[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że dostrzegł w nim bratnią duszę.
* My akurat nie jesteśmy znowu tacy niewinni * przerwał Radek, który bezpiecznie trzymał się z
boku i w ogóle starał się nie wchodzić Małeckiemu w pole widzenia.
* Zdążyliśmy bardzo się zasłużyć" dla policji...
Mareczek nie odzywał się. Podejrzewał bowiem, że zły humor Mizery wynika z zazdrości o Adelę,
otaczaną wielką rewerencją przez pana policjanta.
Weszli na salę. Na estradzie już kotłował się tłumek organizatorów, którzy jak zwykle w takich
sytuacjach
mieli kłopoty ze sprzętem nagłaśniającym. Problemy z mikrofonem to zmora wszelkich zjazdów i
prelekcji oraz występów karaoke. Na festiwalu kryminału stanowiły jednak dodatkowy element
budowania napięcia.
* Stawiam na to, że przyniosą zaraz policyjny megafon i ten magistracki dyrektor będzie zasuwał
przez tubę! * powiedział Mareczek do Adeli, która zajęta była oglądaniem sali.
Najwyrazniej liczyła na to, że zakamuflowany Kusibab gdzieś tu jednak jest. Mareczka przeszedł
dreszcz, bo zrozumiał, że koleżanka nie wzięła sobie do serca (ani do niczego innego) przestróg
komisarza. Szykowały się poważne kłopoty.
Organizatorzy zwalczyli tymczasem opór materii i rozpoczęły się występy artystyczne. Najpierw
ględził przewodniczący jury. Oczywiście dziękował uczestnikom, gratulował poziomu i wyrażał
przekonanie, że wszyscy czują się wygrani. Dyrektorka wydawnictwa Miraż" wpadła mu w słowo,
deklarując, że wobec tak wspaniałych efektów, jakie przyniósł konkurs, wydawnictwo postanowiło
wydać kilka nagrodzonych powieści. Grupa Lady Zgagi popatrzyła na siebie pełnym radości
wzrokiem.
Magistracki dyrektor odepchnął w końcu przewodniczącego jury i panią wydawcę, by wyjąć z
koperty kartkę i odczytać nazwisko szczęśliwego zwycięzcy.
Jak się można było spodziewać, był nim ów policjant w golfie, znajomy Radka, który napisał
kryminał w stylu retro zatytułowany Mokra robota. Lady Zgaga stłumiła czteroosobowy jęk
zawodu, ale okazało się, że dyrektor wcale jeszcze nie zakończył czytania z kartki.
* Wobec wysokiego poziomu prac jury zdecydowało się przyznać nagrodę główną ex aequo,
wyróżniając
nowatorski kryminał spółki autorskiej działającej pod pseudonimem Lady Zgaga. Nagrodzona
zostaje powieść Mroczne wody, a nagrodę główną dzieli się na pół...
Lady Zgaga omal nie zwariowała ze szczęścia. Mizera odtańczył jakiś dziki tan, który czym prędzej
nakręciła ekipa lokalnej telewizji i potem pokazywała do znudzenia we wszystkich wydaniach
programu informacyjnego, zaś Mareczek wpadł w takie uniesienie, że zapomniał nawet o sałatce
warzywnej zalegającej mu w żołądku.
* Jesteśmy niepokonani * stwierdziła Marta, a za Adelą od razu zaczął się uganiać jakiś dziennikarz
z miejscowej gazety.
Co ciekawe, nagrodę specjalną od wydawnictwa Miraż" otrzymał również Jorge Yorge za Klub
wesołych rzezimieszków. Oficyna postanowiła jak najszybciej wydać tę wielce obiecującą książkę.
Trudno opisać szczęście emeryta z Mielca, który nagle i zupełnie dla siebie niespodziewanie wszedł
na literacki szczyt. Jorge Yorge nie zapomniał przy tym, komu zawdzięcza swój oszałamiający
sukces. Wystartował do Mizery jak Emil Zatopek i zawisnął mu na szyi w podzięce, całując jak z
dubeltówki. Mizera trochę się stropił, bo gwałtowny wybuch uczuć emeryta wzbudził owację na
sali. Rozpoczął się bankiet.
Jak wyglądają gale na literackich festiwalach * opowiadać by długo. Charakteryzują się na pewno
nadpodażą pokarmów płynnych nad stałymi. I choć oczywiście opinia, że organizatorzy podają
tylko krakersy jako minimalne zakąski, jest na pewno krzywdząca, to Mareczek * gdy już opadły
zeń pierwsze emocje * musiał zadać sobie sporo trudu, by zlokalizować jakiś stół z bufetem
gastronomicznym. Gdy tam w końcu dotarł, zastał jedynie mikrokanapeczki ze śledziem. Jako że
ryb nie jadał w ogóle, westchnął tylko i wziął podany przez kelnera kieliszek z winem.
Adela na przykład miała ogromną wprawę w życiu bankietowym, bo prezes wysyłał ją często na
różne uroczystości i fety wydawnicze. Jeden bankiet * organizowany zresztą przez wydział kultury
* szczególnie zapadł jej w pamięć. Wybrała się tam z samym prezesem, który liczył na zawarcie
korzystnych znajomości i znaczne podniesienie prestiżu swej firmy. Wspaniałość przyjęcia przeszła
jednak najśmielsze oczekiwania gości. Na dziedzińcu zabytkowego budynku, gdzie mieściła się ta
magistracka jednostka, rozpostarto jedwabny namiot, wyglądający jak eksponat z rekwizytorni
historycznego filmu o bitwie pod Wiedniem, zaś wewnątrz, na pięciu stołach, piętrzyły się
delikatesy żywieniowe. Nikt nie miał ochoty na zawieranie znajomości czy podtrzymywanie
kontaktów, każdy krążył z talerzem w ręce i obłędem w oczach po wytwornym wnętrzu i zgrabnymi
ruchami widelca zgarniał z półmisków, co się dało.
Adela, osóbka jedząca raczej mało, szybko zorientowała się, że podstawową trudnością party w
namiocie jest to, iż nie da się jednocześnie trzymać kieliszka, talerza i podawać ręki znajomym.
Postanowiła zatem ograniczyć się do eleganckiego kryształu wypełnionego szampanem, z którym
wyglądała znacznie korzystniej niż z przepełnionym wędlinami talerzem. Zresztą kolor tych
produktów nie pasował do mojego szala", wyjaśniła Markowi i Mizerze, który mruknął pod nosem,
że to z naszych podatków wyprawiane są idiotyczne fety w urzędzie miasta, ale wiadomo * mówił
to z zazdrości. Towarzyszący Adeli prezes początkowo w ogóle nie odczuwał jakiegokolwiek
dyskomfortu i dziarsko dzierżył w dłoni drinka i talerzyk. Potem jednak zaczęło go nużyć
odkładanie zastawy na podłogę, by ucałować dłoń kolejnej pani kierowniczki. Oczywiście, mógł się
przyłożyć do konsumpcji i szybko opróżnić talerzyk, ale wobec ciągłego napływu gości było to
niemożliwe. Wpadł więc na pomysł racjonalizatorski * pożyczył z baru wysoki stołek, który ustawił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]