[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Trevor mówił ci tutaj po imieniu, prawda?
- Oczywiście, że nie - odparła Josephine.
Jej głos łamał się i brzmiał nieszczerze. W rzeczywistości dotkliwie jej to przeszkadzało.
Zostać przedstawioną komuś spoza Estwych było bardziej dokuczliwym gwałtem niż
wszystko, co zrobili do tej pory z jej ciałem.
- Josephine pochodzi z Londynu. Przebywa teraz u nas w domu przez dzień lub dwa -
kontynuował nonszalancko Roy.
Josephine spojrzała na niego niepewnie. W wycięciu koszuli widziała jego owłosioną pierś i
połyskujący w słońcu łańcuszek.
95
- To prawda - odrzekła głupio.
- W rzeczywistości przyjechała tu na tydzień. Prawda Josephine?
- Tak - powiedziała czując się zakłopotana i zdradzona.
-1 jak ci się tutaj podoba w Estwych, Josephine? - spytał Trevor.
- Och, bardzo - odpowiedziała słabo. - Jest tu pięknie.
- Nam się też tak wydaje - powiedział Trevor szczerząc do zęby.
Josephine wstrzymała oddech. Była raczej skłonna biegać nago wśród płomieni, niż dopuścić,
by ktoś zadawał jej pytania na temat tego, co robi tu, na wsi.
Spojrzała na korty za sobą. Jedna para skończyła właśnie grę i opuszczała boisko,
pogwizdując na spaniela. Trevor wręczył Royowi i Josephine sprzęt i życzył im powodzenia.
Jeszcze raz podkreślił, że bardzo miło mu było poznać Josephine.
Po chwili znalezli się na korcie.
Roy odbijał piłkę rakieta, podskakiwał, rozgrzewał się. Na sąsiednim korcie, za siatka., grało
kilka kobiet. Jedna z nich szczerzyła zęby i wybuchała głośnym śmiechem za każdym razem,
gdy nie udało jej się trafić w piłkę.
Josephine obróciła się. Słońce zaświeciło jej prosto w oczy. Dlaczego była tak nerwowa i
podejrzliwa?
Rozgrzewali się, odbijając wolne piłki. Josephine wreszcie się rozluzniła.
- Zagramy teraz? - zawołał Roy.
- Dobra - odparła pewnie.
Wygrała pierwszego seta.
Był wielki i silny, ale brakowało mu zwinności. Na dobrą sprawę łapała go przy siatce w
pułapkę, przechylając się nagle w bok, w lewo lub w prawo, i w ten sposób szybko go
wyczerpała.
Drugi set dwukrotnie doprowadził do równowagi. Roy był czerwony na twarzy i skarżył się
głośno na jej dziwaczne odbicia, Josephine spociła siei ciężko oddychała. Czasem, gdy
musiała wychylić się do piłki, czuła nagle ból w miejscach, gdzie bat spadał na jej plecy. Czy
zdarzyło się to rzeczywiście zaledwie wczoraj po południu? Spodziewała się, że wysiłek
fizyczny usunie resztki bólu z jej pleców, pośladków i ud. Pomału zaczęła odzyskiwać radość
życia.
Wygrała drugiego seta.
- Aatwo mi to poszło - powiedziała, śmiejąc się i docinając mu, gdy spotkali się przy siatce.
- Czy tak jest dobrze? - zapytał. - Czy mam ci przestać ułatwiać?
Jego uśmiech sprawił, że zapomniała, gdzie się znajduje. Zapomniała o innych graczach,
swoich nerwach, obawach o to, czy uda się jej przejść przez ten test, czymkolwiek on był i
czy wykaże się na tyle, by zarobić na swój tatuaż. Znowu go pragnęła.
- Jeśli jesteś w stanie - odparła.
Tak łatwo przychodziło jej żartować sobie z niego, był jak wielki pluszowy miś.
Jego oczy były zielone jak trawa. Złoty ząb świecił w słońcu.
Wygrał następnego seta i jeszcze jednego. Walczyła, ale poniosła porażkę. W drugim secie
wygrała zaledwie jednego gema.
Wówczas nagle przerwał.
Stała pochylona, z rękami opartymi o kolana, łapiąc oddech.
- Ostatni, rozstrzygający? - zaproponował.
Próbowała wyprostować się. Bolały ją boki, kostki, nadgarstki i ramiona. Nabiegała się teraz
więcej i bardziej bezużytecznie niż w ciągu ostatnich piętnastu lat.
Głowa bolała ją od nadmiaru słońca. Czy powinna przyjąć jego propozycję, czy też przyznać
się do porażki?
- Nie wiem, czego chcesz!
Zdała sobie sprawę, że kobiety na sąsiednim korcie przerwały grę i przyglądają się jej.
96
Roy podszedł do niej bliżej i oparł się o siatkę.
- Czy masz już dość? - zapytał bez śladu zaniepokojenia w głosie.
- A o jaką stawkę gramy? - spytała. Wydął wargi.
- Powinnaś o to zapytać, zanim zaczęliśmy grę, czyż nie tak? Wyciągnął rękę, odebrał od niej
rakietę i poklepał ją delikatnie po ramieniu.
- Wez prysznic - powiedział wskazując drzwi znajdujące się w budynku klubu. - A ja odniosę
to Trevorowi.
Josephine, pokonana i przygnębiona, udała się do damskiej przebieralni. Nie zastała tam
nikogo. W jednym rogu leżał stos liczników, a na przeciwległej ścianie znajdowały się
poprzegradzane kabinki pryszniców. Na podłodze leżało mnóstwo wilgotnych, zużytych
ręczników. Szafki były znormalizowane, srebrno-stalowe, a pomiędzy nimi znajdowały się
drewniane ławeczki.
Josephine usiadła i zwiesiła głowę, ciągnąc za sznurowadła. Nie zaznajomił jej z zasadami
testu. Wiedziała, że oblała, na czymkolwiek miałoby to polegać. Nie miała żadnej szansy,
bezapelacyjnie. Zciągnęła skarpetki.
- Cholera!
Bawił się nią. Nie była to normalna gra. Przypominało to raczej zabawę w kotka i myszkę.
Nadal była niczyja.
Gwałtownie ściągnęła koszulkę przez głowę. Jej biust zakołysał się, nie mając oparcia w
staniku.
Przypomniała sobie piersi Jackie, mocno przyciśnięte do swoich.
Zdjęła szorty i majtki. Wilgotny, zwinięty kawałek papieru upadł na posadzkę.
Nie zwróciła na to uwagi. Wzięła ręcznik i udała się pod prysznic.
Woda była gorąca. Znalazła olbrzymią kostkę białego mydła. Namydliła całe ciało.
Pod koniec ostatniego gema trafił się jej bardzo łatwy do odebrania strzał. Piłka znajdowała
się całkowicie w jej zasięgu i łatwo mogłaby ją odebrać, ale była już zbyt zmęczona.
Poczekał, aż wyczerpie siły, a wtedy ją załatwił.
Stała teraz plecami do wejścia. Prysznic syczał głośno. Nie słyszała kroków bosych stóp do
chwili, gdy znalazły się tuż za nią.
Położył rękę na jej ramieniu. Podskoczyła i krzyknęła z przerażenia, obracając się.
To był Roy. Nagi. Uśmiechając się, przyciągnął ją do siebie.
Gdy wszedł pod strumień, woda zmoczyła włosy na jego klatce piersiowej, tak że przylgnęły
do ciała. Ujrzała jego tatuaż.
-Co?...
- Moja nagroda - odparł.
Przyciągnął ją bokiem do siebie, lewą ręką. Puścił ją na chwilę, po czym objął jej plecy i
chwycił za prawe ramię, zmuszając, by się pochyliła.
- Roy! Nie tutaj!
Nie zwrócił uwagi na jej okrzyk.
W strumieniu pełnej mydlin wody wymierzył jej klapsa wielką, owłosioną ręką. Josephine
walczyła i protestowała. Woda spływała po nich obu. Jego olbrzymia dłoń wznosiła się i
opadała, wznosiła się i opadała. Szarpiąc siei ciężko chwytając powietrze, wyślizgnęła mu się
i klęknęła jednym kolanem na kafelkach, tuż przed nim.
Jego członek był w stanie erekcji. Ujęła go w dłoń.
Westchnął głośno z rozkoszy.
Na pewno pamiętał historię, którą mu opowiedziała o sobie i Marii pod prysznicami. To
odkrycie przeraziło ją o wiele bardziej, niż samo jego zachowanie. Zaczęła błagać:
- Nie teraz Roy! Nie teraz! Poczekaj, aż wrócimy...
97
Ale on już znajdował się na podłodze, przy niej, pocierając mokrym ciałem o jej ciało, wśród
mydlin i strumienia wody. Usiadł pod prysznicem i przełożył ją przez kolano. Bił z
determinacją, w taki sam sposób, w jaki Annabella grzmociła ją szczotką do włosów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]