[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oddali dostrzegła skupisko domów. To musiało być Druken.
Poczuła w końcu zmęczenie i wolno, na plecach zaczęła płynąć do brzegu. Po
wyjściu na piasek położyła się na ręczniku i zasłoniła kapeluszem twarz.
Pozwoliła, aby słońce wysuszyło jej ciało. Nie trwało to długo, ponieważ było
niesamowicie gorąco.
Wciąż leżała, czując się cudownie odprężona, słuchając szumu morza i lekkiej
bryzy poruszającej gałęziami palm. Powróciła myślami do Marka. Była pod
wrażeniem tych kilku płócien, które zobaczyła w jego pracowni. Wiedziała, że były
dobre. Wyobrażała sobie męża szkicującego na północno-wschodnim wybrzeżu
wyspy, gdzie wiał gwałtowny wiatr. Rysowanie w takich warunkach byłoby
podniecającym wyzwaniem. Wpadła właśnie w drzemkę, kiedy jakiś cień zasłonił jej
słońce. Uśmiechnęła się i otworzyła oczy w nadziei, że zobaczy Marka.
Jednak to nie był Mark, była to Tate Struthers-Berkley. Wyglądała jak bohaterka
filmów z Jamesem Bondem. Miała na sobie czarny, jednoczęściowy strój kąpielowy
z dużym wycięciem, ciemne okulary i wiszącą na szyi maskę do nurkowania. Wiatr
rozwiewał jej wspaniałe, kruczoczarne włosy.
Wyraz twarzy młodej kobiety nie był jednak sympatyczny. Laura nie mogła
dostrzec jej oczu dziewczyna ukryła je za dużymi, ciemnymi okularami. Jednak jej
jaskrawo pomalowane usta wykrzywiał złośliwy grymas.
Opalisz się na różowo, Leno powiedziała wreszcie Tate.
Laura rzeczywiście się zaróżowiła, ale z oburzenia.
Mam na imię Laura.
Uśmiech Tate był drwiący i pozbawiony humoru.
A zatem, Lauro, opalisz się na różowo.
Laura spojrzała na swoje ramię, pragnąc z całego serca, aby ta nieprzyjemna
kobieta odeszła stąd. Wszystko było cudowne dopóki się nie zjawiła.
To całkiem możliwe z taką jasną skórą, jak moja. Po jakimś czasie na pewno
opalę się tak, jak trzeba powiedziała, po czym z lekką zazdrością spojrzała na
doskonałą opaleniznę dziewczyny.
Hmm? Tate nie była przekonana. Gdzie jest Mark?
Maluje odpowiedziała niechętnie Laura, chociaż bardziej miała ochotę
powiedzieć pannie Struthers, że to nie jej interes. Nie mogła być jednak aż tak bardzo
nieuprzejma, skoro Tate przyjazniła się z Markiem.
Tate uniosła brwi z powątpiewaniem.
Czyżby? To dziwne. Nigdy wcześniej nie ciągnęło go tak bardzo do pracy. W
takie dni jak dziś, zawsze leżał na plaży.
Laura znowu się zaczerwieniła, spoglądając w kierunku domu. Aluzja Tate była
zupełnie jasna.
Oczywiście Tate nie uważała jej za wystarczająco jasną i brnęła dalej.
A może już się tobą znudził, kochanie?
Laura spojrzała na nią ze złością. Nie spodobała się jej fałszywa serdeczność
dziewczyny i jej złośliwy ton głosu.
Oczywiście, że nie. Chciał po prostu trochę po , pracować. Nie miałam nic
przeciwko temu. Lubię, kiedy to robi. Widzisz, rozumiem go dobrze, ponieważ sama
maluję!
Tate triumfowała, ubawiona takim wybuchem złości.
No dobrze już, ja tylko pytałam. Znam jednak Marka o wiele dłużej niż ty.
Jesteśmy sobie bliscy od czasu, kiedy pierwszy raz przyjechał na Lumarę.
Znam więc jego zwyczaje. W taki dzień jak dziś zawsze był nad morzem.
Oczywiście tak było kiedyś, ale wciąż jestem pewna, że nie ma się o co martwić.
Do zobaczenia, kochanie! Odeszła w stronę palm, niedbale machając ręką.
Roztrzęsiona Laura położyła się z powrotem. Co za jadowita kobieta! Zmyśliła to
wszystko. Mark nie wyglądał na człowieka, który bezczynnie spędzał czas na plaży
każdego dnia, kiedy tylko świeciło słońce. Spyta się go o to, kiedy wróci.
Weszła jeszcze raz do czystej, ciepłej wody, a kiedy po godzinie wróciła do
domu, nie powiedziała nic o spotkaniu z Tate. Ochłonęła już trochę ze złości, a poza
tym Mark przywitał ją tak czule, że trudno jej było wierzyć w to, co mówiła panna
Struthers.
Siedział na werandzie i patrzył na nią, jak szła ścieżką w jego kierunku.
Dobrze ci się pływało, kochanie? Miałem właśnie zamiar iść po ciebie.
Objęła go za szyję i pocałowała.
Cudownie. Woda jest taka ciepła. Jak ci szło malowanie?
Skrzywił się.
Och, tak sobie. Zaraz po tym, jak wyszłaś, miałem ochotę cię dogonić.
Tęskniłem za tobą. W każdym razie, poprawiłem trochę ten obraz.
Laura uśmiechnęła się do niego i zapomniała zupełnie o złośliwościach Tate.
Kiedy następnym razem pojedziesz tam szkicować, chciałabym jechać z tobą.
Oczywiście. Czy myślisz, że zostawiłbym cię tutaj? Pocałował ją. Czy
chciałabyś pojechać na obiad do miasta? W domu mamy tylko konserwy, a pewnie
jesteś głodna.
Roześmiała się.
Jestem głodna jak wilk i bardzo chętnie pojadę do miasta. Gdzie możemy tam
coś zjeść?
W Grand Hotelu jest całkiem niezła restauracja.
Zbierajmy się więc.
Laura nawet przez chwilę nie pomyślała o Tate, kiedy siedzieli w stylowym
wnętrzu, jedząc wieprzowinę przyrządzoną według miejscowego przepisu. Nie
myślała też o niej, kiedy wieczorem wracali do domu, wdychając ciepłe, wonne
powietrze i wesoło żartując. Z pewnością także nie myślała o tym przykrym
zdarzeniu, kiedy Mark prowadził ją na górę do sypialni, aby ponownie przeżywać
namiętność nocy poślubnej.
Rozdział 5
Tydzień pózniej Laura osadziła blejtram na sztalugach, które dostała od Marka.
Dał jej również dziesięć już oprawionych płócien-blejtramów. Był to prawdziwy
luksus dla kogoś, kto zawsze oprawiał je sam. Mąż podarował jej także farby, pędzel,
papier, wszystko to, czego potrzebowała. Nie mogła się już doczekać, kiedy zacznie
malować.
Postanowiła, że nadal będzie malować wnętrze, nie miała teraz modelki, ustawiła
więc martwą naturę na wąskim stoliku naprzeciwko okna. Wzięła kilka wazonów o
ciekawym kształcie, które kupiła w sklepie i kawałek wzorzystego, kolorowego
materiału. Scena ta wyglądała intrygująco nie tylko z powodu karaibskiego słońca
wpadającego przez okno, ale dlatego, że w głębi było widać zieleń za oknem.
Wszystko było już przygotowane do tego, aby zacząć malować. Na palecie
leżącej na małym stoliku przy sztalugach widniały wszystkie kolory farb, jakie mogły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]