do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf; download; ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Morze wciąż się burzyło. Pojawiły się alarmujące objawy. Barometr spadł
jeszcze o kilka milimetrów. Zrywał się gwałtowny wiatr, jego straszliwe podmu-
chy gwizdały wtedy w śmigłach  Albatrosa , a potem nagle ustawał. W tych wa-
65
runkach statek żaglowy miałby już zwinięte dwa refy na marslu i jeden na fo-
ku. Wszystko wskazywało na to, że wiatr zmieni kierunek na północno-zachodni.
Wskazówka sztormglasu zaczynała skakać w niepokojący sposób.
O pierwszej w nocy niesamowicie silny wiatr ustalił się. Mimo przeciwnej
bryzy pojazd, pchany przez pędniki, mógł się jeszcze posuwać z prędkością około
dwudziestu kilometrów na godzinę. Ale więcej nie można było od niego żądać.
Oczywiste było, że nadchodzi rzadki na tych szerokościach cyklon. Obojętne,
czy nazwie się go huraganem na Atlantyku, tajfunem na morzach chińskich, sa-
mumem na Saharze, tornadem na wybrzeżach zachodnich  zawsze jest to burza
z wirami powietrznymi, w dodatku niebezpieczna. Tak! Niebezpieczna dla każde-
go statku pochwyconego przez wir, którego obroty rosną od obwodu w kierunku
środka, pozostawiając tylko tam, w samym centrum, jedyne spokojne miejsce.
Robur wiedział o tym. Wiedział również, że lepiej było uciec przed cyklonem
opuszczając strefę jego przyciągania przez wzniesienie się do wyższych pokła-
dów powietrza. Aż dotąd zawsze mu się to udawało. Ale teraz nie było chwili do
stracenia!
Siła wiatru bowiem wyraznie wzrosła. Fale o ściętych grzbietach wzbijały na
powierzchni morza biały pył. Oczywiste było również, że cyklon przesuwając się,
spadnie na tereny podbiegunowe ze straszliwą prędkością.
 W górę!  powiedział Robur.
 W górę!  powtórzył za nim Tom Turner.
Statek, któremu nadano maksymalną prędkość wznoszenia, wzleciał ukośnie,
jak gdyby wzbijał się po płaszczyznie nachylonej w kierunku południowo-zachod-
nim.
65
Ref  poprzeczny rząd krótkich linek, przymocowanych do żagla w jego dolnej części, słu-
żących do zmniejszania powierzchni żagla przy silnym wietrze.
108
W tym momencie barometr jeszcze opadł  był to gwałtowny spadek słup-
ka rtęci o osiem, potem o dwanaście milimetrów. Nagle  Albatros przestał się
wznosić.
Co było przyczyną tego zahamowania? Oczywiście ciśnienie powietrza 
przerażający prąd, który rozprzestrzeniając się z góry na dół, obniżał siłę punktu
oparcia.
Zruba parowca płynącego w górę rzeki wykonuje pracę częściowo bezużytecz-
ną, gdyż woda ucieka między jej ramionami. Ruch wsteczny jest wtedy znaczny,
a nawet może stać się równy ruchowi postępowemu. Podobnie było w tej chwili
z  Albatrosem .
Robur jednak nie zaprzestał walki. Siedemdziesiąt cztery śmigła, poruszając
się w doskonałym rytmie, zostały wprawione w maksymalne obroty. Lecz pojazd,
nieodparcie przyciągany przez cyklon, nie mógł mu umknąć. W czasie krótkich
chwil spokoju starał się wzbić w górę. Potem silne ciśnienie porywało go znowu
i opadał niczym tonący okręt. Bo czyż nie było to tonięcie w powietrznym morzu,
pośród nocy, w której ciemnościach zasięg świateł pojazdu był bardzo ograniczo-
ny?
Rozumie się, że gdyby siła cyklonu jeszcze wzrosła,  Albatros nie byłby
niczym więcej jak zdanym na jego łaskę zdzbłem słomy unoszonym przez jeden
z tych wirów, co wyszarpują drzewa z korzeniami, zrywają dachy, przewracają
mury.
Robur i Tom mogli się porozumiewać już tylko za pomocą gestów. Uncle Pru-
dent i Phil Evans, uczepieni relingu, zastanawiali się, czy burza nie dopomoże
im w zwycięstwie rozbijając pojazd, wraz z nim wynalazcę, a z wynalazcą sekret
jego odkrycia!
Ponieważ jednak  Albatros nie był w stanie oderwać się pionowo od cyklonu,
czy nie pozostawało mu jedno tylko do zrobienia: dotrzeć do jego środka, względ-
nie spokojnego, gdzie bardziej by panował nad swoimi ruchami? Tak, tylko żeby
tam się dostać, trzeba by przerwać te kołowe prądy, które go wciągały do części
zewnętrznej. Czy posiadał wystarczającą siłę mechaniczną, aby im się wyrwać?
Nagle górna część chmury pękła. Pary skropliły się w potoki deszczu.
Była godzina druga w nocy. Barometr, ulegający wahaniom rzędu dwunastu
milimetrów, spadł wtedy do 709, co musiało być mniejsze od jego rzeczywistego
spadku dzięki wysokości, jaką osiągnął pojazd nad poziomem morza.
Rzadko się zdarza, żeby cyklon powstał poza strefą, gdzie się zazwyczaj po-
jawia, to znaczy między trzydziestym równoleżnikiem na północy i dwudziestym
szóstym na południu. Może to wyjaśnia, w jaki sposób ten wir atmosferyczny
przeszedł nagle w zwykłą burzę. Lecz co za huragan! Można go porównać do po-
dmuchu w Connecticut z 22 marca 1882 roku, który miał prędkość stu szesnastu
metrów na sekundę, czyli ponad czterysta kilometrów na godzinę.
Należało więc uciec przed pełnym wiatrem, jak okręt umyka przed burzą, lub
109
raczej dać się unieść przez prąd, ponad który  Albatros nie mógł się wznieść ani
wyjść z niego. Ale wiatr wiał na południe i lecąc z nim w tym właśnie kierunku
znaczyło znalezć się nad regionami polarnymi, z którymi zetknięcia Robur chciał
przecież uniknąć. Ponieważ jednak nie mógł już kierować statkiem, znajdzie się
tam, dokÄ…d zagna go huragan!
Tom Turner stanął przy sterze. Musiał użyć całej swej zręczności, by nie skrę-
cić z kursu w jedną lub w drugą stronę.
O świcie  jeśli tak można nazwać ten słaby blask, który rozjaśnił horyzont
  Albatros miał za sobą przebyte piętnaście stopni od Przylądka Horn, czyli
ponad tysiąc dwieście kilometrów, i przekraczał granicę koła podbiegunowego.
W lipcu noc trwa tam jeszcze dziewiętnaście i pół godziny. Tarcza słonecz-
na, nie dając ciepła ani światła, ukazuje się na horyzoncie po to tylko, by nie-
mal natychmiast zniknąć. Na biegunie noc ta wydłuża się aż do siedemdziesięciu
dziewięciu dni. Wszystko wskazywało na to, że  Albatros zniknie w niej jak
w przepaści.
Tego dnia, gdyby można było dokonać pomiarów położenia, wskazałyby one
66æ% 40 szerokoÅ›ci poÅ‚udniowej. Pojazd znajdowaÅ‚ siÄ™ wiÄ™c zaledwie tysiÄ…c czte-
rysta mil od bieguna południowego.
Był bezwolnie unoszony do tego nieosiągalnego punktu globu z prędkością,
która niejako zmniejszała jego ciężar, choć wzrósł on wtedy nieco w wyniku
spłaszczenia Ziemi na biegunie. Wydawało się, że  Albatros mógłby się obejść
bez śmigieł zawieszających. A wnet siła huraganu stała się tak wielka, że Robur
uznał, iż należy zmniejszyć liczbę obrotów pędników do minimum, aby uniknąć
jakichś poważnych awarii i aby móc kierować statkiem zachowując jak najmniej-
szą prędkość własną.
Pośród tych niebezpieczeństw inżynier wydawał rozkazy z zimną krwią, a za-
łoga wykonywała je posłusznie, jakby miała w sobie ducha dowódcy.
Uncle Prudent i Phil Evans ani na chwilę nie opuścili platformy. Można było
tam zresztą przebywać bez trudności. Powietrze prawie nie stawiało oporu.  Al-
batros był niczym aerostat poruszający się wraz z gazową masą, w której jest
zanurzony.
Twierdzi się, że tereny wokół bieguna południowego zajmują cztery miliony
pięćset tysięcy metrów kwadratowych powierzchni. Czy jest to kontynent? Mo-
że archipelag? Czy też morze przedkrystaliczne, którego lody nie topnieją nawet
w czasie długiego lata? Nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że biegun południowy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl
  • Cytat

    Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster

    Meta