[ Pobierz całość w formacie PDF ]
współmałżonków będziemy musieli zachować większy dystans.
Oświadczył to stanowczym, choć nieco zachrypniętym z emocji głosem,
a Nalini poczuła, jak lodowate kleszcze ściskają jej serce. A więc tak
wygląda zerwanie? Chelsea i inne jej amerykańskie przyjaciółki nieraz
zwierzały się jej ze swoich kłopotów, ale one zrywały ze swymi
chłopakami po wielu randkach i długich miesiącach chodzenia z sobą".
Tymczasem w przypadku Lokesha i jej nie można było nawet mówić o
chodzeniu" w znaczeniu amerykańskim. Dlaczego więc tak się
zasmuciła, że aż łzy wezbrały jej pod powiekami?
- Może już pójdziemy - zaproponowała.
- Oczywiście - zgodził się Lokesh, prosząc kelnera o rachunek.
W drodze powrotnej chciał znów osłonić ją opiekuńczym ramieniem, ale
tym razem cofnęła się, nie pozwalając mu na to. W samochodzie nie
odzywali się do siebie, każde z nich wolało samemu uporać się z własnym
smutkiem, nie czując się na siłach przeciwstawić tradycji.
- Dziękuję za kolację - rzekła oficjalnym tonem, kiedy dojeżdżali już do
jej zaparkowanego przed restauracją samochodu.
Odprowadzając ją do mercedesa, Lokesh nie wytrzymał jednak i przerwał
milczenie.
- Nalini, wiesz, że ja naprawdę świetnie się czułem w twoim
towarzystwie... Chciałem tylko być z tobą szczery, żebyś nie dowiedziała
się o moim małżeństwie od Dilipa. Jesteś ostatnią osobą na świecie, którą
chciałbym zasmucić, ale nie mogę przecież powstrzymywać cię od ślubu
z Dilipem! On jest w stanie zapewnić ci wszystko, co można kupić za
pieniądze, a gdybyś potrzebowała czegoś więcej - wiesz, gdzie mnie
szukać.
- No to cześć - pożegnała go i wsiadła do samochodu. Zmusiła się do
oderwania oczu od dołeczka w jego podbródku, którym wkrótce będzie
się zachwycać inna kobieta. A niech jej tam! Znów wpadła w złość, bo
właściwie jakim prawem Lokesh palnął jej to kazanie o zachowaniu
dystansu? Tak jakby narzucała mu się ze swoim uczuciem względnie
sugerowała, że chce utrzymywać z nim pozamałżeńskie kontakty. Może
myślał, że pozostałby dla niej kimś więcej niż znajomym męża i dążyłaby
do spotkań z nim? Po co w ogóle przychodziła do jego sklepu? Czy
musiała aż tak się poniżać? Patrzyła na drogę, a po twarzy ściekały jej łzy
upokorzenia.
Wjechała na piąte piętro, gdzie mieściło się jej mieszkanie, rada, że w
windzie nie było nikogo, kto mógłby zobaczyć jej zapłakaną twarz. Ze
spuszczoną głową szła po korytarzu, wyjmując po drodze klucz z torebki,
i o mało się nie potknęła o metrowej wysokości paczkę zawiniętą w
czerwony papier ze złotym deseniem, opatrzoną bilecikiem z jej
nazwiskiem. Otworzyła drzwi, wciągnęła paczkę do mieszkania i
rozerwała kopertkę, w której znajdował się bilecik.
Tuzin róż za każdy dzień rozłąki. Dilip" - przeczytała. W paczce
znajdował się bukiet czerwonych i białych róż na długich łodygach,
wstawiony do porcelanowego flako-
nu w niebieskie serduszka na białym tle. Nalini ogarnęło takie
wzruszenie, że aż się rozpłakała. Dobrze, że przynajmniej Dilip troszczył
się o nią. Matka miała rację mówiąc o nim, że się zapracowuje, aby jej
niczego nie brakowało. Na pewno po ślubie znajdzie także więcej czasu
dla niej, bo ten bukiet dowodził niewątpliwego oddania. Musiał chyba
czuć się podle, kiedy odwoływał kolejno wszystkie umówione spotkania!
Z lubością wdychała więc słodki zapach róż i obwodziła palcem
niebieskie serduszka. Potem podniosła flakon wraz z bukietem i
postawiła na stoliku w salonie. Miała nadzieję, że w przyszłości Dilip
będzie częściej pozwalał sobie na takie romantyczne gesty.
W sypialni przebrała się w niebieską nocną koszulę, nasmarowała twarz
kremem i związała włosy w kucyk. Nagle wzrok jej padł na plastykowy
lotos leżący na nocnej szafce. Ponieważ postanowiła zatrzeć w sercu
wszystkie ślady po Lokeshu, cisnęła kwiat do kosza, po czym umyła ręce,
a gdy położyła się spać, śniła o przestronnym domu otoczonym ogrodem,
w którym rosły słodko pachnące, czerwone i białe róże, paprotki o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]