do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf; download; ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odsunęła, niechętnie rezygnując z przyjemności. Zamierzała jednak
96
RS
dać Mitchowi to, o co prosił. Rękami błądziła najpierw po jego piersi,
a pózniej z rozmysłem pogładziła jego brzuch. Mitch zadrżał.
- Kat, zaraz zwariuję z pożądania - jęknął przez zaciśnięte zęby.
- Chcę, żebyś był we mnie - szepnęła.
- Nie teraz, gdy leżę jak kłoda. Sam nie mogę ci nic dać.
Skinęła głową. Postanowiła dać mu rozkosz. Palce Mitcha
zaplątały się w pościel, gdy jego ciało wyprężyło się gwałtownie w
paroksyzmie rozkoszy.
- Och, Kat... Kat... Och, Kat... - Powtarzał jej imię jak jakieś zaklęcie.
Opadła na prześcieradło i pocałowała go w policzek.
- Nie masz pojęcia, jak strasznie tego pragnąłem... żeby się
przekonać... sprawdzić, czy nadal funkcjonuję. Ale nawet nie
śmiałem o tym marzyć.
Wolałaby nie przyznawać się, jak głęboko przeżyła to zbliżenie.
- Zostań teraz ze mną, Katharine.
- W takim razie powinnam odwołać dzisiejszą randkę -
zażartowała. - Ale skoro nalegasz...
- Chciałbym spać, trzymając cię w ramionach.
- Doskonały pomysł. - Zgasiła światło i podniosła metalowe
poręcze wąskiego łóżka.
- Kogo z nas zamierzasz uwięzić?
- Raczej próbuję odgrodzić się od świata. Na tę jedną noc.
Przytuliła się do Mitcha i zamknęła oczy. Zawieszona miedzy jawą
a snem, nie była pewna, czy Mitch naprawdę szepnął:
- Dużo szczęścia z okazji naszej rocznicy, najdroższa.
97
RS
ROZDZIAA 8
holera! Cholera jasna! - klął Mitch, wjeżdżając wózkiem do
pokoju.
C- Nie ciskaj się tak, Mitch - skarcił go Steve. - Rehabilitacja
po G.B. to maraton, a nie sprint. Na rezultaty trzeba poczekać.
Mówiłem ci to ze sto razy.
Rozwścieczony Mitch nie dawał się ułagodzić banałami.
- Trzy tygodnie i żadnej poprawy! Jak tak dalej pójdzie, nigdy w
życiu nie stanę na nogi.
- Prędzej czy pózniej staniesz. Odzyskasz kondycję, ale musisz
nad tym popracować.
- A co ja innego robię?
- Fakt. Przez ostatni miesiąc ćwiczyłeś jak wariat. Właśnie dlatego
pozwalam ci na dzień przerwy. Uznaj to za prezent pod choinkę.
- Już nie możesz na mnie patrzeć, co?
- Nawet Matka Teresa miałaby cię dosyć, gdy jesteś w takim
nastroju.
Inaczej byś śpiewał, uwiązany do tego wózka, pomyślał Mitch.
- Spływaj stąd, Steve. Obaj potrzebujemy odpoczynku.
- Do zobaczenia pojutrze, Mitch. - Głos Steve'a złagodniał. - I
spróbuj się nie zamartwiać. W ciągu tych kilku miesięcy naprawdę
poczyniłeś znaczne postępy.
Mitch prychnął kpiąco.
- Jeśli nie zmienisz nastawienia, zabiorę cię do centrum
rehabilitacyjnego. Tam się napatrzysz. Pokażę ci pacjentów, którzy
męczą się znacznie bardziej niż ty, mając dużo mniej szans. Więc
uspokój się, człowieku. Użalaj się nad sobą, jeśli chcesz, ale nie
pozwolę ci się tym rozkoszować. - Steve wyszedł, trzaskając
drzwiami.
Mitch zacisnął powieki. Od tamtej nocy, spędzonej z Katharine,
ogarnęła go prawdziwa obsesja na punkcie powrotu do zdrowia.
98
RS
Pragnął się kochać z Katharine tak jak dawniej, zatapiać się w niej
głęboko, doprowadzając ich oboje do niewyobrażalnej rozkoszy, po
której leżeli bezsilnie, zaplątani w wilgotne, pogniecione
prześcieradła.
O, tak, Katharine wykazała dużo taktu. A jednak od tej pory
trzymała się od niego z daleka. Dlaczego? Z obojętności do swego
porzuconego męża? Dlatego, że już go nigdy nie pokocha? Dlatego, że
teraz w niczym nie przypominał ognistego ogiera sprzed lat?
Dlatego, że... co? Nie śmiał żądać od niej wyjaśnień, aby nie usłyszeć
prawdy, której się obawiał.
Katharine rzeczywiście nie mogła - nie powinna - chcieć związku z
takim mężczyzną jak on. Co innego, gdyby odzyskał siły. Może
wówczas pozwoliłaby mu zostać jej kochankiem. Nawet gdyby sama
nic do niego nie czuła.
Cholera! Czyżby upadł tak nisko? Czy za cenę seksu z Katharine
zrezygnowałby z miłości? Jęknął cicho. Katharine nie ukrywała, że
seks to jedynie dodatek do szczęścia. Mitch postanowił więc od nowa
zdobyć jej uczucia. A jeśli zamierzał tego dokonać, to musi być w
stanie okazać jej swoją miłość również fizycznie.
Zmęczony i przygnębiony, wezwał pielęgniarkę, aby pomogła mu
się położyć. Gdy wyszła, zdał sobie sprawę, że po raz pierwszy jest
tutaj zupełnie sam. Katharine nie wróciła jeszcze z pracy, a kucharka
wzięła kilka dni wolnego.
Nastawił telewizję, żeby czymś zająć myśli. Przestawiał kanały, ale
na żadnym nie znalazł nic ciekawego. Nie miał ochoty oglądać
powtórek starych filmów ani nudnych jak flaki z olejem
świątecznych programów. Z chęcią poczytałby książkę, ale
przewracanie kartek nadal przekraczało jego możliwości. Wyłączył
odbiornik i wlepił wzrok w ścianę. W końcu uznał, że najlepiej
przespać ten ponury nastrój. Przymknął oczy, usiłując zasnąć.
Nagle usłyszał melodyjny dzwięk dzwonka. Zerknął w stronę
okna, lecz przez gęstą firankę nic nie zobaczył. Wiedział, że drzwi są
zamknięte, a on i tak leżał unieruchomiony. Nie było więc sensu
pytać, kto przyszedł.
99
RS
Po chwili skrzypnęła podłoga w kuchni. Czyżby przyszła
Katharine? Chyba nie. Kroki wydawały się dużo cięższe. Serce Mitcha
zaczęło walić jak oszalałe. Ktoś się włamał, a on nie mógł nawet
kiwnąć palcem.
Jeśli teraz zawoła, aby spłoszyć złodzieja, łatwo stanie się jego
ofiarą. A jeśli zachowa milczenie i pozwoli, żeby Katharine
okradziono, będzie sobie wyrzucał tchórzostwo do końca życia.
Niech to wszyscy diabli!
Na czoło wystąpił mu zimny pot. Mitch rozejrzał się w
poszukiwaniu jakiegoś ciężkiego przedmiotu, czegoś, co potrafiłby
utrzymać w garści. Nic. Podniósł oparcie łóżka, dzięki czemu siedział
niemal prosto. Wciągnął głęboko powietrze i ryknął:
- Kto tam?
Intruz zatrzymał się w holu. Mitch czekał z zapartym tchem. Oby
tylko rabuś nie był uzbrojony. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl
  • Cytat

    Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster

    Meta