[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Możesz go jeszcze zobaczyć, dotknąć, usłyszeć. Kiedy ktoś jest martwy, to już niemożliwe.
Nigdy więcej!
- Przykro mi - wybąkał Bernd - nie chciałem... Przerwała mu.
60
- OK, w porządku. Martwy oznacza coś ostatecznego. Chociaż dla mnie mój ojciec już za życia
tak jakby nie żył.
Bernd spojrzał na nią, nie rozumiejąc, o co chodzi.
- No tak - Maja szukała właściwych słów. - Miałam na myśli to, że niewiele rzeczy robiliśmy
razem. Ciągle pracował, a potem był zmęczony. U nas wszystko kręciło się zwykle wokół Leonarda.
Bernd wiedział, że jej brat ma kłopoty z nauką i Maja musi mu często pomagać.
- Właśnie, wszystko to jedno gówno - stwierdził. - W każdym razie ja nie chcę mieć dzieci.
Przecież rodzice to loteria. I co oni potem robią z człowiekiem. Nawet jeśli go nie biją, to i tak zawsze
mają przewagę. W końcu do nich należy ostatnie słowo.
Maja też nie chciała mieć dzieci. Już na samą myśl o tym wzdrygnęła się. Oczywiście rodzice
mają wielką władzę, ale tak naprawdę każdy ją ma.
Trzeba tylko o tym wiedzieć.
Mai było przykro, że swoją wiedzą nie może podzielić się z Berndem. Jego wzrok do złudzenia
przypominał teraz spojrzenie Bello, więc dodała jeszcze. - Wiesz, rozwód jest nawet czasami gorszy
od śmierci. Mój ojciec odszedł, ale twój jest tutaj, a jednak często go nie ma. W każdym razie dla
ciebie. Nic dziwnego, że czujesz się podle.
Bernd poprawił czapkę.
- No tak, może jeszcze nabierze rozumu!
- Miejmy nadzieję! - odparła Maja, próbując wykrzywić twarz w optymistycznym uśmiechu.
Nie chciała mówić, że od dorosłych nie można oczekiwać zbyt wiele, a już na pewno nie
zrozumienia. Trzeba samemu nad wszystkim zapanować. I nie popuścić! Wbrew dorosłym albo
właśnie ze względu na nich.
*
- Nie rozumiem, co jest złego w mojej wadze. Zdrowo się odżywiam. Nie mam grypy ani
gorączki. Jestem w świetnej formie, oprócz tego dużo się ruszam. Nic mi nie dolega!
61
Tych kilku zdań Maja wyuczyła się w szkole niemal na pamięć.
- Po lekcjach doktor Voss chce się z tobą jeszcze raz zobaczyć - oznajmiła jej matka.
- Niby po co? - Maja poczuła, że pąsowieje. I dlaczego mama powiedziała Jeszcze raz"?
- Dzwoniła do mnie jego asystentka - odparła Henny Schneider. - Doktor Voss prosił, żebyś
ponownie do niego zajrzała.
To Mattrowitch" - przemknęło Mai przez myśl, nie wystarczył jej telefon do matki, musiała
jeszcze dzwonić do lekarza. Co za bezczelność?! Czy powiedział, że Maja w ogóle u niego nie była?
- Może chce zrobić jakiś test - rzuciła od niechcenia. - Albo zdecydował się na ponowne
prześwietlenie żołądka.
W szkole Maja była nieobecna duchem. Kiedy Bernd próbował ją zagadnąć, w ogóle nie słyszała,
co do niej mówi.
- Chcesz iść w sobotę do kina?
- Do kina? - Maja potrząsnęła powoli głową. - W sobotę muszę pilnować Leonarda. Poza tym nie
skończyłam jeszcze wypracowania z muzyki.
- Mógłbym ci pomóc.
Pomóc? Tak, mógłby. Słyszał przecież Czarodziejski flet, ale w tej chwili miała na głowie
ważniejsze sprawy. Musiała się przygotować na wizytę u doktora Vossa. Coś jej mówiło, że ten miły
lekarz nie pozwoli się tak łatwo zbyć.
- Zobaczymy - rzuciła wymijająco. - Zadzwonię do ciebie! Bernd spojrzał na nią. Nagle jego
wzrok zrobił się zimny.
- Jasne - stwierdził. - Zadzwoń do mnie, jeśli będziesz miała czas albo nie znajdziesz nic lepszego
do roboty.
Gwałtownie obrócił się na pięcie i odszedł w stronę grupki chłopców. Maja chciała jeszcze
wyjaśnić, że to nie tak, ale wzruszyła tylko ramionami. Co zrobić? Najpierw czekają przeprawa z
doktorem Vossem. Ale tego nie może przecież powiedzieć Berndowi.
Czy doktor Voss będzie ją ważył?
62
*
Tak, doktor Voss sprawdził wagę Mai.
Obrzucił ją sceptycznym wzrokiem, kiedy stawiła się przed nim w sięgającej po szyję koszulce
gimnastycznej i nieco za dużych spodenkach. Lekarz z wielkim trudem zdołał ukryć przerażenie. Ta
dziewczyna wyglądała jak na wpół zamorzona głodem.
- Stań na wadze - poprosił.
Była to jedna z tych staromodnych wag, które wyznaczają dokładny ciężar za pomocą
przesuwalnych wzdłuż ramienia odważników.
- Pięćdziesiąt jeden kilo - odczytał półgłosem. Potrząsnął lekko głową i jeszcze raz zaczął
przemieszczać ciężarki, ale przy pięćdziesięciu jeden znowu osiągnęły równowagę.
Maja udawała, że przygląda się temu beznamiętnie.
- Teraz jeszcze cię zmierzymy - zaproponował lekarz. -Sprawdzimy, ile masz wzrostu!
Przysunął ją do miary.
- Metr siedemdziesiąt - odczytał głośno i coś zanotował. Potem przystąpił do badania: Maja
musiała powiedzieć
aaa", doktor zaś za pomocą wziernika obejrzał jej zrenice, kazał przewrócić oczyma, zakasłać i
osłuchał stetoskopem płuca. Pózniej poprosił, żeby położyła się na kozetce i zaczął uciskać jej brzuch.
- Boli? A tu? - pytał.
Maja potrząsała przecząco głową.
Kiedy opuściła nieco spodenki, na jej górnej wardze wystąpiły kropelki potu.
Chyba nic nie zauważył?" - pomyślała.
- Twój brzuch jest trochę wzdęty - powiedział lekarz. -Dużo zjadłaś dziś rano?
- Nie! - Maja podciągnęła z powrotem szorty. - To co zwykle. Mtisli z mlekiem i cukrem.
Mtisli z mlekiem i cukrem! Dobre sobie! Pięć łyżek musli i dwie szklanki mleka to przynajmniej
trzysta czterdzieści kalorii, litr wody zaś nie ma ich w ogóle. Oprócz niego wypiła
jeszcze sporą filiżankę gorącej herbaty owocowej. Też zero kalorii, ale kolejne pół kilograma.
Jeśli do tego doliczyć płaski kamień znaleziony wczoraj nad brzegiem Renu, który -jak się okazało w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]