[ Pobierz całość w formacie PDF ]
opowiedzieć mi w tych kilku zdaniach całą historię swojego ubogiego życia.
- A ile łat ma twój brat?
- On ma piętnaście lat i potrafi nabić sześćdziesiąt siedem tysięcy na Con-ney Island, a w
inne gry też nie jest słaby! Czy pan zna mojego brata? - zapytał.
- Nie, Zack. Nie znam, ale może kiedyś go poznam. Może razem z wami polecę nad to
morze? - starałem się być jak najbardziej naturalny.
- Pan nie może polecieć z nami. Tim nie zabierze nikogo oprócz mnie i wujka - szybko
sprowadził mnie na ziemię.
- W takim razie życzę wam powodzenia. Nie jesteś głodny, Zack? -zapytałem, gdyż
wiedziałem już, że nasz czas dobiega końca, a jego kondycja, nie wiedzieć dlaczego, rozczuliła
mnie.
- Nie. Ja muszę już iść - odparł.
Czas się pożegnać. Zupełnie nie miałem pojęcia, jakie powinny być moje ostatnie słowa.
Doradzanie mu, aby dbał bardziej o siebie, aby korzystał z ciepłej zupy rozlewanej w licznych
przytuliskach, aby ubierał się ciepłej i strzegł się tych miejsc, o których dobrze obaj wiemy, jest tak
samo idiotyczne, jak rady dawane kalifornijskim ćpunom przez wolontariuszy niedofinansowanego
ośrodka zapobiegania narkomani. Jedyne, co mogą im radzić, to żeby dokładniej czyścili igły za
pomocą wybielacza. Pozostało mi tylko życzyć mu, aby termometry wskazywały przez całą zimę
łaskawą temperaturę.
- Niech się pan o mnie nie martwi - odpowiedział i zniknął, podczas gdy mnie napadło jakieś
współczucie, jakiś smutek, jakiś żal.
Wydawało mi się, że jestem w pełni odporny na takie sytuacje, że nie wzrusza mnie los tych
brudnych pokrak włóczących się po ulicach miast, okupujących co cieplejsze ich obszary,
zaszywających się w niedostępnych zakamarkach, specjalizujących się w wyciąganiu ręki w
żebraczym geście lub wyciąganiu z odmętów śmietników wszystkiego, co dałoby się spieniężyć. I
dopóki jest to anonimowy tłum, jakiś abstrakt potrzebny do pełnego zdefiniowania innego
socjologicznego abstraktu, jakim jest tak zwane społeczeństwo, czy też relacje i zależności
zachodzące w jego obrębie, to nie wzrusza mnie on zupełnie. Sprawy mają się jednak inaczej, gdy
poznajemy imię jednego z nich, gdy w geście dobrej woli oferujemy mu jakiś nasz mały zbytek,
nadmiar, niepotrzebny kawałek luksusu, kilka minut naszego równie skończonego, jak ich, życia.
Zastanawiamy się, czy to znowu tylko przypadek, ale już po chwili zdajemy sobie sprawę, że sens i
bezmyślny ruch Adonai poniewierają się na zsyłce w kraju błota. Dożywotnie galery wynalazcy
pojęć sprawiedliwości i współczucia. Uśpione idee równego startu, wściekle śniące o ich
przygarnięciu do domów, w których jednak nikt nie chce się nimi zarazić. Niewysłuchane
modlitwy o sprowadzenie szczęśliwszego księżyca. A niebo gwiazdziste nad nami wszystkimi.
Ile jeszcze trzeba czasu, ażeby ów mały włóczęga nauczył się, że żebranina jest nieefektywna, że
ukraść nie jest tak trudno? Kiedy nauczy się podchodzić niepostrzeżenie do stolików w
dworcowym barze, aby napluć komuś do talerza i móc skonsumować porzucone żarcie. Kiedy
zacznie pluć w ten sposób do piwa w letnich ogródkach restauracji? Kiedy odmitologizuje ojca i
przestanie się bid o niego z ufryzowanymi i wypieszczonymi dzieciakami z lepszych dzielnic, gdy
te starają się mu udowodnić, że takie śmieci jak on, biorą się z anonimowej spermy spuszczonej na
buta, który skopai jakąś pizdę? Jak długo trwa umieranie, spowodowane podcięciem skalpelem
takiego życia tętnicy każdej nadziei? Kiedy jego ulica zamieni się w bestiariuml Kiedy jego
samolot marzeń wpadnie do ciepłego morza pomyj w więzieniu? A może jest możliwa też
najsmutniejsza wersja jego śmierci? Nagły zgon od piorunów przykazań którejś z religii. Prorocy
zabijają po cichu.
Zwiat, który jest, nie jest tym, jaki powinien być. To oczywiste i brak desperata, który by z tym
polemizował. Zwiat, który powinien być, nigdy nie będzie. Co do tego też nie mam najmniejszych
złudzeń, chociaż wielu marzycieli chciałoby się tu posprzeczać. Jeżeli jednak mówią, iż każda
epoka spłodziła ludzi na swoją miarę, to ja się z tym w zasadzie zgadzam. Współczesny człowiek
jest chory.
Dlatego też całym wysiłkiem naszej woli powinniśmy starać się mieć siebie w swej mocy, aby z
dowodami, a nie z afektami przystępować do walki. Abyśmy nie ulegli, gdy tylko przyjdzie nam
ochota dowiedzieć się, jak wyglądają wnętrzności manekinów, i nie bali się ich roztrzaskać. *\by
próżnia tych pięknych, aczkolwiek sztucznych kształtów, które ubierają na pokaz w starannie
skrojone sukienki naszej kultury, nie zaskoczyła nas. Abyśmy potrafili uznać, że prawo do ich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]