do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf; download; ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szalu; kazałeś ciotce przyszyć do twego płaszcza pół tuzina guzików ze świecącej
masy, od góry do dołu, zrobiłeś z siebie klowna; takim widziałem ciebie, takim cię
wciąż widzę i długo jeszcze będę cię widział: jest zima, w podwójnym świetle
wieczoru, przez ukośnie zacinający śnieg albo przez ledwie zróżnicowane pasma
ciemnoÅ›ci kroczysz po Bärenweg i masz: raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć
45
zielonkawo świecących guzików; żałosny upiór, który może wystraszyć najwyżej
dzieci i babcie i który stara się odwrócić uwagę od swojej skazy, i tak niewidocznej
czarną nocą, ale ty sobie pewnie myślałeś: żadne ciemności nie zdołają pochłonąć
tego wybujałego owocu, każdy go widzi, domyśla się, wyczuwa, chciałby go
schwycić, bo on sam się prosi do ręki; żeby ta zima prędzej minęła - chcę znów
nurkować i być pod wodą.
46
VI
Ale kiedy nadeszło lato z truskawkami, komunikatami nadzwyczajnymi
i pogodą do kąpieli, Mahlke nie chciał pływać. Popłynęliśmy w połowie czerwca po
raz pierwszy do wraku. Nie mieliśmy wielkiej ochoty. Złościli nas uczniowie niższej
i wyższej tercji, którzy przed nami i razem z nami płynęli do krypy, stadem obsiedli
mostek, nurkowali i wydobyli ostatnie dające się odśrubować zawiasy. Dawniej
Mahlke musiał prosić:  Pozwólcie mi popłynąć z wami, ja już umiem pływać - teraz
Schilling, Winter i ja nalegaliśmy na niego:
- Chodz z nami. Bez ciebie nudy na pudy. Opalać się możemy przecież i na
naszej krypie. Może znajdziesz znowu coś fajnego tam na dole.
Niechętnie, po wielokrotnej odmowie, Mahlke wlazł w ciepłą zupę pomiędzy
plażą a pierwszą mielizną. Płynął bez śrubokrętu, trzymał się pomiędzy nami, na
odległość dwóch ramion za Hottenem Sonntagiem, robił nareszcie spokojne ruchy
i po raz pierwszy posuwał się wolno, bez kurczowego rzucania się naprzód
i pryskania. Na mostku usadowił się w cieniu za kabiną nawigacyjną i nie można go
było skłonić do nurkowania. Nie odwracał nawet głowy, kiedy ci z tercji znikali
w dziobie i wynurzali się z jakimiś fidrygałkami w rękach. A przecież Mahlke
mógłby przeszkolić chłopaków. Niektórzy prosili go nawet o wskazówki, ale on
ledwie odpowiadał. Właściwie Mahlke spoglądał wciąż zmrużonymi oczyma na
otwarte morze w stronę boi kierunkowej, ale nie interesowały go ani wpływające
frachtowce, ani wypływające kutry, ani torpedowce sunące w szyku. Tylko okręty
podwodne robiły na nim jakie takie wrażenie. Czasami daleko na morzu wysunięty
peryskop zanurzonego okrętu rozdzierał wodę kreską piany. W stoczni Schichaua
budowano seriami siedemsetpięćdziesięciotonowe łodzie, odbywały one w zatoce
lub za Helem próbne rejsy, wynurzały się z głębin toru wodnego, dopływały do
wejścia do portu i rozpraszały naszą nudę. Pięknie wyglądało, kiedy się wynurzały:
najpierw peryskop. Ledwie wieżyczka znalazła się nad wodą, wypluwała z siebie
47
sylwetkę jednego albo dwóch marynarzy. Mętnobiałymi strumieniami woda
spływała z działa, z dziobu, potem z rufy, z wszystkich luków coś wyłaziło, myśmy
krzyczeli i machali rękami - nie jestem pewien, czy z okrętu nam odpowiadano, choć
widzę przed sobą z wszelkimi szczegółami scenę pozdrawiania i czuję ją znowu jako
napięcie w stawie ramienia; ale odpowiadano, czy nie odpowiadano, wynurzanie się
okrętu podwodnego boleśnie porusza serce i nie ustaje  tylko Mahlke nigdy nie
machał.
...a pewnego dnia - było to w końcu czerwca, jeszcze przed wakacjami, i zanim
kapitan marynarki miał wykład w auli naszej szkoły - Mahlke opuścił swoje miejsce
w cieniu, ponieważ uczeń niższej tercji nie wynurzał się z dziobu minowca. Mahlke
nurkował przez luk pomieszczeń dziobowych i wydobył chłopca, który zaplątał się
w śródokręciu, ale jeszcze przed maszynownią. Znalazł go pod sufitem, między
rurami i zwojami kabli. Dwie godziny Schilling i Hotten Sonntag pracowali na
przemian według wskazówek Mahlkego. Powoli twarz chłopca nabierała barwy, ale
w drodze powrotnej trzeba go było holować.
Następnego dnia Mahlke nurkował znowu jak opętany, ale bez śrubokrętu.
Już w drodze do krypy wziął dawne tempo, oderwał się od nas i zanim
wciągnęliśmy się na mostek, zdążył już dać nurka.
Zima, oblodzenie i gwałtowne wichry pozbawiły naszą krypę ostatniej resztki
relingu, obu tarcz obrotowych i dachu kabiny nawigacyjnej. Tylko warstwa
zaschniętego mewiego łajna przetrwała dobrze zimę, a nawet się powiększyła.
Mahlke nic nie wydobył, nie odpowiadał też, gdyśmy go zasypywali coraz to [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl
  • Cytat

    Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster

    Meta