do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf; download; ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i ruszy za nami. Tego już bym nie zniósł.
Nie sprzeczałem się. Zasadniczo upiorce powinny przeleżeć trochę w stanie nieżywym, zanim
wstaną, ale nie miałem zamiaru sprawdzać prawdziwości tych historii na własnym grzbiecie.
XX
aledwie dotarliśmy do domu, popędziłem sprawdzić, co z Dellwoodem, Kaidem i
Waynem. Byli na tylnym dziedzińcu. Rozpalili potężne ognisko i właśnie ładowali do
niego kawałki pierwszego upiorca.
Z
- Wrzućcie wszystko i wchodzcie do środka - poleciłem.
- Sir? - zaczepił mnie Dellwood. Odzyskał już własną barwę.
- Może być ich więcej. Wpadliśmy na takiego, który za życia nazywał się Pączuś. Zabił Tyle-
ra. Lepiej nie sprawdzać, co jeszcze może na nas czyhać w ciemności.
Nie zwlekali dłużej. Nie zadawali pytań. Wsypali upiorca do ognia i ruszyli w stronę domu.
Wlokłem się za nimi, myśląc o tym, co się dzieje z Morleyem.
Ci, którzy przeżyli, zebrali się wokół fontanny. Kiedy podszedłem, rozmawiali właśnie o Sn-
ake'u i Tylerze. Wayne i Kaid uważali, że drugi upiorzec dopadł właściwego człowieka.
- Nie jestem tego pewien - odpowiedziałem. - On chciał zabijać i Tyler go wcale nie zadowo-
lił. Dellwood, sprawdz drzwi. Peters, czy są tu jeszcze jakieś inne wejścia?
- Kilka.
- Wez Kaida i Chaina i sprawdz je. Zostajemy w grupach po trzech, dopóki słońce nie wzej-
dzie.
- Po co? - spytał Chain.
- Morderca pracuje sam, a przynajmniej tak mi się wydaje. Jeśli na niego trafimy, mamy
przewagę dwa do jednego.
- Aha.
- Zapytaj chłopców o to coś sidhe - podpowiedział Peters.
- Racja. Dellwood, Wayne, Kaid. Wiecie coś na temat Kef sidhe? A zwłaszcza garoty Kef
sidhe?
Zmarszczyli czoło. Dellwood zadyszał się trochę, biegnąc do a drzwi.
- A co to jest? - zapytał.
Opisałem przedmiot, który znalazłem na szyi Snake'a.
- Generał miał coś takiego w gabinecie.
Peters rozjaśnił się.
- Tak! Pamiętam to. Leżało razem z całą kupą innego złomu, pejczy i takich tam... W kącie,
koło kominka.
Przypominałem sobie pejcze, ale przyznam się, że nie zwracałem na nie szczególnej uwagi.
- Dellwood, następnym razem, kiedy będziesz w gabinecie, sprawdz, czy ciągle tam jest. Do-
wiedz się od generała, skąd ją ma. I spytaj, co się z nią stało, gdyby jej tam nie było. Dellwo-
od skinął głową. Niechętnie go zwalniałem, ale nie mogłem zostawić na mojej liście podej-
rzanych. Jeśli odliczę Petersa, który musiałby być stuknięty, żeby mnie wynająć, gdyby był
winny, nie zostało mi wielu podejrzanych.
Inni chyba też tak uważali. Chain, Kaid i Wayne nagle zaczęli trzymać się od siebie z daleka.
Peters wstał.
- Zaczekaj - zatrzymałem go. - Jest jedno pytanie, które powinienem był zadać już wcześniej.
Byłem zbyt zajęty morderstwami, żeby pamiętać o kradzieżach. Czy ktoś z was miał może
problemy z prochami? Albo z hazardem? Albo ma jakąś babę na boku? - Takie słabości mo-
głyby wyjaśnić kradzieże.
Wszyscy zgodnie pokręcili głowami.
- Nawet Hawkes, Snake i Tyler? - Trzech w ciągu jednego dnia. Stary nie będzie zbyt urado-
wany wynikami mojej pracy, choć nie wynajął mnie akurat po to, żeby utrzymać swoich ludzi
przy życiu.
- Nie - odparł Peters. - Nie przeżyjesz Kantardu, jeśli jesteś niewolnikiem swoich nałogów.
Prawda. Choć właśnie nałogi królowały w miejscach takich jak Fuli Harbor, gdy rzadko do-
stawaliśmy przepustki i urlopy. Fuli Harbor to piekło dla dzieciaków. Ale tam przynajmniej
nauczyłeś się żyć. A kiedy wyjechałeś, byłeś już wolny od złudzeń.
Karenta nie zdążyła jeszcze ewakuować Full Harbor, choć Glory Mooncalled już zapowie-
dział, że mają się wynieść. Jego pięć minut już minęło. Wkrótce pewnie coś się tam stanie.
Jakiś solidny wybuch. A Glory Mooncalled nie będzie miał swoich zwykłych forów. Nie bę-
dzie już ani szybszy, ani sprytniejszy, ba, nie będzie mógł nawet skrycie najechać warownego
miasta, które czeka nań już od dawna. A jego przeciwnikami będą tu najwięksi czarnoksiężni-
cy Karenty. Przed nimi nie ma obrony.
Nie sądzę, żeby zdołał zająć Full Harbor. Ale na pewno spróbuje. Tym razem pyskował o
jeden raz za dużo. Będzie musiał dotrzymać słowa.
Los Full Harbor nie miał teraz oczywiście żadnego znaczenia. Mieliśmy tu własne oblężenie,
oblężenie przerażenia.
Grupa Petersa rozdzieliła się, żeby sprawdzić, czy nikt nie wdarł się do domu. Pozostali za-
trzymali się przy fontannie, jako rezerwa. Po chwili zapytałem:
- Dellwood, co zamierzasz robić po najdłuższym życiu generała?
Spojrzał na mnie dziwnie.
- Właściwie nigdy się nad tym nie zastanawiałem, panie Garrett. Trudno mi było w to uwie-
rzyć. Powiedziałem to na głos. Wayne zachichotał.
- Wierz mu, Garrett. Ten facet nie jest realny. On tu nie jest dla forsy. On się naprawdę opie-
kuje starym.
- Tak? A dlaczego ty tu jesteś?
- Trzy sprawy. Forsa. Nie mam dokąd iść. I Jennifer. Uniosłem brew. Ostatnio nie miałem
wielu okazji, żeby używać mego ulubionego triku.
- Córka generała?
- Ta sama. Chcę ją mieć.
No, no. Niezłe wyznanie.
- A co na to generał?
- Nie wiem. Nigdy z nim o tym nie rozmawiałem. Nie zamierzam niczego zaczynać, zanim
nie zejdzie.
- Co chcesz zrobić ze swoją częścią? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl
  • Cytat

    Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster

    Meta