[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wcale, dokonywują na tej ziemi szczęśliwie wszystkiego i osięgną szczęśliwość wiekuistą,
gdy tymczasem umysłom kontemplacyjnym zagraża ustawicznie zatrata w doczesności i poza
grobem. Taki to jad straszny mieści się w myśleniu. Zważ dobrze a przejmie cię strach. Zważ
Rożenku, iż wąż z Genezy był pierwszym, najstarszym filozofem i do dziś pozostał królem
naszym i panem.
Ks. Coignard pociągnął duży haust wina i podjął cichym głosem:
- Na szczęście dla sprawy zbawienia mego istnieje jedna przynajmniej kwestja, na
której nie ćwiczyłem nigdy mej inteligencji. Nie stosowałem rozumowania do prawd i
dogmatów świętej wiary naszej. Nieszczęściem jednak roztrząsałem czyny ludzkie,
zastanawiałem nad ich obyczajami, oraz organizacją państw i miast, a przeto nie zostanę
nigdy uznany za godnego władania wyspą, jak Sanszo Panza.
- Bardzo się dobrze stało! - powiedział pan Rockstrong ze śmiechem - Wyspa pańska
stałaby się jaskinią bandytów i wisielców, gdzie zbrodniarze ferowaliby wyroki na
niewinnych, o ileby się tam wogóle zaplątał który.
- Być może, panie Rockstrong, być może! - zgodził się ks. Coignard - Nie wątpię
nawet, że gdybym był gubernatorem drugiej jakiejś Baratarji, to obyczaje w mem państwie
byłyby mniejwięcej takie, jak pan określił. W kilku słowach scharakteryzowałeś pan
wszystkie państwa świata i przypuszczam, że moje byłoby im wielce podobne. Nie łudzę się
wcale odnośnie do ludzi i nie chcąc ich nienawidzić, staram się zmusić do samej jeno
pogardy. Panie Rockstrong, pogarda moja pełna jest życzliwości, czułości nawet, a mimo to
nie czują, się oni jakoś wcale do wdzięczności obowiązani. Chcą nienawiści. Złoszczą się,
gdy spostrzegają owo uczucie najsłodsze, najpobłażliwsze, najlitośniejsze, najbardziej urocze
i najbardziej ludzkie z wszystkich, to jest pogardę.
A przecież pogarda wzajemna to podwalina pokoju na ziemi i gdyby ludzie pogardzali
sobą szczerze, z całego serca, wówczas nie czyniliby sobie wzajem krzywd i żyliby w miłym
spokoju. Wszystko zło w społeczeństwach cywilizowanych bierze swój początek w
ogromnym szacunku wzajemnym ludzi dla siebie i tu również mieści się geneza honoru,
owego poczwarnego bożka, królującego nad padołem nędzy ciała i duszy. To uczucie właśnie
czyni ludzi pysznymi i okrutnymi, dlatego niecierpię pychy, nakazującej cześć dla siebie
i narzucającej cześć dla bliznich, bez względu na oczywisty fakt, że nikt z potomków
Adama nie jest godnym czci.
Zwierzę ludzkie, które je, pije (nalejcież mi wina!) i uprawia miłość (gdzież się
podziała Kasia?) zasługuje jeno na politowanie i może być ciekawe a w wyjątkowych
wypadkach nawet miłe. Ale cześć mu się żadna nie należy i honor jest to przesąd najgłupszy i
najokrutniejszy z wszystkich zabobonów. Tu mieści się właśnie zródło wszystkiego zła jakie
znosić musimy. Jest to najszkaradniejsza forma bałwochwalstwa, toteż chcąc ludziom
stworzyć egzystencję trochę bodaj znośniejszą, przedewszystkiem należałoby nawrócić ich na
drogę pierwotnej skromności. Staną się nierównie szczęśliwsi, gdy przepoją się na nowo
uczuciami zgodnemi ze stanowiskiem swem na ziemi i zaczną pogardzać sobą wzajem, nie
wyłączając samych siebie z zakresu onej doskonałej, konsekwentnej i bogobojnej pogardy.
Pan Rockstrong wzruszył ramionami. - Mój gruby księżuniu, - powiedział - jesteś
skończona świnia!
- Pochlebiasz mi drogi buntowniku, - odrzekł mistrz - jestem jeno człowiekiem i
wyczuwam w sobie zaródz owej pychy, której nienawidzę i onej wyniosłości, pędzącej rodzaj
ludzki
w pojedynki i wojny. Zdarzają się chwile panie Rockstrong, w których dałbym szyję
za swe poglądy, co jest przecież wielkiem szaleństwem. Czyż bowiem zdołam udowodnić, że
rozumuję lepiej od pana, który nie władasz zgoła rozumem? Nalejcież mi u licha wina!
Pan Rockstrong z całą gotowością napełnił szklankę mego drogiego mistrza.
- Księżuniu, - powiedział - jesteś skończonym warjatem - ale lubię cię i radbym
wiedzieć co uważasz za złe w mej polityce, oraz dlaczego stajesz przeciw mnie po stronie
tyranów, fałszerzy, złodziei i niegodnych, szalbierczych sędziów.
- Drągi panie Rockstrong, - odparł mistrz - pozwól przedewszystkiem, że ogarnę
nasam przód ciebie, twych stronników i wrogów z równą, obojętną i łagodną pobłażliwością
owem, wzmiankowanem powyż uczuciem, które kładzie tamę wszelkim sporom, uśmierza
wybujałość temperamentu i daje pokój zupełny. Przebacz, iż że nie czczę dostatecznie
pierwszych, ni drugich, by wzywać ku ich obronie ramienia sprawiedliwości, lub też ściągać
na ich głowy męki i kary. Ludzie, cokolwiekby czynili, są zawsze zupełnie niewinni i
pozwalam lordowi kanclerzowi z zupełną swobodą wygłaszać swe, wzorowane na Cyceronie
de
klamacje na temat zbrodni przeciw całości państwa. Nie lubią osobistości
katylinarnych ni po jednej, ni drugiej stronie. Przykro mi tylko gdy widzę, iż człowiek
pańskiej miary zajmuje się kwestją zmiany formy rzędów.
Jest to zajęcie najbłachsze i najbeznadziejniejsze, jakiem można nękać swe władze
umysłowe, a zwalczanie kierowników rządu jest jeno wówczas rzeczą na serjo, jeśli daje
chleb albo stanowisko w świecie. Proszę o wino! Zważ pan, drogi Rockstronżku, że owe
nagłe zmiany w państwie, jakie ci się marzą, są to jeno zmiany osób, zaś ludzie jako masa, nie
różnią się niczem zgoła. Równie przeciętni są w dobrem, czy złem, toteż jeśli obalisz i
zastąpisz innymi ministrów, gubernatorów prowincji, prezydentów izb kryminalnych,
generałów itd. to nie uczynisz nic innego jak to, że wypędzisz Filipa i Barnabę, a posadzisz na
ich miejscu Pawła i Ksawera.
Powiadasz pan, że chcesz równocześnie zmienić Warunki bytu ogółu obywateli, taką
masz przynajmniej nadzieję. Otóż nadzieja owa złudną jest i bezpodstawną, bowiem Warunki
bytu nie zależą wcale od ministrów, nic nieznaczących figur, jeno od ziemi i jej wydajności,
od produktów roli, przemysłu, handlu, od sumy bogactw nagromadzonych w państwie, od
uzdolnienia oby
wateli w obrotach finansowych i ich przedsiębiorczości, a wszystko to są rzeczy, złe
czy dobre mniejsza z tem, ale zgoła niezależne od panującego, ani urzędników korony.
Pan Rockstrong przerwał nagle.
- To zaślepienie! - zawołał - Tłusty epikurejczyku, każdy wie przecież, że stan
przemysłu i handlu w ogromnej mierze zawisł od rządu i że dobra polityka finansowa
możliwa jest jeno w państwie wolnem i demokratycznem!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]