[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nek skończył się, zanim była w stanie w ogóle zareago-
wać. Drugi pogłębiał się stopniowo i słodko; Brace mu-
skał jej usta wargami, aby się otwarły, trącał końcem nosa
kąciki jej ust, dawał jej dość czasu, gdyby chciała od tego
uciec.
Nie chciała. Za nic w świecie. Kiedy wpił się wargami
w jej usta, nie ukrywając dłużej zmysłowości tego poca-
łunku, otwarła je z całą gotowością, pragnąc wziąć wszy-
stko, co chciał jej teraz dać, ofiarować mu tyle samo i je-
szcze wiele więcej.
Po prostu pragnęła go. Pragnęła go fizycznie, ale też
rozpaczliwie chciała dotrzeć do jego poranionego, wrażli-
wego wnętrza, które czuła pod chłodną, zewnętrzną powło-
ką. Odnosiła wrażenie, jakby ręka obejmująca jej pierś
i wyzwalająca lawinę seksualnego pożądania, sięgała jesz-
cze głębiej, aż do serca, .
Brace oderwał usta od jej warg i przez chwilę oddychał
z trudem. Potem jedną ręką chwycił świecę, drugą dłoń
Frances i oboje ruszyli w stronę sypialni.
S
R
Tam obrzucił ją znowu tym na wpół rozbawionym, na
wpół nieufnym jeszcze spojrzeniem.
- Obawiam się, że cię zmoczę. - Ubranie nadal przyle-
gało mu do ciała. Pewnie już parowało.
- Wyschnę - szepnęła. Jeśli się wpierw nie rozpłynę,
dodała w myśli..
Miała wrażenie, jakby w pokoju zabrakło powietrza.
Nie mogła złapać tchu. Drżała i płonęła jednocześnie; od-
wróciła się w stronę toaletki i drżącymi dłońmi przygładzi-
ła włosy. Brace stanął tuż za nią, obejmując ramionami jej
talię. Przesunął wyżej rękę, obejmując pierś; głowa Frances
opadła na jego bark. Jęknęła cicho. Burza już minęła, ale
mogłaby przysiąc, że jej ciało nadal drży z przerażenia.
Czuła, jak Brace napiera na jej pośladki, gotowy i twar-
dy, i to podnieciło ją, jak nic dotąd w jej dorosłym życiu.
Jak mogła żyć tyle lat, nie doświadczając takiego pożąda-
nia? Czyżby dopiero teraz dojrzała jako kobieta?
A może to tylko Brace tak na nią działał?
Końcem nosa lekko muskał jej szyję; odpowiadała ci-
chym okrzykiem na każde dotknięcie. Potem obrócił ją
i przygarnął tak, że czuła jeszcze wyrazniej, jak bardzo jej
pożąda. Pocałował ją z rosnącą, zmysłową gwałtownością
i oboje znalezli się w poziomej pozycji, spleceni nogami
i ramionami.
Ponownie otworzyła usta i Brace skorzystał natych-
miast z tego zaproszenia. Wyczuwał smak kakao, cynamo-
nu i jeszcze czegoś, co było jej własną słodyczą. Czuł
zapach kobiety ogarniętej pożądaniem, co jest najpotęż-
niejszym afrodyzjakiem.
Wiedział, że go pragnęła. Nie młodego ogiera, którym był
dwadzieścia lat temu, i nie pilota w glorii jego niegdysiejszej
chwały. Pożądała go takiego, jakim był, odstawionego na'
boczny tor mężczyznę w średnim wieku, który niewiele miał
S
R
do zaoferowania poza doskonałym nosem- przyzwoitym
kontem w banku i renomą doświadczonego pilota.
Wspomnienia odchodziły i powracały jak echo nadaj-
nika dalekiej stacji. Zlekceważył je. Trzymał w ramio-
nach Frances, mówił sobie; nie była to żadna z jego ła-
twych zdobyczy z czasów beztroskiej młodości. Ona była
inna.
To prawda... ale to nie znaczyło, że mógł jej dać coś
więcej niż to, co dawał tamtym kobietom.
A może mógł?
Nie, do cholery, to niemożliwe. Oboje są dorośli i wie-
dzą, co robią. Spędzą ze sobą dzisiejszą noc i może jeszcze
kilka następnych, Potem Frances odjedzie. On też kiedyś
opuści tę wyspę. Będą mogli wracać do tych paru miłych
wspomnień, a to już bardzo dużo. Po co się wahać?
Jego koszula była już rozpięta. Frances pomogła mu
zsunąć ją z ramion. Uniósł brzeg jej aksamitnej bluzki
i ściągnął ją, odsłaniając piersi, te piękne piersi, których
nie był w stanie zapomnieć. Wtedy Frances była taka cho-
ra, a on miał dość siły woli, żeby nie wykorzystać sytuacji,
ale to nie znaczyło, że zapomniał.
Na toaletce obok nadal płonęła świeca. Przysunął ją
bliżej, żeby Frances nie bała się ciemności. Sam wolałby
nie oświetlać swego pokiereszowanego ciała. Lata ćwi-
czebnych lotów bynajmniej nie zatuszowały tego, co zaro-
bił wcześniej w ulicznych bójkach.
Zdjął resztę ubrania i pomógł Frances zsunąć spodnie
przez biodra. Jak na tak szczupłą kobietę, była pięknie
zaokrąglona tam, gdzie trzeba. Zresztą wiedział, że gdyby
okazała się rzeczywiście tak chuda, jak mu się kiedyś wy-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]