[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przyjaciółmi - całą czwórką.
Przesunęła wielkie okulary Chanel na głowę i uśmiechnęła się promiennie do byłej
przyjaciółki.
- A mo\e pójdziemy potem we czwórkę napić się czegoś w Yale Club? Mają tam
świetne miejsce. Trochę jak bar hotelowy ze starego filmu. Spodoba ci się.
- Serio? - Serenę zatkało.
Zastanawiała się, czy nie śni. Czy Blair właśnie zaprosiła ją i Nate'a na drinka razem z
nią i jej nowym chłopakiem.
- Przepraszam, \e panie czekały. No dobrze, Blair Waldorf, proszę wejść - ogłosił
krótko obcięty chudy chłopak około dwudziestki. Na karku miał pozostawione długie pasma
włosów i nosił wyblakłe d\insy Diesel, podwinięte do kolan.
Blair znów spuściła okulary na nos.
- Powodzenia - \yczyła jej słabym głosem Serena, nadal nie do końca pewna, czy
rozmawiają ze sobą, czy nie.
Chłopak poprowadził Blair przez dział z kosmetykami do wind. Bogu dzięki za
klimatyzację! W soboty Barneys otwierano dopiero o dziesiątej, więc w sklepie panowała
dziwna cisza. Blair spędzała tu tyle czasu, \e trafiłaby do Freda z zawiązanymi oczami, ale to
nie wystarczyło, \eby dostać rolę.
U Freda, słynna restauracja w Barneys, znajdowała się na dziewiątym piętrze. Długa i
wąska, z oknami wychodzącymi z jednej strony na Madison Avenue i małym, nowoczesnym
barem nale\ała do tych knajpek, które wyglądają zaskakująco nieciekawie, zwa\ywszy na to,
jaką cieszą się popularnością. Ciekawą czyniła ją jej klientela - współczesne Holly Golightly i
ich mieszkające przy Park Avenue matki, oraz dziennikarze. Wszyscy ubrani u Chanel i
Prady, sączyli wino z wodą i sałatki, zamartwiając się przy tym, \e ktoś ich wyprzedzi po
ostatnią parę kozaczków na szpilkach Costume National, które wypatrzyli po drodze.
Teraz jednak restauracja była pusta, nie licząc Kena Mogula i jego ekipy. Re\yser stał
przy barze i dawał wskazówki odnośnie oświetlenia stadku blondynek o skandynawskiej
urodzie, a jego wyłupiaste niebieskie oczy były czerwone ze zmęczenia. Nosił krótką rudawą
brodę bez wąsów - to nigdy nie wygląda za dobrze - i kręcone rude włosy opadające do
ramion. Jego skórzana kurtka w stylu łat osiemdziesiątych miała wielkie, zaokrąglone
ramiona, a levisy były zdecydowanie za obcisłe, co te\ nie wyglądało za specjalnie. Blair
nigdy wcześniej go nie widziała i myślała, \e mo\e być to ktoś z ekipy, dopóki się do niej nie
odezwał.
- Có\, z pewnością odpowiednio wyglądasz. - Wskazał jej barowy stołek z chromu i
czarnej skóry. - Ale to nie jest po prostu remake, rozumiesz. Mam pewną swobodę. Na
przykład, Holly mo\e nie mieć ciemnych włosów. I mo\e być wy\sza.
To się nazywa dowartościować niewysoką brunetkę!
Wyszykowanie się zajęto jej trzy godziny, postanowiła więc zignorować tę obrazliwą
uwagę. Zło\yła kartkę, z której miała czytać i wsadziła ją do torebki, po części po to, by
zaimponować Mogulowi znajomością tekstu, a po części po to, aby pokazać, \e nie było
łatwo jej zniechęcić. Usiadła na stołku i z wdziękiem baletnicy skrzy\owała nogi zupełnie jak
Audrey Hepburn.
- Nie będę ci dawał \adnych wskazówek - stwierdził re\yser. - Po prostu rób swoje,
okay? Więc... akcja!
Blair znalazła na Google'u tonę artykułów na temat Kena Mogula - jak to nazywał
siebie nie - re\yserem i jak aktorzy nic cierpieli z nim pracować, bo tylko gapił się na ich,
nie dając \adnych wskazówek. Pewnie myślał, \e był szalenie awangardowy, czy cos takiego.
Có\, dla Blair nie miało to większego znaczenia. Nie potrzebowała \adnych wskazówek - ona
była Audrey Hepburn i grała Holly Golightly dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Z wąskiej, czarnej, satynowej torebki Chanel wyciągnęła papierosa i długą
cygarniczkę z hebanu i masy perłowej, którą znalazła w sklepie z antykami na Rhode Island
dwa łata temu.
- Jak się masz? - zamruczała uroczo, perfekcyjnie naśladując Audrey. Zapaliła
papierosa i wydmuchała delikatny obłok dymu nad głową re\ysera. Potem na jej twarz
wpłynął ten rozmarzony, nieobecny uśmiech, znak firmowy Audrey. - Czy to miejsce nie jest
boskie? Czy to nie cudowne, obudzić się i wiedzieć, \e to miejsce tu jest, codziennie? To mój
raj.
Blair czekała na reakcję Kena Mogula. Tylko tyle dano jej do powiedzenia i zrobiła to
perfekcyjnie, nawet jeśli była to wyłącznie jej opinia.
Ken Mogul zasłonił wyłupiaste niebieskie oczy ręką, a potem odsłonił je gwałtownie,
jakby miał zaraz krzyknąć a kuku! Patrzył przez dłu\szą chwilę na Blair, a potem wrzasnął:
- Następna!
Blair zsunęła się ze stołka i z wdziękiem wyszła z restauracji, gdzie przy windzie
czekał ju\ na nią lord Marcus. Objął ją silnymi, bezpiecznymi, arystokratycznymi ramionami.
- Byłaś olśniewająca - zapewnił ją. - Patrzyłem stąd.
Blair oparła policzek na jego piersi, nadal nie wychodząc z roli.
- Naprawdę uwielbiam to miejsce - powiedziała rozmarzonym głosem.
Drzwi windy otworzyły się i wyszli z niej Serena z Nate'em.
- Powodzenia! - zawołała Blair wspaniałomyślnie.
Zaciągnęła się jeszcze raz papierosem i rzuciła Nate'owi pogodny uśmiech.
Odpowiedział jej słabym grymasem. Oczy miał lekko zaczerwienione, jakby płakał, albo - co
bardzie prawdopodobne - najarał się jak rzadko. Ale Blair stała przy tulona do swojego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]