do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf; download; ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Ach, to bardzo ciekawe.
- Doprawdy, nie wiem, o co panu chodzi.
85
- Może przypadkiem pan trochę zle słyszy?
- Mam dobry słuch.
Poirot poruszył wargami, być może po raz trzeci powtórzył, że to jest ciekawe. Następnie
powiedział:
- No, to dziękuję, panie Carrington, to wszystko.
Reggie stał niezdecydowany.
- Wie pan - powiedział - teraz, gdy pan o tym wspomniał, wydaje mi się. że jednak coś
słyszałem.
- Ach, coś pan słyszał?
- Tak, ale widzi pan, czytałem książkę... Taką kryminalną historię i... no i nie jestem
naprawdÄ™ pewien.
- Mhm... - mruknął Poirot i dodał: - Bardzo przekonujące wyjaśnienie. - Jego twarz nie
wyrażała żadnych uczuć.
Reggie ciągle wahał się, następnie odwrócił się i powoli skierował do drzwi. Tam
zatrzymał się i zapytał:
- Co zostało skradzione?
- Coś o wielkiej wartości, panie Carrington. To wszystko, co mi wolno powiedzieć.
- Och - westchnął Reggie Carrington nieco zaskoczony i wyszedł z pokoju.
Poirot pokiwał głową i mruknął:
- Pasuje. Bardzo dobrze pasuje.
Nacisnął dzwonek i uprzejmie zapytał, czy pani Vanderlyn już wstała.
ROZDZIAA SIÓDMY
Do pokoju wkroczyła pani Vanderlyn, prezentująca się bardzo pięknie. Miała na sobie
doskonale skrojony, samodziałowy rudy sportowy kostium, który kontrastował z
pełnym ciepła połyskiem jej włosów. Opadła na fotel i z wdziękiem uśmiechnęła się do
małego detektywa. W uśmiechu tym przez, krótki moment można było dostrzec coś na
kształt triumfu pomieszanego z kpiną. Poirot był zaintrygowany.
- Włamywacze? Dziś w nocy? Ależ to straszne! Nic o tym nie słyszałam. Co na to policja?
Czy oni nie mogą nic zrobić? - I znów przez chwilę w jej oczach pojawiła się kpina.
86
Herkules Poirot pomyślał: "To jasne, dlaczego nie boisz się policji, moja pani. Przecież
dobrze wiesz, że policja nie może tu przyjść i prowadzić śledztwa. Co oznacza....
właściwie co?"
- Widzi pani, madame - powiedział sucho - to bardzo dyskretna sprawa.
- No, oczywiście, panie... Poirot, prawda...? Nie powiem żywej duszy. Jesieni wielką
adoratorką drogiego lorda Mayfielda i nie chciałabym, żeby miał nawet najmniejsze
kłopoty.
Założyła nogę na nogę i zakołysała lśniącym pantofelkiem z brązowej skórki,
zawieszonym na czubku stopy.
Uśmiechnęła się, był to sztuczny uśmiech doskonale wyrażający satysfakcję.
- Proszę mi powiedzieć, co mogę w tej sprawie zrobić, a zrobię wszystko.
- Dziękuję, madame. Grała pani wieczorem w salonie w brydża?
- Tak.
- Potem, jak wiem, wszystkie panie udały się na spoczynek?
- Oczywiście.
- Jednak jedna z nich wróciła po książkę. Czy to była pani?
- Tą, która wróciła pierwsza, byłam ja, lak.
- Co pani ma na myśli, mówiąc "pierwsza"? - spytał szybko Poirot.
- Ja wróciłam zaraz. Polem poszłam na górę i zadzwoniłam na służącą - wyjaśniła pani
Vanderlyn. -Przez dłuższy czas nie przychodziła. Znowu zadzwoniłam. W końcu wyszłam
na podest schodów, usłyszałam jej głos i zawołałam ją do siebie. Kiedy wyszczotkowała
mi włosy, odesłałam ją. Odniosłam wrażenie, że była zdenerwowana, wyprowadzona z
równowagi i kilka razy, szczotkując mi włosy, zaplątała w nie szczotkę. Odsyłając ją,
zobaczyłam wchodzącą na schody lady Julię. Powiedziała mi, że ona również wróciła na
dół po książkę. Ciekawe, prawda? - kończąc pani Vanderlyn uśmiechnęła się szeroko
troszkę złośliwym uśmiechem.
Herkules Poirot pomyślał, że jego rozmówczyni nie lubi lady Julii Carrington.
- Czy słyszała pani krzyk służącej?
- Istotnie, słyszałam.
- Nie spytała jej pani o przyczynę?
- Tak. Odpowiedziała, że zdawało jej się, że widziała unoszącą się w powietrzu postać w
bieli. Cóż za nonsens!
87
- Jak była ubrana lady Julia tego wieczoru?
- Och, muszę pomyśleć... Tak, miała na sobie białą suknię wieczorową. No tak, to
oczywiście wszystko wyjaśnia! Służąca w ciemności wzięła ją za latającego ducha w
bieli. Te dziewczęta są takie zabobonne.
- Czy ta służąca jest już długo u pani, madame?
- O nie. - Pani Vanderlyn otworzyła szeroko oczy. - Zaledwie od około pięciu miesięcy.
- Chciałbym się z nią zobaczyć, jeśli nie ma pani nic przeciwko temu, madame.
Pani Vanderlyn uniosła brwi.
- Ależ oczywiście - odrzekła trochę chłodno.
- Chciałbym zadać jej kilka pytań.
- Dobrze.
I znowu ten błysk rozbawienia w oczach.
Poirot wstał i skłonił się.
- Madame - powiedział - moje pełne uznanie.
Pani Vanderlyn wydawała się zaskoczona.
- O, panie Poirot, jest pan bardzo miły, ale dlaczego?
- Jest pani doskonale opancerzona i bardzo pewna siebie.
Pani Vanderlyn zaśmiała się trochę niepewnie.
- Nie wiem - powiedziała - czy mam to traktować jako komplement?
- Być może jest to ostrzeżenie - rzekł Poirot - że nie należy życia traktować z taką
arogancjÄ….
Pani; Vanderlyn zaśmiała się z większą pewnością siebie. Wstała i wyciągnęła rękę.
- Drogi panie Poirot, wierzę w pańskie pełne powodzenie. Dziękuję za miłe słowa.
Wyszła. Poirot mruknął do siebie:
- Wierzy w moje powodzenie, proszę, proszę! Jednak jest pewna tego, że nie osiągnę
sukcesu! Tak, jest tego bardzo pewna. I to mnie gnębi. - Nacisnął ze złością przycisk
dzwonka i poprosił pannę Leonie.
Kiedy, wahając się, stała w drzwiach, błądził pełnym uznania wzrokiem po jej skromnej
czarnej sukience, porządnie ułożonych, czarnych falujących włosach i skromnie
spuszczonych oczach. Skinął głową z aprobatą.
- Proszę wejść, mademoiselle Leonie - rzekł. - Proszę się nie bać.
Podeszła bliżej i stanęła przed nim nieśmiało.
88
- Czy wiesz - głos Poirota zmienił się nagle - że zrobiłaś na mnie dobre wrażenie?
Leonie natychmiast zareagowała. Rzuciła mu szybkie spojrzenie z ukosa i wyszeptała:
- Pan jest bardzo uprzejmy.
- Dobrze się prezentujesz - rzekł Poirot. - Pytałem pana Carlile'a, czy jesteś ładna, czy też
nie, ale odrzekł, że nie wie.
Leonie uniosła pogardliwie brodę.
- Ten typ!
- Zwietnie go określiłaś.
- Nie wierzę, żeby kiedykolwiek w życiu przyjrzał się dobrze jakiejś dziewczynie.
- Prawdopodobnie. A szkoda, dużo stracił. Jednak w tym domu jest kilka osób, które
mogły dostrzec więcej od pana Carlile'a, prawda?
- Nie rozumiem, co pan ma na myśli?
- O tak, Leonie, rozumiesz doskonale. Proszę teraz opowiedzieć wszystko o duchu,
którego widziałaś dziś w nocy. O ile wiem, stałaś i rękoma trzymałaś się za głowę.
Wiem, że nie ma mowy o żadnych duchach. Jeżeli dziewczyna zostanie przestraszona, to
przyciska ręce do serca albo zasłania usta, aby nie krzyczeć. Jeżeli jednak chwyta się za
włosy, to znaczy, że coś zburzyło jej fryzurę i pospiesznie chce się doprowadzić do
porządku! A zatem, moja panienko, powiedz prawdę! Dlaczego krzyknęłaś na schodach?
- Ależ, proszę pana, to jest prawda. Ja naprawdę widziałam smukłą postać w bieli...
- Proszę nie obrażać mojej inteligencji. Ta historyjka może być dobra dla pana Carlile'a,
ale jest zła dla Herkulesa Poirota. Czy nie jest prawdą, że cię kto: pocałował? I zgaduję,
że tym, który cię pocałował, był pan... Reggie Carrington, prawda?
Leonie nie zmieszana mrugnęła do niego.
- Eh bien? - zapytała. A poza tym co złego w pocałunku? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl
  • Cytat

    Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster

    Meta