdziwiony. - Nie wiedziałem, że Caitlin Corrigan jest
hakerem.
- Ani ja - powiedział Matt. - Mam jednak nadzieję, że się dowiem. Ktoś musiał
opracować kodowanie, które umożliwiło wirtualnym wandalom przejęcie systemu symulacji
komputerowej na Camden Yards, że już nie wspomnę o małej komputerowej sztuczce, która
pozwala tym małolatom krzywdzić ludzi w rzeczywistości wirtualnej. Nazwijmy go - albo ją -
Geniuszem. Z tego, co mówisz, wnioskuję, że trzeba skreślić Caitlin z mojej listy
podejrzanych, którzy mogą sterować akcjami wandali. Ona nie pisze swoich programów.
Andy rzucił mu bystre spojrzenie. - Czy przypadkiem nie skreślasz jej dlatego, że ci
się podoba?
Matt poczuł, jak po twarzy rozlewa mu się fala ciepła. - Nie sądzę - bronił się.
Przynajmniej mam taką nadzieję, pomyślał.
-
Czy jest Geniuszem, czy nie, Caitlin to moja łączniczka z pozostałymi
wirtualnymi wandalami - powiedział. - I na tym skupię teraz moją uwagę.
-
Jasne. - Andy posłał mu lekko drwiący uśmiech. - Cokolwiek zrobisz, staraj się
nie myśleć o tym, że ona chce cię znów zobaczyć.
-
Mógłbym zabić tego durnia - wymamrotał do siebie Matt, kiedy siedział już w
swoim pokoju przed konsolą komputera.
Andy Moore miał paskudny zwyczaj zrzucania małych bomb w czasie rozmowy,
które potrafiły wybuchnąć wiele minut, a nawet godzin po tym, jak sobie poszedł - dokładnie
jak ta szpileczka na temat Caitlin Corrigan.
Było już wczesne popołudnie, David i Andy wynieśli się wieki temu, a rodzice
załatwiali swoje sprawy. Matt natomiast wciąż wpatrywał się niewidzącym wzrokiem w
komputer.
Tylko o tym nie myśl. Po głowie chodziło mu to jedno zdanie.
Przypomniał sobie starą historyjkę, którą czytał jako mały chłopiec. Pewien
mężczyzna cierpiący na nieuleczalną chorobę przyszedł po ratunek do Mędrca z Góry. - To
bardzo łatwe - powiedział Mędrzec. - Musisz tylko przeżyć jeden dzień nie myśląc o słoniach.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]