[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pojmuję, doprawdy, po co pchają się tutaj, mogąc sieóieć spokojnie
w domu?
Przychoóiło mi nieraz do głowy odrzekła małżonka że
dużo milej byłoby nam na Wydrzej wyspie niż tutaj, w takiej ciżbie!
Cóż za myśl? zaoponował Tam udają się same tylko go-
łowąsy . Mogłoby paść na nas podejrzenie, że obawiamy się walki&
Nie, nie, trzeba koniecznie trzymać się na właściwej wyżynie!
Aowca Morski, powieóiawszy to, wtulił z dumą głowę w szero-
kie barki i wydawało się przez kilka minut, że śpi. Ale jedno oko
miał otwarte, bowiem chciał być każdej chwili gotowy, gdyby zaszła
potrzeba walki.
Teraz wszystkie foki miały już swe małżonki przy sobie i wrzaski
wzrosły do tego stopnia, że słychać je było w promieniu kilkunastu
kilometrów, przy największej nawet burzy. Można by bez przesa-
dy liczbę fok przyjąć na milion. Samce, samice, gołowąsy biły się
wszystkie razem, przewracały, wydawały ryki, parskały, goniły się,
rudyard kipling Księga dżungli 60
skakały w morze i znowu wyłaziły na ląd. Pokryły każdą piędz ziemi
wokół, tak że prócz nich i morza nic więcej widać nie było. W miej-
scowości tej panuje wieczysta, gęsta mgła, przysłaniała tedy szarzyzną
ruchliwy obraz, a w rzadkich tylko chwilach, gdy rozbłyskało słońce,
jawiły się barwy świetne, wabiące oko.
Podczas największego rozgwaru wydała pani Foczycha na świat
synka, nazwanego Kotikiem. Miał on taki sam jak inni malcy kształt
głowy, tenże grzbiet, tak samo bladoniebieskie, mdłe oczy, ale sierść
jego kolorem swym zwróciła uwagę matki.
Aowco Morski! zawołała, przyjrzawszy się starannie nowo-
rodkowi Syn nasz bęóie biały!
Do stu tysięcy fur zgniłych porostów i pustych małżowin!
ryknął mąż Jak świat światem, nie było jeszcze białej foki!
Baróo mi przykro zauważyła matka ale właśnie cud ten
nastąpił i nie ma rady!
Powieóiawszy to, zaśpiewała nowo naroóonemu prastarą melo-
dię, nuconą wszystkim młodym foczętom od początku świata.
Przed sześciu tygodniami nie waż się po fali,
Bo gdy zwiśniesz w dół głową, nic cię nie ocali,
A fokożerca rekin lub potwal, o óiecię,
Pożre cię, zanim zaznasz co to żyć na świecie!
Pełno wszędy zasaóek, przeto zważaj pilnie!
Niech instynkt przyroóony wieóie cię niemylnie,
Aż pozyskawszy siły, na sine bezdroża
Popłyniesz, wolna foka, wśród wolnego morza.
Oczywiście nie rozumiał tego wszystkiego zrazu malec, pluskający
się przy matce. Wieóiał jednak od razu, że należy zmykać w chwili,
gdy ojciec rozpoczyna bójkę z sąsiadem, tarzając się z przeciwnikiem
po gładkich kamieniach. Matka przebywała w tym czasie przeważnie
na morzu, polując na zdobycz i Kotik dostawał tylko co drugi óień
jeść, ale gdy dopadł jadła, pracował za czterech i wychoóiło mu to
na zdrowie.
Pewnego dnia zrobił wycieczkę w głąb lądu, góie spotkał ogrom-
ne mnóstwo rówieśników. Bawili się niby małe pieski, zasypiali,
a potem zaczynali na nowo harce. Nie zwracali na to wcale uwagi
ojcowie, młoóiki trzymały się też na uboczu, toteż malce dokazy-
wali, ile chcieli i było im baróo dobrze.
Matka, wracając z połowu, udawała się wprost na to miejsce za-
baw i dobywała głosu podobnego do beku owcy wołającej kozlęcia,
a Kotik odpowiadał na to wezwanie. Wówczas podążała ku niemu
wprost odmiatając po droóe płetwami malców na prawo i lewo.
Ciągle szukało tam swych óieci kilkaset matek naraz, a przeto mal-
ce musieli pilnie baczyć, by rozpoznać swe roóicielki.
rudyard kipling Księga dżungli 61
Jesteś tu całkiem bezpieczny mówiła Kotikowi matka
pamiętaj tylko nie włazić do błota, by nie oskrostowacieć, nie ocierać
zadraśnięć skóry o ostry piasek i nie pływać, gdy fale b3ą wysoko.
Foczęta pływać nie umieją, podobnie jak małe óieci, niczego jed-
nak ponadto baróiej nie pożądają. Kotik, znalazłszy się po raz pierw-
szy na woóie, został porwany falą, tak że straciwszy równowagę,
zwisnął, w dół ciężką swą głową, a dolne płetwy i ogon znalazły się
w powietrzu. Stało się zupełnie tak, jak o tym wspominała piosenka
i byłby niewątpliwie zginął, gdyby nie druga fala, która go wyrzuci-
ła na brzeg. Nauczony doświadczeniem, rozciągał się na wybrzeżu,
pozwalając się dosięgać falom, ale umykał przed grozniejszymi bał-
wanami. Nauka pływania trwała około dwu tygodni i w tym to czasie
nieustannie rzucał się do wody i wyłaził ponownie na skały, sapiąc,
dysząc, dławiąc się i parskając. Na koniec uczuł, że potrafi sobie po-
raóić z płynnym żywiołem.
Aatwo zrozumieć, że teraz zaczęło się dla Kotika i rówieśników
jego życie rozkoszne. Nurkowali, umykali przed falami, wspinali się
po stromych, sterczących z wody rafach, rzucali się znowu w głąb,
wznosząc w górę obłoki piany i igrali wprost z grzywiastym, groznym
zalewem. Najwyższą jednak dumą napełniało malców, gdy któremuś
z nich udało się stanąć prosto na dolnych płetwach, a górnymi po-
głaóić się po głowie, jak czynić zwykły foki dorosłe.
Czasem wióiał Kotik, wynurzające się z wody, tuż przy skałach,
cienkie, zębiasto wykrojone płetwy grzbietowe rekina, zwanego po-
twalem-fokożercą lub diabłem , który poluje na młode, nieostroż-
ne foczęta. Natenczas w mgnieniu oka Kotik umykał na skałę, a płe-
twy zawieóionego rabusia oddalały się z wolna ku morzu.
Przy końcu miesiąca pazóiernika foki zaczęły wynosić się z przy-
lądka Pawłowskiego, całymi stadami i rodami wędrując na pełne mo-
rze. Ustały teraz boje o miejsce i gołowąsy mogły zabawiać się do
woli, bez przeszkody.
Za jakiś rok zapewniała Kotika matka zostaniesz również
gołowąsem , teraz jednak musisz nauczyć się polować.
Udali się oboje na pełny ocean, a matka uczyła Kotika wszystkie-
go, co trzeba. Niebawem umiał tedy spać na fali, leżąc na grzbiecie,
z założonymi płetwami i nosem sterczącym z wody, przy czym prze-
konał się jak niezrównaną kolebką są długie, falujące nurty Oceanu
Spokojnego. Kiedy Kotik doznał uczucia łaskotania po skórze, mat-
ka powieóiała, że poznał już teraz szczypanie wody , które oznacza
zbliżanie się wielkiej burzy morskiej. Musiał tedy płynąć co sił, by
uciec na czas.
Niebawem dodała sam bęóiesz wieóiał w którą stro-
nę zwracać się w takich razach, tymczasem jednak musimy podążać
w ślad świni morskiej, istoty garbatej, ale niezmiernie mądrej.
Tuż przed nimi mknęło szybko stadko garbatych delfinów, a Kotik
starał się im nadążyć.
rudyard kipling Księga dżungli 62
[ Pobierz całość w formacie PDF ]