[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie przepadasz za ślubami? - zdziwił się. - Większość
kobiet uwielbia śluby i obietnicę miłości do grobowej
deski.
- Nie jestem większością kobiet - obruszyła się -a
miłość do grobowej deski jest przereklamowana.
W jego mózgu włączył się sygnał ostrzegawczy. W ciągu
paru minionych tygodni smutek w jej oczach, który
przypisywał osieroceniu, jakby przygasł, ale teraz wrócił.
Jej riposta mu się nie spodobała, więc poczuł się
zmuszony drążyć temat. To nie śmierć matki i brata
zniechęciła ją do zamążpójścia.
Zdecydował się na żartobliwy ton.
- Czy i ty znalazłaś się sama przed ołtarzem? Pokręciła
głową.
66
RS
- Nie. Tobie za ten epizod należy się złoty medal.
- Ale byłaś zaręczona? - Musiał się upewnić.
Popatrzyła na niego spod rzęs.
- Przez jakiś czas, ale Steven nie potrafił... - Wzięła
głębszy oddech. - Steven uznał, że nie chce mieć nic
wspólnego z moją rodziną.
Flynn natychmiast pomyślał o swojej matce.
- To przykre. Tak, układy rodzinne oraz pieniądze
potrafią zniszczyć związek.
Wzruszyła ramionami.
- Okazało się, że miał rację.
- Ale to się stało jeszcze przed śmiercią twojej matki i
brata?
Splotła dłonie na kolanach i przytaknęła.
- Konkretnie niedługo po śmierci brata. - Butnie
odrzuciła głowę. - Najważniejsze to wybrać odpowiedni
moment.
Z przyjemnością złoiłby tego drania.
- Po śmierci brata? Myślałem, że oboje zginęli w
wypadku.
Bez słowa sięgnęła po leżące na stoliku pudełko
zapałek i wstała.
Odprowadzał ją wzrokiem, gdy szła po trociczki na
komary. W ciszy, która zapadła, słychać było tylko trzask
zapałek i syk siarki. Rozbłysł płomień, potem zgasł,
ustępując miejsca smudze dymu.
Jej milczenie powiedziało mu więcej niż jej słowa. Nie
chciała o tym rozmawiać, ale on, nauczony cierpliwości,
spokojnie czekał, aż się odezwie.
Stanęła przed nim, obracając w palcach pudełko z
zapałkami.
- Samochód Michaela zjechał z szosy i uderzył w
drzewo kilka miesięcy przed śmiercią mamy.
Jak to? Wydobywanie z niej informacji było jak
pobieranie krwi z kamienia, ale on musiał dowiedzieć się
wszystkiego. Wstał.
67
RS
- I twoja mama zmarła na skutek obrażeń
odniesionych w tym wypadku.
Westchnęła.
- Nie. Moja mama nie brała udziału w tym wypadku,
chociaż śmierć syna na pewno dobrze jej nie zrobiła.
Mama chorowała od wielu lat.
Znowu niekompletna informacja. Jako lekarz musiał
dociec przyczyny.
- Rak?
Rzuciła mu smutne spojrzenie. Widział, że bije się z
myślami, że nie wie, co mu odpowiedzieć. Ale dostrzegł
moment, kiedy skapitulowała.
- Moja matka umarła na otępienie.
Plaga dziesiątkująca starzejącą się populację. Choroba,
która dotyka wiele rodzin. Domyślił się, że Mia
zrezygnowała z życia osobistego, by opiekować się matką.
Bezradnie się przyglądała, jak matka z dnia na dzień
gaśnie w oczach.
- To był dla ciebie koszmarny rok. - Instynktownie
pogładził ją po policzku. - Chciałbym móc to zmienić.
Przytrzymała jego rękę, spoglądając na niego z
bezbrzeżnym smutkiem.
Nieoczekiwanie w jej oczach wybuchł nieskrywany
płomień. Pożądała go tak bardzo jak on jej.
Natychmiast zapomniał o tygodniach wstrzemięzli-
wości, ujął jej twarz w dłonie i przysunął twarz do jej
twarzy. Pocałowała go delikatnie w kącik warg. Delikatnie
a zarazem tak dojmująco, że krew zadudniła mu
skroniach. A potem zachwiał się, słysząc odgłos eksplozji.
Mia odskoczyła od niego jak rażona prądem. Przyłożyła
dłoń do piersi, ale zaraz się roześmiała.
- Patrz, ognie sztuczne! - Różowe i niebieskie gwiazdki
przecinały niebo.
To był prawdziwy wybuch, pomyślał. Kręciło mu się w
głowie, bo cała krew spłynęła mu do podbrzusza. Poczuł
się jak owładnięty przez żądze chłopak. Oddychając
68
RS
głęboko, powoli odzyskiwał równowagę. Nad nimi raz po
raz otwierał się parasol rozświetlonego pyłu.
- Ktoś musiał kilka zaoszczędzić z obchodów święta
narodowego. Mam nadzieję, że przeczytali instrukcję.
- Uwielbiam pokazy fajerwerków. - Uśmiechała się. -
Patrząc na nie, na chwilę o wszystkim się zapomina.
Serce raduje się na ich widok.
Natychmiast przyszedł mu do głowy inny sposób na
radowanie się terazniejszością. Obserwował, jak Mia
rozpromieniona, bez śladu smutku na twarzy, wpatruje
się w niebo.
Chciał poczuć pod sobą jej ciało, wdychać cytrynowy
zapach jej włosów, jej oszałamiających perfum, kosztować
jej słodycz. Przez dwa lata nie miał ochoty na kobiety, ale
tej nocy zapragnął w jednej z nich się zatracić. Już miał
ją objąć, żeby całować ją do utraty tchu, kiedy nagle z
przychodni rozległ się przenikliwy sygnał alarmowy.
Trawiący go ogień błyskawicznie zgasł pod wpływem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]